Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Czym jest luksus? Część pierwsza.

Podczas mojego ostatniego pobytu w Londynie wybrałam się do Selfridges, jednego z wielu angielskich luksusowych domów towarowych. Obok stoiska marki z kategorii „entry level luxury” trwała akurat awantura. Niezadowolona klientka przyniosła do reklamacji torbę, której po kilku tygodniach noszenia zaczęła przecierać się skóra. Nie chciała słuchać o procedurze reklamacji i żądała natychmiastowego zwrotu pieniędzy. Nie wiem jak się sprawa zakończyła, ale sama sprawa jakości w przypadku dóbr określanych jako luksusowe od dłuższego czasu mnie intryguje.

Kiedy tylko mam okazję, wypytuję o doświadczenia znajomych robiących zakupy w butikach znanych marek i faktycznie, powtarzają się w ich wypowiedziach marki, których produkty sprawiają problemy już po kilku miesiącach czy nawet tygodniach noszenia. Prym w tej niechlubnej kategorii wiodło szwedzkie Acne i Marc by Marc Jacobs. Zdarzało mi się też słyszeć, że rzecz danej marki sprawowała się świetnie, a kolejny zakup w tym samym sklepie okazywał się zupełną klapą – ten problem większość z nas zna pewnie z sieciówek, jednak co jest w jakiś sposób zrozumiałe w przypadku butów za 59,90, może mocno zmusić do myślenia w przypadku pary kosztującej 3000.

 


Jak to więc możliwe, że towary o cenach wielokrotnie wyższych niż te z „normalnych” sklepów miewają ten sam, jak nie niższy, poziom jakości? Kiedyś luksus oznaczał przede wszystkim doskonałe wykonanie, czasochłonny kunszt dostępny dla nielicznych, rzemieślniczą sztukę. Teraz drogie torby czy ubrania często produkowane są taśmowo w fabrykach na Dalekim Wschodzie, przez niewykwalifikowanych pracowników, wykonujących proste, powtarzalne czynności, zwykle bardzo nisko opłacanych. Czy działa więc tzw. efekt Veblena, mówiący że w przypadku dóbr luksusowych to cena jest kluczowym elementem, ma zapewniać prestiż i pokazywać na co nas stać, i jej redukcja paradoksalnie powodowałaby spadek zainteresowanie klientów?

Z drugiej strony, dużo słyszy się o tak zwanej „demokratyzacji luksusu”, choć bardziej pasowałoby tu określenie „demokratyzacja rozpoznawalnego logo”. Znane marki, kierując się teoretycznie szczytną ideą „dostępności dla mas”, a praktycznie chęcią zwiększenia obrotów, stosują zabiegi mające na celu otwarcie się na coraz szersze rzesze klientów. Mało kogo stać na haftowany płaszcz od znanego projektanta, ale na perfumy, szminkę, prostą torbę bez podszewki z tańszej linii jest już nam zdecydowanie łatwiej się wykosztować. To właśnie dlatego często to najtańsze produkty znanych marek są najbardziej rozpoznawalne. Wiele znanych firm, z LV na czele, wykorzystuje to przy projektowaniu sklepów – na parter, miejsce najbardziej na widoku, trafiają portfele z dużym logo, okulary, apaszki i najtańsze torebki, a poszukujący bardziej wyrafinowanych przejawów luksusu klienci muszą udać się na kolejne piętra. Często projektowane na wybiegi kunsztowne ubrania czy robiące wrażenie dodatki z bardzo drogich materiałów mają jedynie cel wizerunkowy, ich zadaniem jest napędzanie sprzedaży tańszych, masowo wytwarzanych produktów przedstawicielom klasy średniej. Cały ten proces szeroko opisuje Dana Thomas w swojej książce „Dlaczego luksus stracił blask”, jeżeli interesuje Was ten temat, bardzo polecam lekturę.

Są oczywiście marki, które trzymają się dawnej ekskluzywności, nie produkują w Azji, nie otwierają tańszych linii i nie urządzają wyprzedaży, krótko mówiąc, nie uczestniczą w walce o klienta „ze średniej półki” – doskonałym przykładem może być Hermes. Tam jednak ceny są już naprawdę wysokie. Często w ogóle tego rodzaju marek nie znamy – to manufaktury z tradycjami, bazujące na rzeszy wiernych klientów, o lokalnym zasięgu i braku potrzeby reklamowania się czy wystawiania podczas tygodni mody.


 

Wracając jednak do głównego wątku, od dłuższego czasu obserwujemy bezwzględną chęć maksymalizowania zysku przez wielkie koncerny, w których skupiona jest większość luksusowych marek. Odbywa się to z jednej strony poprzez utrzymywanie wysokich cen i oszczędzanie na procesie produkcji, z drugiej przez dążenie do podbijania coraz to nowych grup klientów przez poszerzenie oferty o relatywnie niedrogie akcesoria. Czyli z jednej strony dystansujemy się od „mas”, z drugiej wszyscy kupujemy te same, najbardziej rozpoznawalne produkty. Nie zapewnia to więc ani adekwatnej do ceny jakości, ani poczucia ekskluzywności. Szał, nie? Nic tylko kupować!

A mówiąc poważnie, już dzisiaj możemy zaobserwować zmiany w postrzeganiu koncepcji luksusu i po nasyceniu się nowych rynków (Europa Wschodnia, Chiny, Indie itp.) branża luksusowa może znaleźć się w sporym kłopocie. Miałam okazję pomagać The Future Laboratory przy raporcie o przyszłości luksusu i co chwilę trafialiśmy na przykłady znanych marek próbujących nowych rozwiązań, jak choćby Petit H, nowa linia Hermesa, wykorzystująca „zbędne skrawki”.

Pokusiłam się też o zrobienie subiektywnej listy cech, które sprawiają że uważam towar za luksusowy.

 

CO JEST DLA MNIE LUKSUSEM:

  • Idealne dopasowanie produktu do moich potrzeb i preferencji – mam tu na myśli dwie różne rzeczy. Po pierwsze, od dłuższego czasu staram się kupować rzeczy które naprawdę mi się podobają i, wedle mojej własnej oceny, naprawdę do mnie pasują. To eliminuje większość znanych modeli torebek – część z nich teoretycznie mogłaby mi się podobać, ale zdążyły mi się już tak opatrzyć, że znudziły mi się zanim nawet przyszło mi do głowy rozważenie ich ewentualnego zakupu. Taki wbudowany program antywirusowy na it-bags. Nie dotyczy to wyjątkowych klasyków, które mogę policzyć na palcach jednej ręki. Po drugie, za luksus uważam rzeczy zrobione specjalnie dla mnie, szyte na miarę – dosłownie lub w przenośni. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to zataczaniem pętli, wyłącznie dla przesiąkniętych nostalgią zapaleńców. Tak naprawdę to krok w przyszłość – skanery i drukarki 3D oraz inne tego typu technologie zaczynają otwierać mnóstwo możliwości w zakresie niedrogiej, precyzyjnej personalizacji, co określane jest często mianem „nowej rewolucji przemysłowej„.
  • „Experience”, czyli otoczka towarzysząca zakupom – nie wiem czy mieliście okazję zobaczyć video z wydarzenia zorganizowanego przez Alexandra Wanga. Jest przerażające. Fani marki zostali zaproszeni na tajemniczą imprezę, a po dotarciu na miejsce i długim oczekiwaniu zostali poinformowani, że wszystkie rzeczy, które znajdują się w całkiem sporym pomieszczeniu, mogą sobie po prostu wziąć, za darmo. Co działo się później, możecie zobaczyć na filmie – nie do końca wiadomo czy to autentyczna relacja czy ustawka z udziałem wynajętych statystów, mam nadzieję że to drugie. W każdym razie, jest to dokładna odwrotność tego, jak wyobrażam sobie luksusowe zakupy. Jeżeli mam zostawić w sklepie sporo pieniędzy, chciałabym robić zakupy w komfortowych warunkach, bez tratującego mnie tłumu, z kompetentną obsługą i bonusami typu darmowe poprawki krawieckie czy ewentualne naprawy.
  • Autentyczność – chcę płacić za prawdziwą jakość, nie czcze deklaracje używane przez dział marketingu. Rzeczywistą przyjemność z noszenia zamiast tej wmawianej sobie ze względu na znane logo i sporą sumę na rachunku. Jest to dla mnie wyjątkowo ważne, bo jako że moja szafa jest dość mała i nauczyłam się wybierać rzeczy, które mi się nie nudzą, posiadane ubrania i dodatki noszę więc nie tylko często, ale i długo. Wyzwaniem jest dla mnie rozróżnienie tych dwóch typów marek – o ile ostentacyjne logo na mnie nie działa, o tyle dość łatwo łapię się na historyjki o długoletniej tradycji, zamiłowaniu do rzemiosła czy rodzimej produkcji, niekoniecznie mające wiele wspólnego z prawdą. Jest to tym trudniejsze, że jak pisałam kilka tygodni temu, jakość to bardzo subiektywna sprawa, nie da się jej zmierzyć w żadnych jednostkach. Dlatego jeszcze sporo czasu planuję poświęcić na rozpoznanie różnych marek, by zminimalizować liczbę błędów przy wydawaniu większych sum.
  • Odpowiedzialność – jeżeli płacę dużo za produkt, chcę wiedzieć, że część tej sumy pokrywa zostawiającą możliwie najmniejszy ślad produkcję i przyzwoite płace dla pracowników. Nie myślimy o tym przy zakupie, bo ogromna część produkcji przeniosła się na drugi koniec świata. W fabryce nie pracuje już nasza ciocia i to nie nasza rzeka zabarwia się na zielono. Warto jednak o tym pomyśleć, choćby dlatego że skutki szybkiej mody być może jeszcze zdążą nas dosięgnąć.
  • Nowe technologie/funkcjonalność – technologia idzie do przodu i materiały mają coraz bardziej niesamowite właściwości. Jeżeli ktoś zaprojektuje ładny, miejski płaszcz, w którym będzie mi ciepło niezależnie od temperatury, czy buty, w których nigdy nie zmarzną mi stopy, chętnie się na nie zrujnuję finansowo.

Ciekawa jestem co wy uważacie za luksus? To bardzo indywidualna sprawa i w dużej mierze zależy od naszego podejścia – piszę o tym właśnie kolejny wpis, bardzo jestem więc ciekawa Waszych opinii. Jakie macie doświadczenia z towarami uważanymi za luksusowe? Koniecznie dajcie znać!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

138 thoughts on “Czym jest luksus? Część pierwsza.”

  1. Uważam, że moje życie jest całkiem luksusowe. Mam co jeść, mam gdzie spać, moje łóżko jest naprawdę wygodne, czytam ciekawe książki, oglądam piękne filmy, jadąc na uczelnie podziwiam Wawel, który o każdej porze roku wygląda wspaniale. Posiadam telefon, laptopa, lustrzankę i wszystko to, co się teraz nazywa rzeczami z wyższej półki. Mam czysto, jem pyszne rzeczy, otaczam się wspaniałymi ludźmi. Przynoszę psiakom w schronisku karmę i koce na zimę, bo mogę sobie na to pozwolić. Jestem zdrowa i mam na wszystko siłę. To jest prawdziwy luksus.
    A zakupy? Haha, moja dobra przyjaciółka kupiła sobie kiedyś buty. Piękne skórzane kozaki, obrzydliwie drogie. Wyjechała na studia i bardzo długo nie było jej w domu. Kiedy wróciła, pies z tęsknoty, dosłownie, zeżarł jej buty. Na reklamację szans nie było, buty poszły na śmietnik. Ot, taki luksus.

    1. Piękny komentarz! Mądre podejście do życia gwarantujące radość z niego w wielu sytuacjach, niekoniecznie wydając wielkie sumy na kolejne dobra.

  2. Wydaję mi się, że prawdziwy luksus albo już nie istnieje albo jest dla zwykłych ludzi, a nawet dosyć zamożnych ludzi, nieosiągalny. Do myślenia dają, jeżeli chodzi o ubrania, biografie wielkich projektantów, np. Balenciagi. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach nie szyje się już z takim kunsztem i dbałością o szczegóły. Historie o rozpadających się sukienkach haute couture Diora itp. mnie o tym przekonują. Może ostatnim bastionem luksusu jest Birkin bag?

    1. Zgadzam się, kiedyś ludzie biedni mieli torby, walizki, ubrania po dziadkach/wujkach/rodzicach i innych ludziach i rzeczy te służyły im naprawdę przez pokolenia. Jak coś się zniszczyło, zawsze można było spróbować to naprawić. A dzisiaj? prawdziwego rzemiosła i rzeczy ręcznie robionych można ze świecą szukać. I nie mam tu na myśli biżuterii ze szkła czy plastiku, którą co druga dziewczyna próbowała tworzyć w domu, w sobotę do południa. Chciałabym móc kupić rzeczy wykonane z dbałością o każdy szczegół. Inny problem jest taki, że takie właśnie rzeczy są dzisiaj nieporównywalnie droższe niż kiedyś. Ja rozumiem, że jakość musi kosztować, ale porównując koszty niektórych dóbr w obecnych czasach można się dopatrzyć bardzo wielu absurdów.

        1. oj niestety digger ale byly tansze chocby te glupie 15-18 lat temu. bylam wtedy nastolatką, ktorej rosla stopa a buty mialam zawsze skorzane, szczegolnie te zimowe. 2 pary mam do dzis – te ktore mialam gdy przestala rosnac mi stopa. dzis skorzane, zimowe „kamasze” kosztuja od 200 zl w zwyz, nie mowiac o kozakach, gdybym dzis byla nastolatka nikt nie kupilby mi 2 czy 3 par takich butow rocznie a wtedy ceny byly tak przystepne, ze moi rodzice po prostu mi te rzeczy kupowali. i nie to, ze dzis krucho z pieniedzmi. sytuacja finansowa jest taka sama (biorac pod uwage wszelkie denominacje i inflacje oczywiscie). teraz nawet wyroby skorzane w zwyklych sklepikach maja kosmiczne ceny.

          1. Zgadzam się z Tobą, wydaje mi się, że jesteśmy w zbliżonym wieku i ostatnio doszłam do tego samego wniosku. Buty skórzane były wtedy tańsze, chodziłam tylko w butach skórzanych, jeszcze nie tak dawno mój mąż kupował buty Wojasa bo były tanie, ale w pewnym momencie ich ceny wystartowały w górę. Dzisiaj zakup porządnych skórzanych kozaków to szalony wydatek.

            1. oglądałam dzisiaj wywiad ze Stellą McCartney na the Business of Fashion mówia tam o problemach z zanieczyszczeniem środowiska w czasie produkcji dóbr. No i produkcja rzceczy skórzanych, z prawdziwej skóry ma niewiarygodnie negatywny wpływ na środowisko, dużo większy niż produkcja ubrań, czy torebek z innego surowca.
              Może dlatego rzeczy skórzane stały się droższe?
              Może to i dobrze ze względu na środowisko(skoro skórzane rzaczy będą droższe mniej ich bedzie sprzedawanych i produkowanych)
              Chociaż nie wiem czy popularne marki obuwnicze przejmują się ochroną środowiska… Wydaje mi się, że dzieki nowym technologią podejżewam że skóre można zastąpić czymś innym o podobnej jakości i komforcie noszenia.

      1. Z tym szukaniem ze świecą to bym nie przesadzała. Masówka z Chin powoli wszystkim się przejada. Dziś w Polsce, gdzie jakość znów zaczyna być doceniana, powoli rodzą się firmy trudniące się wysokiej jakości rzemieślnictwem i rękodziełem. Sama projektuję i wytwarzam ręcznie biżuterię – i nie jest to biżuteria ze szkła i plastiku – choć również zaczynałam tworzyć w domu „w soboty do południa”. Zresztą, akurat rynek ręcznie wyrabianej biżuterii – wysokiej jakości – jest już dość mocno przesycony i naprawdę jest w czym wybierać.

  3. Dla mnie luksus to spelnienie naszych WSZYSTKICH oczekiwan zwiazanych z produktem (krem do twarzy, torebka, zakiet czy buty). WSZYSTKICH – i tych racjonalnych i tych emocjonalnych. Jak pisalam o ekskluzywnym kremie – pani ekspedientka ma byc mila gdy mi go sprzedaje, tak zeby cena mnie jak najmniej bolala, jego opakowanie, pudeleczko, napis ma byc powalajacy w moim mniemaniu, zapach ma byc BOSKI (chociaz tak praktycznie rzecz biorac zapach nie ma znaczenia dla kremu, ale to jest ten EMOCJONALNY LUKSUS), konstytencja nieziemska etc. No i tez racjonalne oczekiwania – doskonale dzialanie, kojenie skory, po prostu magia w kosmetyku, niesamowita wydajnosc itd.
    Wg mnie znalezenie takich produktow – zarazem pieknych i uzytecznych (czy to krem, czy torebka czy zakiet) to luksus.

  4. Dla mnie luksusem są te wszystkie rzeczy (przedmioty, ale nie tylko), które nie są mi niezbędne do życia i na które sobie pozwalam „bo tak”. Na przykład perfumy. Albo biżuteria. Albo gorąca czekolada dla poprawienia humoru, kiedy spokojnie najadłabym się prostą kanapką. I wszystko to, co jest piękne OPRÓCZ albo wręcz ZAMIAST bycia praktycznym. Cena jest rzeczą drugorzędną – bo też wiem, że diamentowa kolia nie tylko leży poza moim zasięgiem finansowym, ale również zwyczajnie nie pasuje do mojego stylu życia. Miałabym w niej jeździć tramwajem? :-)

  5. Wydaje mi się, że bardzo istotne jest to o czym wspomniałaś – luksus dla klasy średniej, czyli pomadki, perfumiki, torebunie z niższej klasy. Sprytny marketing sprawia, że przeciętny człowiek sięgając po tego typu produkty czuje błogosławieństwo ekskluzywnego świata, a to tylko złudzenie. W dodatku uczucie to jest tak przyjemne, że zwiększa to prawdopodobieństwo, że sięgnie po produkt kolejny i kolejny. Jestem pewna, że luksus nie zaczyna się od 3 tysięcy złotych, a pewnie od 25 tys funtów/euro/dolarów. Od lekturze „Dlaczego luksus stracił blask” na pewno wiem, że nie będę szczęśliwą posiadaczką torby od LV. Bo dla mnie ekskluzywna jest torebka z najlepszych skór, ręcznie robiona, z wielką tradycją wytwarzania. A nie torebka, która obiegła wszystkie kraje taniej siły roboczej przy okazji wykorzystując każdą lukę w prawie, by ostatecznie i tak widniał na niej napis „made in Italy”.

  6. Uwielbiam czytać Twoje , pełne swobodnej nienarzucanej inteligencji teksty :) Zgadzam się co do faktu, iż 'luksus ’ zmienił swoje znaczenie w ostatnich czasach, niestety masowość robi swoje. Ja posiadam swój własny poziom luksusu, wbrew pozorom nie zawsze musi być to torebka za 4000. Dla mnie często są to drobiazgi które , pomimo braku kłopotów finansowych, spełniam z wielką radością i traktuję jako luksus :)
    Pozdrawiam :)

  7. a jeszcze tylko dodam, co do tych luksusowych marek w rozpadzie… co myslisz o Mulberry? Brytyjska jakosc i tradycja?
    Moja wspollokatorka kochala swoja Mulberry (model Alexa) nad zycie i ledwo ja uzywala, „brala ja tylko na spacer”kilka razy w miesiacu.
    Po kilku miesiacach pasek zaczal sie rozklejac, odpadac od torebki (rozprul sie?), poszla, zareklamowala – dostala nowa. Po kilku miesiacach nowy problem – klamra odpadla i poszewka zaczela sie rozpruwac. Poszla, zareklamowal -dostala ogromne przeprosiny i kolejna torebke… Tylko teraz sie obawia jej uzywac i rozwaza sprzedanie torebki..Bo po co jej luksus co tylko stoi na polce, i nawet juz nie cieszy oczu bo jest strach ze znow sie cos rozpruje?
    Niefart? 2 razy z rzedu? Moze…..

    1. Nic nie wiem o Mulberry, zupełnie nic, bo nigdy się tą marką szczególnie nie interesowałam. Tzn teraz już wiem i jestem uprzedzona:) I współczuję koleżance, wyobrażam sobie jakie to uczucie, zwłaszcza że taka Alexa to faktycznie torba, w której można się zakochać. Miałam tak kiedyś z butami z Venezii (wiem, wiem że to zupełnie inna półka) i od tego czasu omijam ten sklep szerokim łukiem.

      1. Oj! O Venezii to ja już się kiedyś sporo naczytałam. Warto przejrzeć sobie fora internetowe przed zakupem butów tej „marki”. Tekst popieram w 100%. Z niecierpliwością czekam na drugą część. Przyznam szczerze, że czytuję Cię Asiu już ponad 2 lata i choć nie udzielam się tutaj zbyt często, to chciałam Ci pogratulować zmiany podejścia zarówno do blogowania, jak i do stylu życia. Masz wpływ na to, że zmieniam się razem z Tobą :) Dzięki!

          1. ha, co do Venezii, rzeczywiscie, buty mojej przyjaciolki (solidnie wygladajace sznurowane trzewiki za kostkę z brazowej skory) po dwoch latach doslownie ODKLEILY SIE od podeszwy. Zawsze twierdzilem, ze to kwestia niedbalstwa (nigdy w zyciu nie widzialem czegos takiego, no chyba ze rozpadające sie trampki), no, ale skoro to nie jedyny taki przypadek…

  8. Pierwszy komentarz dość dobrze oddaje moje wyobrażenie luksusu. To dla mnie bardziej stan umysłu, poczucia niesamowitego komfortu psychicznego, który niestety nie towarzyszy mi cały czas (jak to z luksusem – musi być w nim pierwiastek wyjątkowości). Żadna rzecz – czy to piękna torebka, czy komputer za kilkanaście tysięcy, nie zastąpią poczucia wolności, które odczuwam, gdy chwilowo nie tłamsi mnie żaden obowiązek, mogę oddać się zajęciom, które sprawiają mi stuprocentową przyjemność. Luksusem są szczęśliwe chwile w tym zabieganym świecie.
    A najważniejsze to i tak: ciepło, czysto, pachnąco, „najedzono”. Fajnie jeszcze mieć kogoś bardzo bliskiego i zaufanego, to dopiero luksus… :)
    Pozdrawiam,
    Kasia K.

  9. Przeczytałem z zainteresowaniem ponieważ chodzi mi po głowie podobny artykuł w odniesieniu do alkoholi.
    IMO trzeba zaakceptować fakt, że luksus nie wynika tylko z jakości, ale także, a może przede wszystkim, z niedostępności (czyli ceny). Tłumaczy to dlaczego można kupić płaszcz znanego projektanta za 100.000 euro chociaż uszycie najbardziej rzemieślniczo zaawansowanego płaszcza jaki tylko można wyśnić nawet w renomowanych pracowniach krawieckich Londynu czy Mediolanu będzie kosztować wielokrotnie mniej. Po prostu jakość jest zaledwie wstępem do luksusu, który dzięki kosztowności służy także określeniu statusu społecznego. Outletowe ubrania projektantów z gigantycznymi logotypami również określają status społeczny tylko, że oznaczają „aspirantów”, a nie klasę wyższą.
    A poszetkę Hermesa to bym nosił :P

    1. Bardzo podoba mi sie sformuowanie, ze jakosc jest wstepem do luksusu. Tylko jeszcze nie do konca wiem, gdzie przebiega granica- mam chec na jakosc, ale” luksus” mnie w ogole nie kreci (chyba, ze taki wynikajacy z definicji Asi czyli hand-custom-made itd).

  10. Luksus to dla mnie poczucie, że mogę wybrać. To czas, możliwość realizacji pasji. Nie jestem typem zakupowym, kupuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale to podobnie jak u Ciebie – komfort – nie tylko podczas zakupów, ale takze później.
    Nie mam materialnych marzeń (oprócz mieszkania z widokiem na Central Park ;p), ale jeśli miałabym kupić sobie coś co byłoby luksusową fanaberią to byłby to zegarek – ze złotą bransoletą, szwajcarski.

  11. Asia, wiesz, że zawsze Cię uwielbiałam i tym bardziej sprawia mi przyjemność obserwowanie Twojej ewolucji blogowej. Zresztą chyba obie ją przeszłyśmy, tylko nieco w innych kierunkach, choć oba uważam za dobre ;) Z przyjemnością i zaciekawieniem czytałam kolejny Twój wpis.

    Ściskam
    A.

    PS matko i córko co się na tym wydarzeniu Wang’a działo…

    1. zgadzam sie :) Pamietam was jeszcze ze stylio…I w sumie tylko Aife, Stylideigger i Ryfka poszly w odpowiednim kierunku – szanuja swoich czytelnikow i dostarczaja nam „prawdziwego sensu istnienia blogow”- dojrzale przemyslenia, emocje, inne spojrzenie, ciekawe argumenty, otwarcie oczu czy serducha. Pozdrawiam dziewczny!

  12. Ludzie chyba gdzieś stracili zrozumienie tego co jest luksusem. Skoro IPad jest dla nich luksusem a jest produkowany taśmowo w fabryce, to nie koniecznie chcę zrozumieć, że coś wykonane ręcznie może być drogie. Sama wykonuje ręcznie biżuterię. Czasem nad jedną bransoletką spędzam 20 godzin, a potem ludzie są oburzeni, że jest droga. Bo za 20 zł to by wzięli. Za 20 zł to niestety można w sieciówce kupić coś. Nie twierdze, że sieciówki są złe, ale jeżeli ktoś chce coś niepowtarzalnego, to to kosztuje. Nie robi tego sztanca, czy małe chińskie rączki. W przypadku mojej biżuterii robię to ja. Luksus to pewnego rodzaju unikalność. Dla mnie luksus to fakt, że nie spotkam na ulicy 15 osób w tym samym. Zawsze na luksusowe towary było stać niewielu, bo świat nie jest niestety równy. Jeżeli coś jest powszechne przestaje być luksusem.

    1. Nie demonizowałabym tak tej taśmowości w przypadku elektroniki, nie jestem pewna czy chciałabym mieć hand made iPada:) A co do powszechności i luksusu, to zgadzam się całkowicie!

  13. Za luksus jestem gotowa płacić, nawet dużo. jeśli trzeba oszczędzać nawet, żeby móc pozwolić sobie na dany przedmiot. Jednak jeśli zakup ma powodować wyrzeczenia, to musi być ich wart.

    Dla mnie podstawowym wyznacznikiem jest jakość, pojmowana subiektywnie jako doskonałość kroju, wykończeń, dopasowanie, ciekawy design oraz trwałość, która jest dla mnie wyjątkowo istotna, w wypadku akcesoriów, do których się przywiązuję oraz butów, które najchętniej nosiłabym do końca życia, bo mam wrażliwe stopy i każda nowa para to cierpienie. Wybieram naturalne materiały, pracę ręczną, jeśli to możliwe staram się, by rzeczy produkowane były w Europie lub w USA. A metka nie robi na mnie żadnego wrażenia i nie widzę powodu, by była uzasadnieniem wysokiej ceny marnego produktu.

  14. wiecie co dla mnie jest luksusem w sferze ubraniowej? haute couture by Moja Własna Mama. uczyła się zawodu w czasach, kiedy się to jeszcze opłacało, a mnie nauczyła rozpoznawać materiały, które po pierwszym praniu można tylko wyrzucić do kosza. och, jako zbuntowana nastolatka wcale mnie to nie obchodziło i niejednokrotnie uroniłam łezkę, kiedy „ten genialny sweter” po wyjęciu z pralki lądował w domku na drzewie dla kotów. od tamtej pory zwracam uwagę na wykonanie, materiał, detale. ze smutkiem omijam piękne rzeczy marki na „Z” i innych, gdzie wszystko jest jakby z papieru. oczywiście nie każdą rzecz można i opłaca się uszyć. dlatego moje zakupy to udręka. marznę w zimie, bo mam za mało swetrów. haha czemu? powody wymieniłam wyżej. jednak jeśli uda mi się już coś znaleźć, jestem szczęśliwa i dbam o to.

    szerzej pojęty luksus dla mnie jest wypadkową jakości, trwałości, subiektywnego piękna, dopieszczeniem każdego szczegółu oraz, co równie ważne, kompetentną obsługą. nie ma tu miejsc na żaden kompromis. traktuję to czarno-białych kategoriach.

  15. Mi samej luksus kojarzy się z czymś niedostępnym- i pewnie dlatego jest tak pociągający.Zdrowo zazdroszczę moim znajomym z Anglii nowych torebek Korsa, czy butów Louboutina, ale zdaje sobie sprawę, że to magia znaczka, marki, a nie świetnej jakości tych produktów. I znów wracamy do tematu jakości , czyli czegoś, na co ostatnio kładę największy nacisk. Bo jeśli ta luksusowa torebka nie idzie w parze z luksusowymi butami to cala otoczka pryska i większość ludzi pomyśli, że nosisz po prostu podróby. Wolę wiec zainwestować w kaszmirowy sweter, skórzane buty (mamy tyle świetnych polskich marek obuwniczych!) i torebki, niż w wspomniana wyżej torbę Korsa za 1200zł, którą maja wszyscy „aspirujący”.
    Czytajcie metki, wtedy unikniecie nieprzyjemnych niespodzianek i będziecie wiedzieć za co tak na prawdę płacicie :)

    1. A mogłabyś podać kilka polskich firm obuwniczych? Bo szukam czegoś dobrej jakości i we w miarę dobrej cenie, ale z butów Ryłko jestem średnio zadowolona, słyszałam również mieszane opinie o Wojasie, a innych marek nie znam. Chętnie trafiłabym do jakiegoś sklepu nie w galerii handlowej, gdzie zamiast płacić wywindowany czynsz mogą inwestować w jakość.

      1. Mogę Ci z czystym sumieniem polecić buty firmy Maciejka, moja Mama w swoich kozakach chodzi już zdaje się 3 czy 4 rok, a wyglądają dalej idealnie. Niezłe były moje marki Badura -trzymały się 3 lata. Kiedyś niezłą jakość oferował But-S (ale nawet nie wiem czy i gdzie da się kupić).

        1. 3 lata to duzo? hmmm moje bazarówki z eko skory tez trzymaly sie 3 lata :D:D:D to zdecydowanie za krotki czas jak na dobrej jakosci buty. jak juz pisalam powyzej ja mam 2 pary butow, ale powiem o jednej bo w niej chodze co sezon, zimowe „kamasze” dzis nazywane bikerami badz workerami – nie rozrozniam ich :D trzymaja mi sie juz 17 lat! jakby tego bylo malo, ze sie po prostu trzymaja to wygladaja jak kupione najwyzej rok temu a kozuch ktorym sa wyscielane wciaz w nich jest, podeszwy sie nie zdarly i sa bardzo elastyczne. i to jest wlasnie jakosc. na podeszwie napisana jest firma Next, ale przypuszczam, ze byla to jakas polska firma bo buty byly kupione na bazarku w czasach gdy made in china nie bylo jeszcze na taka skale jak dzis. patrzac na stan tych butow po 17 latach, mysle ze istnieje duza szansa,ze beda mi one towarzyszyc przez kolejne 20 lat. nalezy jednak pamietac, ze o skore trzeba dbac. tluszcze do skor albo pasty a buty posluza nam dluzej.

  16. Słyszałam, że firma Chanel nie przecenia swoich ubrań (podobno niszczą „resztki”). Zainteresowana śledzę także ceny ich perfum (choruję na jeden ich zapach) – nigdy nie są obejmowane promocją – to jest luksus. Nie miałam nigdy żadnego przedmiotu, który potocznie kojarzy się z luksusem (czyli najnowsze auto wartości mieszkania, torebki za 3000 zł czy nawet szminki sygnowanego logiem projektanta z Paryża czy Nowego Jorku) – raz umalowałam usta pomadką Chanel, pożyczoną od koleżanki i byłam bardzo rozczarowana – zeszła cała po 2 godzinach. Od szminki w takiej cenie oczekiwałabym megatrwałości. Trwałością i ponadczasowością powinno odznaczać się to, co określiłabym mianem luksusu.

    Luksusem dla mnie byłoby mieć czas na zajmowanie się w życiu tym, co lubię i niemusienie pracować na niechcianym stanowisku. Innego luksu nie chcę, bo mam wszystko, czego potrzebuję – jedzenie, dach na głową, rodzinę i przyjaciół. Mam się nawet w co ubrać i w dodatku w coś, co mi się podoba :)

    1. Warto poczytać o powiązaniach między markami Bourjois a Chanel. Podobno jest to ten sam kosmetyk w dwóch opakowaniach i dwóch cenach. Widać to zwłaszcza w przypadku różu do policzków.

  17. Spodziewałam się artykułu bardziej w tonie pierwszego komentarza. Zagadnienie, które przedstawiłaś, jest ciekawe, ale mi osobiście w najmniejszym stopniu nie kojarzy się z pojęciem luksusu – raczej, z braku lepszego określenia, ze szpanem.

    Komentarz Karoli nasunął mi na myśl historię, która zmieniła moje podejście do luksusu. Wyjeżdżając na studia wiedziałam, że czekają mnie ciężkie czasy. Widmo głodowania w Londynie, tyrania w każdej wolnej chwili… Chciałam kupić sobie coś na poprawę nastroju. Nie, chyba raczej żeby pamiętać, kim jestem. Co za absurd. Czy naprawdę wydawało mi się, że jestem dziewczyną kupującą drogie zegarki? Dość powiedzieć, że nigdy się nie przydał, a były momenty, kiedy nie miałam na autobus, żeby dojechać do pracy. Miałam więc idiotyczny gadżet, jednocześnie robiąc coś naprawdę luksusowego – studiując w Londynie, realizując wieloletnie marzenie.

  18. Ad personalizacji- ostatnio odkryłam tę stronę: http://uk.moodbyme.com/ , bardzo ciekawy pomysł i również uważam, że tak będzie wyglądała przyszłość, tylko akurat w tym wypadku mam wątpliwości dot jakości.
    Ad nowych technologii, kiedyś robiłam ogromny research dotyczacy uzywania nowych technologii w produkcji odziezy bardziej miejskiej niz outdoorowej i pare ciekawych rzeczy znalazłam. M in trencz z goretexu (ale bez kaptura i ocieplenia, cmon I want it all!), buty skórzane z membrana (goretex) i ociepleniem (calkiem przyzwoite, troche bikery) – ogolnie tu odsylam do strony Goretexu, bo o ile dobrze pamietam maja wyszczegolnione konkretne produkty :)
    na pewno wykosztuje sie na kurtke canada goose, chyba ze wczesniej niz mnie bedzie na nia stac wyprowadze sie do cieplych krajow ;)
    Ciekawa propozycja jest tez Icebreaker, maja pare prostych wzorow ale zdecydowalam sie w welne zaopatrzac w nieznanych brytyjskich sklepach.
    amerykanski chain store J Crew, ktory ma niektore rzeczy naprawde przyzwoite, ma równiez plaszcze ocieplane thinsulate.
    Stopy grzeje Emu, ale wiadomo szczyt wzornictwa to nie jest, niemniej poki zyja – nosze.
    Ogolnie zmierzam do tego, ze nie ma az takiej strasznej posuchy na tym polu, jednak mi sie wciaz marzy lepszy design, nieco lepsza dostepnosc.

    1. Super, wielkie dzięki za linki/nazwy, widziałam kilka lat temu podobny sklep z opcją kustomizacji, chyba z Japonii, ale za nic nie mogę teraz znaleźć adresu. Kurtka Canada Goose wygląda mega, a J Crew na pewno odwiedzę przy najbliższej okazji, pewnie w Londynie.

  19. Joanno, chciałam przekazać Ci, że dzięki Tobie i propagowanej przez Ciebie świadomej konsumpcji ja także całkowicie zmieniłam podejście do kwestii ubrań i nie tylko. Jeszcze nie tak dawno było dla mnie normą spacerowanie po galeriach bez konkretnego celu, byle by coś kupić. W tym momencie odwiedzam sklep, jeśli naprawdę czegoś potrzebuję. A znacznie większą frajdę sprawia mi ganianie po lumpeksach i wyszukiwanie perełek za grosze. To jest dopiero radocha! Przerażające jest to, co znajduje się w sklepach. Jak to kiedyś trafnie, chyba Ryfka, zauważyła: jak można kupować rzeczy, które już na wieszaku wyglądają jak szmatki? I faktycznie tak jest. Choć luksusowe marki są daleko poza moim zasięgiem, już nawet one, dzięki m.in. takim wpisom jak ten, nie są dla mnie czymś, bez czego moje życie nie będzie miało sensu. Luksus to sweter wydziergany przez babcię albo góralskie kapcie, które dziadek sam zrobił specjalnie dla mnie. W takich rzeczach czuje się duszę i nie są to już tylko zwykłe przedmioty. Uwielbiam, kiedy ubrania kojarzą mi się z daną wyprawą, czy osobą gdzieś poznaną. Takie skarby są dla mnie towarem luksusowym.

  20. Dla mnie to przedewszystkim „craftsmanship”, czyli jakosc. Np. 13 lat temu maz kupil mi zegarek marko „Gucci” , byl piekny pozlacany i w ogole cudny , niestety zloto zaczelo sie zmywac juz po roku , szkielko szybko sie podrapalo , takze potrzeba bylo wymienic zegarek na nowy . Wymieniony byl 10 lat temu na zegarek marki Longines -szwajcarska jakosc. Tak, po 10 latach wyglada prawie jak w dniu zakupu , szkielko wykonane jest z jaiegos szkla ktore w ogole sie nie drapie i bardz klasyczny ksztalt ktory zawsze wyglada elegancko . Ale za takie prawdziwe luksusy trzeba slono zaplacic, to ze cos ma logo „prada ” , czy „gucci” nie znaczy ze jest dobre jakosciowo. Powiem Ci jeszcze jak jest z cenami produktow. Otoz , my z mezem prowadzimy sklep optyk , sprzedajemy wlasciwie wszytskie znanae marki okularow .To co man powiedzial przedstawicielka firmy Ray Ban , mnie zdeka zaszokowalo. Bo tak , dwie pary okularow , praktycznie takei same , oba szkielka ze szkla , oba praktycznie tak samo wygladaj , kolor itd. Jeden $150 a drugi$250 , wiec sie jej pytam , „jak mozna wyjasnic cene , bo ja tego nie kumam ? ” a ona na to ze ” te hedne ,tasze , sa marketowane dla mlodziezy , a te drugie dla starszych ” . Dostajesz inne opakowanie i tutaj masz $100 roznicy . tak samo jest z kosmetykami i wlasciwie wszystkim . Eh temat rzeka …..

  21. Jestem ( nie) szczęśliwą posiadaczką torebki za 550 zł naszej rodzimej marki Loft, no cóż może to nie LV ale dla mnie to luksus.
    Torebkę reklamowałam już raz z powodu urwanego zaczepu, a teraz zamierzam reklamować jeszcze raz bo skóra (?) z której jest wykonana torebka porwała się jak kartka papieru, wkładałam rękę do torebki, żeby schować kluczyki i skórzana torebka się porwała, przy czym nie na szwie…
    Pozdrawiam

    1. to faktycznie luksus :/ w dzisiejszych czasach juz chyba nawet skora ktora z zalozenia powinna byc trwala, jest niczym made in china :/ to smutne w jakim kierunku podaza ten swiat. sprzedaje sie gowno w zlotym papierku za kosmiczne ceny i czlowiek rzekomo powinien sie z niego cieszyc? poza tym, jako osoba urodzona we wczesnych latach 80-tych i pamietajaca jeszcze koncowke lat 80-tych musze przyznac, ze tamte czasy choc ciezkie na pewien sposob byly lepsze. czlowiek dostal/nabyl pokretnymi drogami jakas rzecz, np pamieta ktos mini pianinka dla dzieci? w zestawie byla karteczka z nutkami. kurcze,jak dostalam takie pianinko w zerowce to przez kilka lat nieustannie wygrywalam wszystkie te melodie z karteczki. a dzis? dzieciaki maja wszystkiego tyle, ze nic ich juz nie interesuje i nie cieszy. to samo z doroslymi. wszystkie sprzety na wyciagniecie reki. tv, rtv, agd, aparaty, komputery, czlowiek sobie kupi a po 2 dniach o tym zapomina i porząda czegos innego,kolejna rzecz,kolejny gadzet. kiedys czlowiek cieszyl sie z mini konsolki z tetrisem przez kilka lat, gralo sie w to, az scieraly sie guziki albo az calkiem padla. nic dziwnego, ze dzis co raz wiecej ludzi łapie deprechy, z jednej strony czasy sa ciezkie bo wyzysk, drozyzna itp a z drugiej wszystko na wyciagniecie reki. jak nie złapiesz deprechy z powodu nr 1 to złapiesz z bezcelowosci zycia i nieumiejetnosci cieszenia sie z tego co masz z powodu nr 2.

  22. Ciekawy post :) Dla mnie luksusem jest to, co jest drogie ale jednocześnie ma bardzo dobrą jakość. Niestety coraz częściej płacimy tylko za „markę”, po czym produkt okazuje się klapą.

  23. Ja uważam, że słowo luksus w dzisiejszych czasach nabiera całkiem innego znaczenia. Kiedyś luksusowe oznaczało niedostępne, drogie itd. Teraz moda luksusowa wcale nie oznacza niedostępna np. Isabel Marant dla H&M. Jednak nie traci na tym, bo dalej wszyscy ją pragną i chcą mieć. Bardziej luksus to dla mnie otoczka stworzona w okół danej rzeczy, której efektem jest właśnie pragnienie tego. Nie wiem kto to tworzy ale dobrze mu to idzie bo sama się czasem na tym łapie ;)

  24. Dla mnie luksus urodowo-tekstylny, to wszystkie te rzeczy, co mi się marzą, a ich mieć nie muszę – perfumy, zegarek, wizyta u fryzjera, torebka-kopertówka. Największy luksus, na jaki kiedykolwiek sobie pozwoliłam, to moja szyta na miarę suknia ślubna w biało-czarne pasy – piękna i niepowtarzalna, pierwsza i jedyna sukienka, która idealnie na mnie leżała (przy wzroście 180 cm nie jest łatwo o sukienkę, której talia będzie wypadać tam, gdzie talia ;) Z przyczyn oczywistych miałam ją na sobie tylko raz i o ile nie zacznę chodzić rozdania Oskarów pewnie mi się już nie przyda. Ale i tak warto było :)
    P.S. Jeszcze raz chciałam Ci pogratulować Twojej blogowej transformacji – z niecierpliwością czekam na każdy kolejny wpis. Arcyciekawe!

  25. Nigdy wcześniej się nie zastanawiałam się nigdy nad tym, czym jest luksus.
    Dla mnie luksusowym jest to, że mam plecak Juicy Couture, który kiedyś dostałam, bo sama bym na to nie uzbierała. Kiedyś z nim w ogóle nie chodziłam, bo mi go było szkoda, ale uznałam, że to bez sensu i teraz go noszę, gdy tylko mi pasuje. Luksusem jest dla mnie też to, że mimo tego, że nie pracuję jeżdżę autem i mam wszystko, czego mi trzeba.
    Mam też wspaniałe relacje z rodziną, co wg mnie jest luksusem, bo mogę zawsze na kogoś liczyć. Mam też najwspanialszego narzeczonego na świecie i prócz niego nic mi nie potrzeba, ani luksusowych rzeczy, ani nieluksusowych, ale drogich rzeczy.
    Z nim mogę mieszkać w jaskini, bo jego miłość mi wystarcza i nawet najpiękniejsze buty od VW nie są mi potrzebne.

    PS Dzięki Tobie zaczęłam myśleć o zrównoważonych zakupach i zaczęłam oszczędzać na podróże. Dziękuję!

    Pozdrawiam

  26. okulary Prada to mój największy luksus – po miesiącu noszenia rozleciały sie… na szczęście wymienili na nowe, choć niesmak pozostał i mały strach, czy się to znów nie powtórzy… a całą pensję na nie wydałam…

  27. Bardzo ciekawy artykuł. Brakuje mi w nim jednego; nie mogłabyś podać adresów kilku sklepów (najlepiej internetowych lub znajdujących się w Polsce), które produkują takie dobra luksusowe lub rzeczy szyte na zamówienie. Oczywiście żeby ich produkty były warte swojej ceny!

  28. Sama szukam też odpowiedzi na to pytanie. Interesuje mnie ostatnio ten temat, trochę dzięki tobie :) Przeczytałam ostatnio książkę „Język rzeczy”. Jeden rozdział jest poświęcony właśnie luksusowi. Różnie jest on postrzegany. Ja chyba uważam, że rzeczy dostępne dla tzw. średnio zamożnych, dobrze wykonane i od projektantów to już luksus. Kupiłam okulary DKNY za 500 zł i są świetne, sprawdzają się idealnie, są dobrej jakości. To mi już wystarcza. Jeśli coś jest w średnio wysokiej cenie i ma dobrą jakość( bo zwracam na to uwagę, tak jak ty) to w moim pojęciu jest luksusowe.
    Jeśli chodzi o ubrania to uważam, że ubrania np. od polskich projektantów, marek są w pewnym stopniu luksusowe. Ubrania Simple są w cenach zary. Łączy je tylko cena. Jakości nawet nie można porównać. Ostatnio nie toleruję zary, ale to już inny temat. Simple reklamowało się kiedyś jako marka luksusowa. Potocznie nie wpisuje się ona w taką, ale w moim mniemaniu owszem.
    A Torebki po kilkadzisiąt tysięcy i suknie od Diora czy Chanel to według mnie obecnie kwestia, legend czy tradycji. Taka otoczka, która ma oczywisty wpływ na wysoką cenę.

    1. Aaa i jeszcze jedno. Chciałabym bardzo, żeby wróciła epoka dobrych rzeczy. np. Aby ludzie mieli w szafie trzy torby, ale porządne, kilka par butów, i niezbędne dodatki. Dwa paski do spodni. Portfel używany latami. A nie stos niepotrzebnych rzeczy. ..
      Inspirują mnie starsi ludzi, który mają kilka swoich niezbędnych rzeczy. Każdy znajomy, wie że dana rzecz należy do danej osoby. To jest piękne.
      Obecny konsumpcjonizm jest męczący. Myślicie, że to kiedyś wróci?

      To dopiero jest luksus, jak używamy czegoś latami i nie czujemy potrzeby zastąpić tego „nowością”!

  29. Poruszyłaś super ciekawy temat. Ze swojej strony polecam fajny raport Rynek dóbr luksusowych w Polsce, w całości dostępny tutaj: http://www.kpmg.com/PL/pl/IssuesAndInsights/ArticlesPublications/Documents/2012/Raport-KPMG-Rynek-dobr-luksusowych-Edycja-2012.pdf
    Twórcy raportu wyróżnili następujące grupy badanych:
    Osoby bogate – osoby uzyskujące miesięczny dochód powyżej 20 000 zł brutto,
    Osoby zamożne – osoby uzyskujące miesięczny dochód w przedziale 7 128 – 20 000 zł brutto,
    Osoby aspirujące do zamożności –osoby uzyskujące miesięczny dochód w przedziale 3 700 – 7 127 zł brutto.

  30. Pracując w dużej korporacji zauważyłam, że wszystkie osoby zajmujące się kwestiami technicznymi (internet, grafika, serwery, it, itp.) nie używają produktów firmy apple. A zasady mieliśmy takie, że w zależności od stanowiska można było dowolnie wybierać sprzęt w określonych sumach. Ludzie, którym dobry sprzęt potrzebny był do pracy wybierali najczęściej wypasione samsungi. Natomiast prawie wszystkie panie z marketingu i PR miały iPhony :) Cały ten luksus ze średniej półki (czyli właśnie Apple, Kors, część asortymentu Prady, Marca Jacobsa, Diora, Chanela, itd.) to tylko i wyłącznie marketing. Torba Prady za 4000 zł nie jest lepszej jakości od torebki np. Zuzi Górskiej. Ma jedynie logo, które ma zrobić z nas osoby sukcesu. Ta torebka ma potwierdzać naszą zajebistość i pokazywać wszystkim jacy jesteśmy wspaniali i bogaci. Najbardziej smutne jest to, że coraz młodsze pokolenia są wciągane w tą machinę. Mam w rodzinie 14-latka, który już drugi rok zbiera na BMXa za 2000 zł. Na zwykłym góralu jeżdżą wieśniaki. Więc lepiej nie jeździć wcale, niż pokazać że nas na coś nie stać. Ja w jego wieku nie miałam pojęcia jakiej marki jest mój rower, a tym bardziej sprzęt koleżanek i kolegów. Zresztą wystarczy spojrzeć na nogi gimnazjalistów – na większości królują conversy, które od zwykłych tenisówek różni znaczek. I cena.
    Ciekawe jest też to, że to zjawisko powoli zaczyna docierać do najmłodszych Polaków. Jeszcze kilka lat temu ubranka kupowało się w H&Mie, Smyku, najbogatsi w Zarze. Teraz wypada ubierać dzieci u polskich projektantów. Dzieci powoli zamieniają się w kolejne gadżety, świadczące o naszym statusie materialnym.

    1. nowobogactwo ludziom pozabieralo wszystkie szare komorki . tak stac cie na takie ubranka dla dzieci jak sie ma je tylk jedno , dla mnie luksus to posiadanie z 3 dzieci lub wiecej i wtedy pogadamy na co kogo stac ..piszesz ze logo robi z ciebie osobe ktora chcesz byc i dodaje prestiz , i to dziala , tak jest na prawde . jak widzisz u kogos torbe prady czy chanel i wypasiony pierscionek z brylantem to jakos sie te osobe inaczej zauwaza …

      1. Chyba problem nie tkwi w liczbie dzieci. Mam znajomych, którzy mają tylko syna i są bogaci (naprawdę bogaci, w raporcie podlinkowanym w komentarzach wyżej należą właśnie do takiej grupy) – ubranka kupowali prawie wyłącznie w H&Mie, jeansy dla dziecka z Zary za 150 zł były wg nich przesadą. Jeżdżą kilkuletnim fordem mondeo, mają stumetrowe mieszkanie z tarasem. Nie kupują ciuchów Diora, Chanela, bo i po co? Większe kwoty wydają jedynie na podróże. A są też tacy, którzy mają troje dzieci i wydają fortunę na ich ubranka. Więc chyba problem tkwi w mentalności, a nie liczbie dzieci :)

  31. Super ciekawy temat. Z luksusem to chyba tak to jest, że coś raczej uchodzi za luksusowe niż luksusowe po prostu jest. A więc póki co luksusowe mogą nam się wydawać marki jak Chanel, Prada, itd., ale z drugiej strony – czy luksusowe przedmioty mogą być produkowane masowo w azjatyckich krajach w okropnych warunkach i być dalej luksusowymi? Ogrom pieniędzy, które płacimy za „luksusowe” produkty idzie w marketing, aby tym produktom te otoczkę luksusu nadać.
    Dla mnie raczej luksusowe jest coś, co w pewien sposób mogłoby pokazać, że mam w pewien sposób klasę (nie wiem dokładnie jak to wyrazić, ale chodzi mi o pewien wizerunek/poczucie jaki/ie chcemy sobie wykreować przez takie luksusowe przedmioty).
    Ostatnimi czasy, klasę raczej kojarzę raczej z wyborami i postawami, które ukazują, że ktoś myśli o wpływie jaki nasza konsumpcja wywiera na ekonomię, społeczeństwo, środowisko. Także raczej wyroby ręcznie robione, lokalne, „fair trade”, z ekologicznych materiałów, wytworzone w możliwie wydajny sposób i z poszanowaniem osób pracujących przy ich produkcji.
    W ten sposób, blogi modowe, które chwalą się co chwilę kupioną nowinką, już mnie zupełnie nie interesują. A takie jak Twoje, które inspirują modowo, ale także nie przemilczają drugiej strony medalu bycia „na topie”, zyskują bardzo bardzo na plus.
    Pozdrawiam serdecznie

  32. Kiedyś kupowałam kremy pod oczy i do twarzy Shiseido. Bardzo je lubiłam – za piękne opakowanie, konsystencję i zapach. Potem trafiłam na artykuł ,który zaczynał się bardzo trafnymi słowami: „Czy twój krem na uczynić cię piękną? Nie, on ma zarobić pieniądze dla producenta.” Zainteresowałam się wtedy trochę składami kosmetyków i rozszyfrowywaniem łacińskich nazw składników kosmetyków. Okazało się, że pierwsze składniki moich ulubionych kremów (tych wymienionych na początku jest procentowo najwięcej w składzie) to sylikony i ropopochodne – taki luksus sobie serwowałam. Teraz każdorazowo sprawdzam skład kupowanych kosmetyków i mogę twierdzić, że jakieś 90% kremów produkcji firm uznawanych za luksusowe jest naładowane pochodnymi ropy naftowej, sylikonem i parabenami.
    Do odzieży mam trochę inny stosunek. Mam sporo rzeczy luksusowych marek, ale żadnej nie kupiłam w pierwotnej cenie – wszystkie pochodzą w wyprzedaży i outletów, po obniżce ok. 50% to maksimum ile te rzeczy i akcesoria są warte. Kupuję tylko te produkty luksusowe, które w mojej ocenie są tego warte z uwagi na piękne, niepowtarzalne wzornictwo i naturalne, dobrej jakości tkaniny i piękne, dokładne wykończenie. Oczywiście zaliczyłam parę wtop – spódnica Phillipa Lima zmechacona po pierwszym założeniu czy najbardziej niewygodne buty na świecie, w których nie da się zrobić jednego prostego kroku – a jakże, louboutiny. \z drugiej strony, kilka innych rzeczy czy butów noszę już kilka lat i uważam je za dobrą inwestycję. Generalnie zauważyłam też, że im bardziej te rzeczy z uwagi na stopniowy awans zawodowy zrobiły się dla mnie bardziej dostępne, tym mniejszą ekscytację wywołują. Dodatkowo raczej unikam popularnych „masthewów” i inwestuję w klasykę.
    Są dla mnie rzeczy, których cena jest dla mnie zwyczajnie niemoralna i nie kupiłabym ich niezależnie od poziomu zarobków – do tej kategorii zalicza się np. chanelka, Birkin i Kelly, Collier de chien. Zresztą, jeśli chodzi o Hermesa, to po przeczytaniu „W pogoni za torebką” odczuwam lekki niesmak, jeśli chodzi o politykę marki dotyczącą sprzedaży.
    Marką, która wg mnie winduje ceny wyłącznie z uwagi lansowanie wizerunku marki z dziedzictwem i historią, oferując jednocześnie słabej (porównywalnej do Zary, produkowanej w Chinach) jakości jest Burberry.

  33. Luksus jest mi całkowicie zbędny, a potrzeba luksusu jest śmieszna.
    Bo poczucie ogólnie pojętego dobrostanu czy dobrej jakości produktu jest dla mnie czymś absolutnie innym od luksusu, a wydaje mi się, że niektórzy wrzucają te pojęcia do jednego worka.
    Uważam, że ludzie znający swoją wartość, nie mający potrzeby rekompensowania sobie jakiś braków psychiczno-uczuciowych powodowanych różnymi względami w ogóle nie zaprzątają sobie głowy 'luksusami’.
    Jestem cięta na luksus ;)

  34. Asiu, niezmiennie lubię do Ciebie zaglądać, teksty są ciekawe i wartościowe. Bardzo podoba mi się też to, że za każdym razem jest mnóstwo interesujących komentarzy dopełniających Twoje słowa, dlatego też chętnie je czytam. Jeśli chodzi o markę Hermès, to muszę Cię niestety zmartwić. Mieszkam we Francji i kilka miesięcy temu oglądałam dokument właśnie na ten temat. Nie wiem, jak jest z ubraniami, natomiast jeśli chodzi o porcelanę, to dziennikarze wykryli, że jest w ukryciu produkowana w Czechach i sprzedawana potem jako 100% made in France. Już sam ten fakt kładzie się cieniem na wizerunku marki (nawet jeśli nie są to azjatyckie rynki, tak, jak pisałaś).

  35. Pisząc o tym co dla mnie jest luksusem, odniosę się do pewnego przykładu. Luksus kojarzy mi się z Mercedesem. To nie jest samochód, na który każdy może sobie pozwolić. Mercedes to wyższa półka. Dlaczego akurat odnoszę się do tej marki ? Bo miałam okazję go przetestować i mam porównanie z innymi samochodami. Ten luksus się czuję od pierwszej chwili. Kiedy w nim siedzisz, czujesz, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, wszystko jest dopieszczone i nie ma miejsca na żadne niedociągnięcie. Wiesz, że możesz na tym polegać. Ten samochód po prostu ma duszę. To nie jest tylko maszyna. Widać, że osoby, które były odpowiedzialne za jego stworzenie, nie wykonywali jedynie swojej pracy, ale dali mu trochę miłości, poświęcenia i całą swoją uwagę. Luksus to coś tworzone z miłości, zaangażowania i pasji. Z resztą, mogę na ten temat pisać i pisać, ale najlepiej samemu to stwierdzić i przejechać się Mercedesem, a najlepiej S-klasą. Wtedy się samemu zrozumie :)

    1. A mercedes A-klasy? Po co ludzie go kupują? Tam nie ma dopieszczenia i duszy. Co więcej, ten samochód bardzo źle wypadł w przeróżnych testach. Za te pieniądze można spokojnie kupić o niebo lepszy samochód, ale bez znaczka mercedesa. A właśnie dla niego (czyli synonimu luksusu) ludzie decydują się na niego. Klasa S to rzeczywiście luksus. Klasa A to „demokratyzacja rozpoznawalnego logo” :)

  36. Dla mnie luksusem jest to, że bez wyrzutów sumienia mogę pójść do sklepu/marketu i kupić sobie coś do jedzenia i nie tylko chleb i margarynę ale masło, czekoladę i świeże warzywa, owoce. To, że bez problemu mogę iść do lekarza prywatnie, iść do dentysty.
    Taki luksus przyziemny, ale dla świadomego człowieka chyba powinien być najcenniejszy i najważniejszy.
    Rzeczy materialne? owszem mieć swoje mieszkanie, auto- ważne, ale nie dla wszystkich. Luksus to także swoboda w podejmowaniu decyzji, być niezależnym w decyzjach, wyborach, no i przede wszystkim mieć te wybory przed sobą. Czasami nie łatwe.
    Luksus/wolność/ niezależność dają pieniądze. Mega smutne, ale prawdziwe.
    pozdrawiam :)

  37. Gratuluję współpracy z The Future Laboratory! Świetni są. Jeżdżę na ich wykłady z mojego uniwersytetu. Wiele ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Dwa tygodnie temu w Londynie było właśnie na temat luksusu. Następny jest w środę w Nottingham. Nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam!

  38. Bardzo, bardzo ciekawy tekst. Tak jak w przypadku modologii (pani Dominiki) – każdy tekst to dorzucanie kolejnych ciekawostek do szuflad w głowie. Bardzo zainteresowały mnie te skrawki u Hermesa – ciekawe czy inne domy mody pójdą w tą stronę i czy będzie to miało wpływ na cenę produktów.

    Z ciekawości – rzeczy Marc by Marc Jacobs są kiepskiej jakości? Pytam bo czasami pojawiają się w TK MAXX, niedawno miałam możliwość kupić torbę, ale wyglądała… kiepsko, sztucznie, nachalnie. Zdecydowałam się na Marc O’Polo jednak. Czasami żałuję (ah te metki!). Ale jestem ciekawa Twojej opinii.

    Co do luksusu. Dla mnie luksusem jest fakt, że mogę sobie pozwolić na różne szaleństwa, które pielęgnują we mnie pozytywną i dobrą stronę. Dlatego kupiłam flagę Litwy i niedługo jadę wspierać mój ukochany klub koszykarski Żalgiris Kowno na meczu we Francji. Bo czemu nie :) Dla mnie luksus nie ma nic wspólnego z „brandem”, choć przyznam, że czasami (chyba jak każdemu) oczy się świecę na widok torebek Furli na lotnisku :)

    Pozdrawiam serdecznie, dobrego dnia!

  39. Dla mnie luksus ma kilka odmian- ten ” codzienny” jak chwila lenistwa w domu, parku, z książką, na zakupach, w wannie, bez stresu i pośpiechu, za całą rodziną razem, bez zamartwiania się co mam jeszcze dziś zrobić i załatwić. Do tego „codziennego” luksusu zalicza się też ogólnie zadowalająca sytuacja życiowa. Luksus „prawdziwy” albo też bardziej wyszukany kojarzy mi się już tradycyjnie z drogimi rzeczami, na które można sobie pozwolić jeśli ktoś ma takie możliwości, podróżowaniem bez ograniczeń czasowych i finansowych, gadżetami, które tak na prawdę wcale nie są do życia niezbędne itd. Luksus to rzecz względna i dla każdego znaczy coś innego tak samo jak określenie ładny, szczęśliwy, bogaty, mądry itp. Chyba nic nowego nie odkryłam :) fajnie, że podejmujesz taki temat, czekam na następne wpisy z niecierpliwością. Sama nigdy nie miałam nic z rzeczy drogich projektantów, ale szczerze mówiąc nawet gdybym miała możliwość już teraz kupić drogą torebkę to nie wiem czy bym się na to zdecydowała, luksus zobowiązuje, bo jak masz jedną drogą rzecz to nawet głupio chodzić z super drogą torebką i np. płaszczem z sieciówy z przeceny i butami za 40 złotych, to uzależnia i niestety ale kupując jedną drogą rzecz zaraz musisz mieć następną, noszenie tylko jednej drogiej rzeczy zwłaszcza z rozpoznawalnym logo może być postrzegane jako „wiocha” i próba lansu.

  40. Wstrząsnął mnie Twój wpis, na dodatek zestawiony z pierwszym komentarzem Wilman. Zaczęłam się zastanawiać, czym jest dla mnie luksus. I stwierdziłam, że moja historia może być tego pewną alegorią.
    Na wakacjach przed studiami pracowałam w second-handzie i bardzo dobrze „modowo” wspominam ten okres. Piękne ubrania za grosze trafiały do mojej szafy. Na studiach nie było już tak kolorowo. Były najtańsze sieciówki, ubrania, które się szybko niszczyły. Jak na przysłowiowego studenta przystało, nie stać mnie było na coś lepszego, ale też nie miałam takiej potrzeby. Pamiętam, jak pewnego dnia trafiłam do sklepu, gdzie spodobała mi się praktycznie każda rzecz, która tam była, ale wtedy nie stać mnie było prawie na nic (a to był Promod!). Obiecałam sobie, że kiedyś będę tak „bogata”, że będę robić zakupy w tym sklepie i kupiłam chustkę. Oczywiście chustka się po kilku latach noszenia się przetarła i porwała, a ja bardzo rozczarowana wyrzuciłam ją dawno temu. Kilka lat po studiach przypadkiem wróciłam do tego sklepu, kupując sobie coś basic i sprzedawczyni zaproponowała mi kartę stałego klienta. Noszę więc w portfelu ze skóry znanej marki kartę stałego klienta do „mojego luksusowego sklepu”. Pointa jest natomiast taka, że choć teraz kupuję nie patrząc na ceny i metki, to bardzo staram się, żeby to były rzeczy dobrej jakości. Nawet jeśli to będzie sieciówka. Nie zawsze mi się to udaje, ciągle ubrania niszczą się, czasami nawet od leżenia w szafie. Ale mam swój wyznaczony kierunek i się próbuję go trzymać. Luksus dla mnie to możliwość wyboru dobrej jakości rzeczy, bez patrzenia na metkę. Ciągle się tego uczę i ciągle staram się pilnować, żeby tak w rzeczywistości było. Do osiągnięcia 100% sukcesu brakuje mi więcej czasu na zakupy, bo czasami gubi mnie to, że mam tylko pół godziny na zakupy..

  41. Dla mnie luksusem ostatnio są samotne dwie godzinki w bibliotece…
    Czyli, jak dla wielu osób, luksus to coś ciężko osiągalnego po prostu.

    I jeszcze tak sobie myślę, że jako społeczeństwo na dorobku, z kompleksem pięćdziesięciu lat do nadrobienia, jesteśmy bardzo podatni na „luksusowe” towary. Luksusowe, czyli takie, które dadzą nam poczucie przynależności do jakiejś grupy, elity. W kraju, gdzie ciągle masowy do granic możliwości h&m jest ciągle trudno osiągalny dla naprawdę dużej części społeczeństwa, hasła LV, Prada, czy Dior, są jak słowa klucze do zupełnie innego, bajkowego świata. Dlatego kiedy ktoś może sobie pozwolić na jakąś namiastkę – jedną torebkę, czy nawet ten portfelik, dokonuje zakupu z przeświadczeniem, że oto wkracza do świata znanego dotąd tylko z filmów, staje się arystokratą (i teraz już czas na fryzjera co dwa dni, kawior z szampanem na śniadanie i urządzanie apartamentu pryz Piątej Alei).

    pozdrawiam ciepło!

  42. Dla mnie luksusowy to wykonany z dobrego materiału, dobrej jakości. Warto zainwestować w jakąś rzecz trochę więcej jeśli naprawdę materiał i sposób jej wykonania są inne, lepsze :)

  43. Z pewnoscia w dobie, gdzie niemal kazdy towar wiekszych retailerow jest dostepny od zaraz, za jednym kliknieciem badz „tapnieciem” w ipada, luksusem jest unikatowosc: to, co jest ekstremalnie trudno dostepne (w postaci bardzo limitowanych serii danego produktu) i lub cos, czego nie mozna kupic za pieniadze (dajmy na to duza ilosc wolnego czasu dla kogos permanentnie zajetego). Plus otaczajacy doswiadczenie zakupu „experience”, nie tylko w handlu. Np w branzy hotelarskiej luksusem jest doskonaly, traktujacy goscia indywidualnie serwis, ale i jedyne w swoim rodzaju doswiadczenie. Byl tez kiedys taki film „The Game” z Michaelem Douglasem, gdzie nieprzyzwoicie bogaty bohater przechodzi wiele ekstremalnych perypetii (smierc bliskich, utrata majatku, tarapaty podczas ktorych ociera sie o smierc, ciagle poczucie zagrozenia). Okazuja sie one w koncu luksusowym, horrendalnie drogim prezentem zakupionym chyba przez brata bohatera – tych emocji, wspomnien milioner nie moglby kupic sam za zadne pieniadze. To bylo w jego przypadku apogeum „luksusu” i pewnie bedzie to wszystko zmierzac w te strone.

    Dla mnie osobiscie luksusem, na ktory sobie staram jak moge pozwalac, jest podrozowanie. Uwielbiam podrozowac, a luksusowe sa dlatego, ze w pracy nie daja mi tyle wolnego ile bym chciala :P Wiec jak sie juz uda mi spuscic z lancucha na wiecej niz dwa tygodnie, to jest dla mnie szalony, niewyobrazalny luksus :)

    1. To jak najwięcej tego podróżowania Ci życzę! Kwestia niedostępności jak najbardziej działa, wystarczy popatrzeć na kolekcje projektantów dla H&M, za które ludzie płacą astronomiczne sumy na ebayu czy allegro:)

  44. Wolę być, mieszkać z Babcią, która ma Alzheimera, niż Jej nie mieć. Bo to dla Niej prawdziwy luksus – mieć kogoś, kto sie Tobą zajmie, a nie odda do domu opieki.

  45. Do tej pory za luksus uważałam ubrania/dodatki kupione od polskich projektantów na różnych targach czy też strona internetowych typu Pakamera, Shwrm.
    Jednak każda taka rzecz prędzej czy później niszczy się szybciej niż rzeczy z sieciówek. A to szew puści, a to bransoletka wyblaknie, a to po praniu zrobi się szmata.
    Dlatego teraz nie patrzę ani na metkę, ani na cenę a… na skład materiału i wykonanie.
    PS. Super post! :) Komentarze pod nim również wnoszą bardzo dużo do dyskusji!

    1. Też mi się zdarzyło przejechać na polskich markach, np. Shumik 100% wysłał mi kiedyś spódnicę jak z koszmaru, brudną, podziurawioną i krzywo uszytą. Także na łatkę „młody polski projektant” też nie można się bezkrytycznie nabierać:)

  46. Całkowicie zmieniłam moje podejście do luksusu odkąd zaczęłam mieszkać w USA. Tutaj ubrania najlepszych projektantów można kupić za małe pieniadze nie mówiąc już o nadchodzącym „black Friday”. Za 10 dolarów kupiłam obudowe na mojego Iphone’a od Marca Jacobsa, bieliznę od calvina kliena komplet kupiłam za 20 dolarów. Sklepy typu Marshall czy TJ max są pełne markowych ubrań za czasami oblednie nisko cenę. Dlatego tez po powrocie nie wyobrażam sobie wydac dużych pieniędzy tylko dla metki. Lepiej przeznaczyć je na podróże. ;)

      1. polska to niestety kraj gdzie kazdy chce sie jak najszybciej „nachapac”, dosyc mała konkurencja jest na naszym rynku, nie to co w usa, tam ogrom marek i ogrom ludzi mogacych sobie pozwolic na wiele.

  47. Dla mnie luksusem będzie w ogóle możliwość dokonania takiego wyboru tzn. zakup rzeczy ze względu na jej walor estetyczny, jakość wykonania, unikalny charakter etc bez większego wpływu czynnika ekonomicznego.

  48. luksus to przenośnia, to tylko to co sprawia,że mamy czuć się dobrze,albo lepiej niż inni,w moim pojęciu luksusem jest jeśli dobrze się czuję ze sobą i w konsumpcyjnym świecie nie przywiązuję wagi do posiadania, luksus to wolność i przywilej nieposiadania, nie przywiązywania się do rzeczy materialnych, kogo stać na taki luksus? ;-)

  49. Przeczytałam kilka pierwszych komentarzy, gdzie dziewczyny mówią, że dla nich luksus to kubek gorącej czekolady, albo posłane łóżko. Ja ma zupełnie inne podejście do tego. Dla mnie luksus to przede wszystkim cena. Brzmi to trochę głupio, jeśli popatrzeć na to co ty napisałaś o markowych produktach i jakości. Ale większość ich produktów jest doskonałej jakości. Te kilka rzeczy, które rozpadły się, niestety się zdarzają, ale 90% to doskonała jakość, a co za tym idzie wysoka cena. Luksus dla mnie to noc w hotelu za 1000$ albo pozwolenie sobie na kupno pomadki za 500$. Ja na taki luksus pozwolić sobie nie mogę, al kubek gorącej czekolady, albo dobra książka to nie luksus dla mnie a przyjemność, zaspakajająca moje drobne pragnienia.

    1. Zgadzam się. Według mnie luksus czy dobra luksusowe wiążą się przede wszystkim z ceną i z tym, że nieliczni mogą sobie na nie pozwolić. Są to przedmioty które będą pokazywać innym osobom już na pierwszy rzut oka, że ich właściciel jest bogaty. Przedmioty drogie, które robią wrażenie, ekskluzywne samochody, apartamenty, ubrania i akcesoria znanych projektantów o niebotycznych cenach – to jest moim zdaniem luksus. Co nie znaczy, że na luksusie mi zależy, bo nie oceniam innych ani siebie na podstawie zarobków. Cenię sobie chwile relaksu przy gorącej czekoladzie, dobre książki, podróże itp. ale nie kwalifikuję tego jako luksus.

  50. Dorzucam kwestię: fair trade a luksus – może nic odkrywczego, ale może jednak warte zastanowienia. W różnych dziedzinach.

    Taki paradoks. Z chęcią kupię czekoladę fair trade i schrupię ją… od święta, a na co dzień, do polewy itp. sięgnę po tabliczkę, która kosztuje kilka razy mniej niż ta eko fair trade. To jest luksus.
    To taki wątek jedzeniowy, wszak w slow life się mieszczący.

    To tylko jeden z aspektów.
    Jak to się przekłada na cenę w innych branżach? Czy tak jest zawsze? Czy tak musi być zawsze?
    A może etykieta „fair trade” i „eko” służy sprytnemu budowaniu etykiety luksusu, może czasem na wyrost? Taki lep na klientów. Organiczna bawełna itepe. A my nie zawsze możemy to sprawdzić.
    Rzucam pytania otwarte. Sama się zastanawiam.

    1. no niestety w wielu przypadkow jest to wlasnie taki lep, czytalam i ogladalam juz kilka reportarzy na ten temat jak firmy kręcą, jak wyglada np eko zywnosc, jak wyglada produkcja bawelny z ktorej szyte sa ubrania pewnej sieciowki, ktorej to zrywanie i uprawa miala odbywac sie wlasnie fair trade a bylo to sciema. ja osobiscie w nic takiego nie wierze. fair trade powinno byc norma a nie luksusem za ktory pobiera sie dwukrotnosc ceny.

  51. Pingback: Luksus nieposiadania. | arystokreacja

  52. Luksus jest dla mnie synonimem wyjatkowosci relatywnej. To znaczy odczuwanej, wystepujacej u kazdego z nas i nie wyznaczonej zadna absolutna granica cenowa. Jezeli tak nie jest to nalezy raczej mowic o rozwarstwieniu spolecznym. Stad tez te duze logo, parter w sklepie, tasma produkcyjna. To tez luksus w swoim wymiarze demokratycznym. Bo prawo do niego ma kazdy, w kazdej epoce i w dowolnym miejscu na ziemi. Nie jest on niezbedny dla czlowieczenstwa ale jest jednym z jego wyznacznikow. Rosliny i zwierzeta nie postrzegaja go.

  53. Twój blog jest dla mnie niesamowicie miłą odskocznią od typowo szafiarskich blogów, uwielbiam czytać Twoje posty!
    A co do luksusu, to dla mnie produkt jest luksusowy, kiedy po prostu ułatwia mi życie, kiedy mogę mu 'zaufać’ i kiedy (w przypadku ubrań), nie muszę stać godzinami przed szafą i zastanawiać się, do czego będzie pasować. Uważam, że luksusem jest posiadanie rzeczy uniwersalnych i praktycznych, ale zarazem ładnych i ciekawych.

  54. super, super! kolejny artykuł, który utwierdza mnie w przekonaniu, że lepiej mieć mniej ale rozsądniej :) czy byłaby możliwość abyś stworzyła subiektywną listę marek, sklepów, miejsc gdzie warto kupić skórzane buty, torebki, dżinsy czy inne podstawowe/klasyczne elementy garderoby? Mam postanowienie kupować wyłącznie skórzane buty i torebki ale przeraziłam się że i takie produkty potrafią być bublami…

  55. Dla mnie luksusem są rzeczy używane – ciuchy, meble, dodatki, akcesoria. Wszystko, co już kiedyś ktoś nosił, prał, na czym siedział. Ich luksus polega na tym, że przez lata, będąc używane, dziś również wyglądają prawie jak nowe. Kupując je, często za niską cenę, mam pewność, że owe używane rzeczy będą mi służyć kolejne lata, nie zmieniając swojego stanu, faktury. Dodatkowo nie przepłacam, nie zasilam ponownie konta koncernów, które je wyprodukowały, nie dokładam do jeszcze większego wyzysku i cięższej, wytężonej pracy ludzi w fabrykach na Dalekim Wschodzie.
    Patrząc również na metki rzeczy używanych, które wypełniają moje szafy po brzegi, widzę znane, cenione, luksusowe marki oraz ciuszki z tanich sieciówek. Faktem zatem jest, że sieciówki nie zawsze wyprodukują coś wadliwego, co szybko się rozleci, ale taką pewność uzyskam dopiero wtedy, gdy ową, sieciówkową rzecz będę już nosić po kimś :)

  56. Dla mnie luksusem stała się praca, którą straciłam już kilka razy (umowy śmieciowe, trafianie na złych ludzi, którym dajesz serducho na dłoni, a oni to wykorzystują, redukcja etatów). Bardzo bym chciała zdobyć ambitną pracę, ze stabilnymi warunkami zatrudnienia, sensowną pensją, ale jest to dla mnie trudne jak pokazuje życie. Mam wykształcenie, wiele zainteresowań, prezencję, ale tak się jakoś dzieje, że brak pracy stał się moim największym kompleksem. Widzę, jak z dnia na dzień zmienia się mój charakter, moje podejście do innych osób, do samej siebie… Tracę samą siebie, nie jestem sobą. Coraz częściej mam poczucie, ze jestem nikim. Na studiach otrzymywałam stypendium naukowe, potem rektorskie. Myślałam, ze świat stoi przede mną otworem, że znalezienie pracy po studiach to prosta dla mnie sprawa, nawet nie po kierunku. Z zazdrością spoglądam na ludzi, którzy mają pracę, którą lubią i zastanawiam się, dlaczego posiadanie stałej pracy stało się dla mnie luksusem, na który mnie nie stać. :( Pozdrawiam Cię Joanno i gratuluję szczerze rozwoju!

  57. Ja straciłam niedawno pracę, idą swięta i dla mnie luksusem będzie móc je przygotować najlepiej jak tylko się da, luksusem bedzie ubrana choinka i czekolady mleczne pod choinką dla dzieci a na stole opłatek i zyczenia, cóz karpia zastąpie pangą, ale postaram się byc dobrej myśli.
    Podobno po chudych latach nadchodzą tłuste i tego muszę sie trzymac.
    Pozdrawiam wszystkich czytelników i autorke bloga zycząc juz radosnych swiąt pełnych blasku i luksusu :)

  58. Poruszyłaś bardzo ważny temat. Tak się składa, że byłam dziś na zakupach i chciałam pewną rzecz kupić w bardzo dobrej jakości i byłam skłonna dać za nią konkretną sumę. Skończyło się tak, że po przejrzeniu dwóch galerii handlowych poszłam do lumpeksu i kupiłam to co chciałam za śmieszne pieniądze. Nie wiem, czy to kwestia mody, czy globalizacji, ale te materiały wołają o pomstę do nieba! Nie mówiąc już o wykonaniu, nie raz zdarza mi się przy wyborze produktu znaleźć kilka takich samych specjalnie po to, by wybrać ten, któremu np. zamek się nie zacina albo nie wystaje z niego kawałek materiału.

  59. Kiedyś śmiałam się słysząc, jak angielskie damy w komediach mówiły o terapeutycznych właściwościach polerowania srebrnej zastawy, a teraz sama czerpię przyjemność z ręcznego prania swoich kaszmirków upolowanych w lumpeksie na wagę. <3

  60. Napisałam niedawno o luksusowych kosmetykach – wizję przepełnionych półek w łazience zilustrowałam kilkoma szklanymi butelkami, a w nich: mąka owsiana, kwas mlekowy, mąka z cieciorki, oczyszczona borowina i hydrolat różany. Wszystko tanie lub zrobione samodzielnie. Rzeczy, które w 100% odpowiadają moim oczekiwaniom i potrzebom. To jest mój luksus. Rzeczy będące ty, czym mają być, nie imitacja, wypełniacz i balast. Autentyczność.

  61. Przez dwa lata pracowalam w firmie zajmujacej sie sprzedaza odziezy, obuwia i akcesoriów luksusowych marek. Poczatkowo stwierdzalam wow ale ekstra sa te ciuchy, torby, butu… ale po jakima czasie zobaczylam, ze szalu nie ma, zwykle, zeby nie powiedziec szmaty po cenach mega przerazajacych!! A do tego jakosxc nie szla w parze z cena. Reklamacje felernych sztuk byly na porzadku dziennym. Czy to torby Ralph Lauren, czy buty Liu Jo czy Love Moschino… prym wiodl Armani i jego klasyczne torby, ktory kadzy chcial mieć… ogólnie po tym co widzialam, dotykalam i ogladalam, nawet jak mialabym tyyyyyle kasy, nie kupowalabym tych 'luksusowych’ produktow… lepiej ubrac wygodny dres i trampki :P a ladnemu we wszystkim ladnie i nie szata zdobi czlowieka i takie tam… Luksus to znaczy byc tym kim sie jest robic co sie lubi, kochac tego kogo sie kocha miec psa z merdajacym ogonem i duuuzo zdrowia zeby spelniac male marzenia… to jest luksus!

  62. Sama definicja słowa luksus naprowadza przeciętnego Kowalskiego do stwierdzenia faktu, że go na na to nie stać. Sądzę, że dla każdego człowieka pojęcie Luksus będzie oznaczało zawsze coś innego. Punkt widzenia zależy od naszej sytuacji, w której konkretnie się znajdujemy. Wyobraźmy sobie mieszkańca Azji, który przez 18 godzin dziennie pracuje na taśmie przy produkcji dla wiodących domów mody. Czy dla niego luksusem są dobra które wytworzył ? Nie. Dla niego luksusem jest odpoczynek, ponieważ jest to stan dostępny tylko dla wybranej grupy społecznej. Natomiast dla Kobiety, która na koncie ma np. 3 miliony $, produkt, który został wypuszczony z taśmy produkcyjnej, przy której pracuje wspomniany Azjata, jest towarem luksusowym w przypadku, gdy zostanie zaopatrzony odpowiednim logo firmy.
    Dla mnie luksusem jest nie ubieranie się w sieciówkach, tylko w polskich firmach. Nie dawno kupiłam botki za 300 zł. Niby mało, lecz jakości jest luksusem, na który nie pozwoli sobie żadna sieciówka. Polska firma produkująca buty ze skóry. Wcześniej kupiłam za ponad 300 zł, buty z firmy Mustang, nie wytrzymały jednego sezonu. Cena nie ma znaczenia przy luksusie, jakość go oznacza. Natomiast cena jest efektem ubocznym jakości :)

  63. Pingback: Luksus – czy możesz sobie na niego pozwolić? | Julia Ziółkowska

  64. Dokładnie! Zgadzam się w 100% z tym co napisałaś. Dla mnie definicja luksusu jest niemal identyczna, zwłaszcza, że jako posiadaczka rozmiaru 42/44, często muszę korzystać z usług krawcowej, bo „gdzieś odstaje”. :)

  65. Taka historia (niecierpliwych uprzedzam, że historia będzie na końcu wpisu): nie zarabiam zbyt wiele, dlatego musiałam dorobić się z czasem pewnego poziomu świadomości konsumenckiej, która każe mi kupować rzeczy dobrej jakości (zwracam uwagę na materiały i szycie) oraz produkowane przez firmy z tradycjami, bo wierzę, że więcej warte jest przekazywane z pokolenia na pokolenie „know-how” niż wyważanie otwartych drzwi przez młodych zdolnych, którzy wprawdzie mają np. fantastyczne pomysły, ale gorzej u nich np. z konstrukcją (odzieży, obuwia). Kocham ponad życie firmę Clarks – głównie za to, że każda para butów jest nieprawdopodobnie wygodna oraz za to (może to dziwne), że rozmiarówka trzyma się wymiarów co do milimetra. Niby drobiazg, ale dzięki temu mogę w ciemno kupować przez internet.

    A teraz scenka rodzajowa: opowiadam swojej teściowej, że właśnie czekam na nową parę Clarksów, ściślej: sztyblety. Pyta, czy są takie jak te, które ma na nogach – z VENEZII – podkreśla z naciskiem. Mówię, że trochę inne, na co słyszę, że to oczywiste, bo jej kosztowały prawie pięćset złotych. No brawo, myślę sobie, tyle że firma Clarks to brytyjskie przedsiębiorstwo z gigantycznymi tradycjami (powstała w 1825 roku), a Venezia to nasze rodzime przedsięwzięcie biznesowe zawiązane w połowie lat 90. Później doczytałam jeszcze, że nie jest to nawet firma produkcyjna, lecz dystrybucyjna – nadają jedynie własny znak firmowy obuwiu różnych producentów. Jedynym wspólnym mianownikiem ich obuwniczych „wytworów” jest kraj pochodzenia, czyli Włochy.

    Ja za swoje Clarksy dałam 230 zł i jak zwykle jestem z nich bardzo zadowolona. Żeby nie było – nie zniechęcam też do butów Venezii. Jestem pewna, że są bardzo dobre (za taką cenę wręcz muszą!), aczkolwiek wątpię, czy kupując je, ma się tę pewność, że konstrukcyjnie będą bez zarzutu. Ze względu na mnogość wytwórców obstawiam, że to raczej obuwnicza loteria…

    To właśnie określa moje podejście do „luksusu” (luksusu na miarę moich możliwości finansowych). Nie chodzi o to, żeby się szarpnąć na drogie buty, lecz żeby kupić je z głową i nosić z radością jak długo się da. :)

  66. Zastanawiam się JOANNA – czy przypadkiem nie pracujesz w dziale PR marki Clarks i nie robisz antyreklamy konkurencji…

    1. Tak przypuszczałam, że jak odwołam się do konkretnej sytuacji z życia, to mogę nie zostać zrozumiana. :) Historyjka jest autentyczna, a ja nie mam nic wspólnego z firmą Clarks ani z żadną inną. Chodziło mi o to, że warto w życiu kierować się wiedzą, a nie owczym pędem („wszyscy” mówią, że to dobre buty) i snobizmem (na pewno są dobre, skoro tyle kosztują). Nie stawiam znaku równości pomiędzy luksusem a dużymi pieniędzmi. Luksusowe mogą być przecież stroje uszyte przez krawcową, jeśli tylko skrojone są z dobrych materiałów, a to wcale nie musi oznaczać, że kosztowały majątek. Jeśli chodzi o buty, cenię jeszcze wiele innych firm niż wymieniona, z polskich np. Ryłko i czeską Batę. Wszystko to producenci o historii liczonej w dziesiątkach lat, co jest dla mnie przynajmniej po części gwarantem jakości. No po prostu tzw. stara szkoła, wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie i z roku na rok wzbogacana, tradycja – to są dla mnie wartości, w które warto inwestować swoje z trudem ciułane pieniądze. :)

      PS. Uwagę o byciu PR-owcem potraktuję w kategoriach komplementu. Bardzo bym chciała :)

  67. Dzisiaj słyszałam fajny cytat: „Luksus nie jest przeciwieństwem biedy, jest przeciwieństwem wulgarości” – Coco Chanel

  68. Co to byłby za luksus, gdyby człowiek przed kupnem każdej drogiej rzeczy zastanawiał się, czy zakup się opłaci, czy posłuży długo, czy jest potrzebny, idealny i z najlepszych materiałów? Ja bym się tak zastanawiała, dlatego ostatecznie nie kupuję luksusowych produktów, bo to nie dawałoby mi poczucia luksusu, a ciągłą niepewność. Luksusem byłoby beztroskie kupowanie drogich rzeczy, bezmyślne ich używanie i w końcu wymienianie na droższe. To byłaby postawa głupia, snobistyczna i jakże daleka mojemu sercu i portfelowi. Dlatego nie lobię luksusu. Lepiej kupić tanie byle co i nie mieć żalu jak się rozleci… minusem tego jest niestety zawalenie środowiska zużytą taniochą…

  69. Zdecydowanie w punkt! Dla mnie luksusem jest też możliwość wyboru, a szczególnie tego jak będę dbać o swoje zdrowie. Dla przykładu olejki konopiafarmacja -z legalnej konopi są dostępne w Polsce,ale ich cena nie należy to najniższych, natomiast uważam,że olejki CBD mają tak szerokie spektrum,że są warte każdej ceny. np. padaczka lekooporna. Jeżeli mam wybór mogę leczyć swoją chorobę naturalnie, albo być królikiem doświadczalnym dla wielu leków…mając wybór wybiorę zawsze to pierwsze.

  70. Luksus to dla mnie brak potrzeby kupowania czegokolwiek. Posiadanie małej ilości niezbyt drogich rzeczy, tak żeby np. na spacerze z córką móc spokojnie biegać z nią po kałużach, luksus wolności od myślenia o butach czy ubraniu że było drogie, że się poplami. Luksus to 10 min. spędzone z kimś bliskim w zupełnym spokoju.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.