Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Ciasto wszech czasów, czyli pischinger z różą z tajnego przepisu pani Oli

Kiedy byłam mała, upływ czasu w ciągu roku odmierzały mi nie tylko takie okazje jak Boże Narodzenie, Wielkanoc czy wakacje, ale i coroczna wielka jesienna impreza, organizowana z okazji urodzin mojego taty. Moi rodzice zapraszali mnóstwo znajomych ze studiów czy poznanych na imprezach w chatkach studenckich w górach (tata w młodości miał swój zespół:)). Zjeżdżały się więc tabuny ludzi, z najróżniejszymi instrumentami, a do tego, ku mojej uciesze, często towarzyszyły im dzieci albo zwierzaki. Żadne zabawy nie mogły się jednak równać z najbardziej wyczekiwaną atrakcją – ciastem z  wafli przekładanych masą kajmakową, które przywoziła ze sobą piękną Warszawą pani Ola, zawsze roześmiana koleżanka mojej mamy. Żaden z pischingerów, których miałam okazję później w życiu spróbować, nie dorastał mu nawet do pięt.

Co dziwne, do niedawna nawet nie myślałam o próbie przyrządzenia tego prostego w sumie ciasta, bojąc się, że coś sknocę i zepsuję sobie wspomnienie z dzieciństwa. Ostatnio jednak, kiedy moja mama wybierała się na weekendowe spotkanie, właśnie ze znajomymi ze studiów, poczułam nagły przypływ odwagi i postanowiłam za jej pośrednictwem wyciągnąć przepis. Recepturę dostałam, przetestowałam i okazało się, że wyszło równie doskonale, jak zapamiętałam. Mówię zupełnie poważnie – to najlepsze ciasto, jakie w życiu jadłam, mój absolutnie ulubiony deser. Postanowiłam więc nie być samolubem i się podzielić, tak w ramach wielkanocnego prezentu!


PISCHINGER Z RÓŻĄ


 

Ciasto robi się prosto i szybko, bo nie wymaga pieczenia. Jedyna trudność to wybranie odpowiednich wafli i zdobycie tajemnego składnika, czyli konfitury z płatków róży. Ja miałam szczęście i dostałam kilka słoików od sąsiadki specjalizującej się w przetworach, ale podejrzewam że można ją też kupić w co lepszych delikatesach.

 

Będziemy potrzebować:

 

  • 1 litr mleka
  • pół kilograma cukru (to wersja dla lubiących słodkości, można dodać nieco mniej)
  • kostkę masła
  • 3 łyżki ciemnego kakao
  • 2 łyżki utartej róży
  • sok z połowy sporej cytryny
  • płaską łyżeczkę skórki otartej z cytryny
  • opakowanie wafli

 


PLAN DZIAŁANIA


 

 

1. Początek jest pod górkę, bo musimy wybrać w sklepie odpowiednie wafle. Nie będę się wymądrzać, tylko przytoczę Wam wypowiedź eksperta, czyli autorki przepisu:

„Trzeba kupić dobre wafle – kruche, nie twarde i wymieszane ze zmielonymi starymi waflami. Tu już należy wykazać się instynktem śledczym i niestety pozostaje tylko metoda organoleptyczna – wzrok się nie sprawdza. No chyba, że w zwróceniu uwagi na wysokość krateczek – im wyższe brzegi krateczek tym więcej nadzienia można rozsmarować.”

2. Kiedy już upolowaliśmy wafle i wróciliśmy do domu, wlewamy mleko do garnka, wsypujemy cukier i gotujemy na wolnym ogniu przez godzinę albo i chwilkę więcej. Trzeba pamiętać o mieszaniu – na początku można mieszać rzadziej, ale w miarę gotowania mieszamy coraz częściej. Kiedy beżowa masa zgęstnieje i zacznie już solidnie bulgotać (wskazówka z przepisu: ma „bulgotać jak wulkan”), przechodzimy do punktu 3. Poniżej masa właśnie w tej końcowej fazie gotowania.

pis1a

3. Do naszej bulgoczącej, beżowej masy dodajemy masło, kakao, różę oraz skórkę i sok z cytryny. Gotujemy jeszcze przez kilka minut, żeby wszystko się ładnie połączyło.

4. Zostawiamy masę do ostudzenia. Kiedy staje się ciepła, nie gorąca, roztrzepujemy ją krótko mikserem i rozsmarowujemy na waflach.

pis2

5. Na ostatnim waflu kładziemy papier śniadaniowy i przytrzaskujemy wszystko czymś ciężkim – świetnie sprawdzają się magazyny o modzie czy encyklopedie.

pis3

6. Teraz najgorszy moment – musimy poczekać aż ostygnie. I….nareszcie pożeramy! Pischinger jest łatwy w transporcie, spokojnie można go więc zabrać do szkoły czy pracy. Można go też dość długo przechowywać, ale u mnie w domu taka sytuacja raczej się nie zdarza:)

pis4


Skoro już mowa o ciastach – jeżeli nie mieliście jeszcze okazji oddać głosu na moją babkę drożdżową w Kuchni Lidla, teraz jest ostatni moment – możecie zrobić to tutaj. Do wygrania są warsztaty kulinarne. Nie odżałuję, jak moja babka ponczowa przegra z koszyczkami i całą resztą!

small

Autorką zdjęcia w tle plakatu i pozostałych moich materiałów w kampanii Lidla jest Tolala – dziękuję za pomoc!

Na koniec chciałabym Wam życzyć udanych świątecznych dni, mam nadzieję, że uda Wam się zrelaksować i wykorzystać ten czas w dokładnie taki sposób, w jaki chcecie. Wszystkiego dobrego!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

22 thoughts on “Ciasto wszech czasów, czyli pischinger z różą z tajnego przepisu pani Oli”

  1. Całe życie żyłam w błogiej nieświadomości, że to coś nazywa się pischinger :D zawsze nazywałam to przekładanym waflem, albo andrutem. No i ja od siebie polecam jeszcze wersję z masą krówkową, niebo w gębie!

      1. Myślę, że regionu i zawartości samego deseru – u mnie na ten z masą czekoladową mówiło się „pischinger”, a z krówkowo-słodką „kajmak”. Co kraj to obyczaj :))

  2. Pingback: Życzenia Wielkanocne | jestKultura.pl

  3. Pischingier to ciacho mojego dzieciństwa ale u mnie byla wersja bez róży za to z obowiazkowym mlekiem w proszku, konieczne było to w niebieskim opakowaniu (do dzis rozpoznaje je po kolorze). Do dzisiaj nie ma dla mnie lepszej czekolady niz ta do pischingiera, to mleko nadaje jej niezwykly smak. Pischingier musi miec okrągłe wafle, które kroi sie na trójkąty. Tak przynajmniej było u mnie i do dzisiaj nie potrafie sie przemoc i zrobic go na waflach kwadratowych. Dodam, że mój Mąż (jest z Kielc, ja z Krakowa) nie znał tego określenia i dla niego to były andruty, teraz mówi 'perszinger’ :D

  4. Świetny przepis, na pewno wypróbuję! Do tej pory robiłam tylko andruty, a ostatnio to już w ogóle idę na łatwiznę kupując gotową masę kajmakową. Ale od czego jest Twój blog i slow life?
    Swoją drogą nie spotkałam się jeszcze z osobą, która odmówiłaby lub nie pochwaliła tego typu wafli – deser jest naprawdę najlepszy.

  5. cześć! :) opowiedz troche o Twoich największych marzeniach, o tym czym sie aktualnie zajmujesz i czym chciałabyś się zajmować. Jestem też bardzo ciekawa z czego się utrzymujesz i jak wygląda Twoja wymarzona praca.
    Pozdrawiam!

  6. Kupuję wafle przekładane masą czekoladową w pobliskim sklepie. Są super i trudno mi ich sobie odmówić nawet wtedy, kiedy wiem, że powinnam przystopować, bo spodnie robią się za ciasne ;) Wersja, którą zaproponowałaś jest ekskluzyyywna :):) Może znajdę czas i odwagę, by przyrządzić to cudo ;)

  7. OMG! Wielkie dzięki za TEN przepis. U mnie w domu jadało się wafle, ale prawdziwego pishingera spróbowałam podczas pewnej pamiętnej wycieczki do Krakowa. I od tego czasu marzę aby go znowu zjeść. Tyle wspomnień :)))

    Tylko gdzie ja kupię wafle w UK? :(

  8. haha, a ja myślałam, że moja babcia ściemnia z tą nazwą „piszinger” ;) u nas były różne wersje- w tym podobna do tej, ale mimo serników i innych makowców zawsze miejsce się znalazło na mały kwadracik pischingera ;)

  9. Świetny przepis! Powiedz proszę, czy dodajesz utarte płatki róży czy utarte owoce róży? No i czy je sama ucierasz czy kupujesz ( gdzie i której firmy???)
    pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne posty- uwielbiam Cię czytać :))

  10. U mnie w domu pomija się kakao i różę i masę z mleka cukru i masła rozsmarowuje na waflach. I nazywamy to po prostu wafle.
    Jest to obowiązkowy element wielkanocnego stołu i robione w gruncie rzeczy tylko na Wielkanoc.
    W tym roku było 5 palet wafli…co powoduję że haj cukrowy zaliczyłam parę razy…

  11. Przykro mi, ale dwa razy próbowałam zrobić tego pischingera i coś mi nie wychodzi. Po pierwsze mleko jak gotuje z cukrem nie wychodzi mi w takiej konsystencji jak na zdjęciu a gotowałam 2xrazy dłużej. A jak dołożyłam resztę składników wyszło zbyt płynne i nawet po ostudzeniu masa nie stężała więc dodałam całą kostkę czekolady gorzkiej i znowu po ostudzeniu masy nałożyłam na wafle i przycisnęłam książką zostawiając na całą noc. Mimo, że nałożyłam naprawdę mało masy wafle były wilgotne bez żadnej chrupkości. Wcale to nie było smaczne.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.