Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

9 lat blogowej historii i duża zmiana

Cześć, tu Joanna – jak zwykle, od 9 lat.

Kiedy zakładałam tego bloga, byłam zupełnie inną osobą. I nic dziwnego – życie nastolatki tuż przed maturą wygląda po prostu zupełnie inaczej niż życie kobiety u progu trzydziestki.

Poza tym, niezależnie od wieku, w różnym czasie interesują nas różne rzeczy.

Wtedy byłam przekonana, że moda i ubrania to to, co daje mi największą radość. A moje miejsce jest w redakcji jakiegoś znanego pisma.

Dzisiaj, kiedy od czasu do czasu zdarza otrzeć mi się o świat mediów, myślę sobie “jak wspaniale, że na co dzień nie mam z tym nic wspólnego!”.


Blog o stylu? Na pewno?


W styczniu rzuciłam sobie wyzwanie “nie kupuję nowych ubrań przez rok”. Mamy czerwiec, a ja właściwie go nie zauważam. Nie jest dla mnie żadnym utrudnieniem.

W międzyczasie doszłam do wniosku, że nadmiar ubrań mnie jednak bardziej denerwuje niż cieszy i odkryłam slow fashion. Pozbyłam się większości ubrań, wróciłam do swojego bardzo prostego, trochę chłopackiego, ale trochę też dziewczęcego, nieco preppy stylu, który zawsze we mnie siedział i… to by było na tyle.

Oczywiście opisywałam też swoją drogę krok po kroku. Powstało mnóstwo artykułów na blogu, książka, odpisałam na niezliczoną ilość maili – a na jeszcze większą nie dałam rady odpisać.

Minęło kilka lat. Z każdym zdaniem napisanym na temat slow fashion miałam wrażenie, że piszę o czymś, co coraz mniej mnie dotyczy.

Nie wymyślę na temat dopasowania ubrań do stylu życia, pielęgnacji, “złych” i “dobrych” tkanin nic ponadto, niż napisałam do tej pory. Jasne, mogłabym zgłębiać temat niszowych tkanin, czy rozkładać na czynniki pierwsze temat rajstop, ale nie sądzę żeby było to potrzebne.

Uważam, że w mojej książce czy tekstach, które zebrałam tutaj, zdecydowana większość osób znajdzie wszystkie potrzebne narzędzia do dojścia do ładu ze swoją szafą. To w końcu nie jest fizyka kwantowa. Ba, myślę że do osiągnięcia 90% sukcesu wystarczy wprowadzenie w życie zaleceń z tego posta.

Osobom, które są w punkcie wyjścia, bo wciąż wydaje im się, że brakuje im wiedzy na ten temat, polecam zastanowienie się czy na pewno nie wpadły w pułapkę gromadzenia wiedzy i inspiracji. Bo to, że pozbycie się wielu nienoszonych ubrań jest w gruncie rzeczy prostą sprawą, nie oznacza że jest sprawą łatwą. Bardzo często jesteśmy do naszych nieużywanych rzeczy bardzo przywiązani i z różnych powodów ciężko się nam z nimi rozstać. Łatwiej jest wmówić sobie, że potrzebuje się jeszcze trochę doczytać, zaczekać na jeszcze jeden artykuł, niż zacisnąć zęby i po prostu zrobić to, co musi zostać zrobione.

A tym z Was, którzy po prostu lubią temat ubrań, stylu i szukają kogoś, kto podejdzie do niego z głową, polecam blog Marii Młyńskiej, Ubieraj się klasycznie. Maria ma niezwykłą cierpliwość do rozkładania kolejnych palet kolorystycznych czy części garderby na czynniki pierwsze i widać, że sprawia jej to ogromną radość.

Dla mnie slow fashion było narzędziem. Do uporządkowania sobie szafy, ale i porządków w głowie, zastanowienia się co naprawdę lubię, jak chcę spędzać czas, co jest dla mnie w życiu ważne. Mam wrażenie, że osiągnęłam odzieżową nirwanę – wiem co lubię, nie kuszą mnie nadmierne zakupy, czuję się ze swoją szafą bardzo dobrze i mam w niej to, czego faktycznie potrzebuję.

To narzędzie spełniło swoje zadanie – ubrania przestały zawracać mi głowę. Nie mam problemu ze spakowaniem walizki na wyjazd, zawsze mam co na siebie włożyć, moja szafa mnie nie frustruje, po prostu jest i dobrze mi służy.

Czuję jednak, że powiedziałam na ten temat większość rzeczy, które miałam do powiedzenia.

Nie jest to żadne rewolucyjne odkrycie. Na moim blogu od wielu, wielu miesiący temat odzieżowy przewija się dość rzadko i jeśli już, to raczej w kontekście upraszczania i optymalizowania sobie codzienności, niż dyskusji o modzie czy stylu.


Przewodniki zakupowe – tylko dla chętnych


Zdaję sobie oczywiście sprawę, że można do sprawy podejść od wielu różnych stron, pokazać przykłady różnych kobiet, ilustrować za pomocą różnych anegdot – nigdy nie wiadomo, co do kogo przemówi. Warto po takie treści zajrzeć na wspomnianego wyżej bloga Marii. Ja nie chcę tego robić, bo zwyczajnie mi się nie chce. Nie sprawia mi to frajdy, nie rozwija. I tu uwaga – nie mówię że moda czy ubrania są głupie i nierozwijające, po prostu nie jest to kierunek pasjonujący dla mnie.

Jeśli chcecie zobaczyć, jak sama stosuję slow fashion w praktyce, możecie śledzić mnie na Instagramie, zwłaszcza na Insta Stories – często pokazuję tam, w co jestem ubrana, zwykle są to jednak ubrania z second handów. Jeśli są ze sklepów, to na pewno nie z nowych kolekcji – tak jak pisałam, nie kupuję w tym roku żadnych nowych ubrań.

Wiem, że wiele osób chętnie korzysta z przewodników zakupowych, które publikuję od czasu do czasu na blogu – moim zdaniem to bardzo fajna forma, bo konkretnie pokazuje co według mnie jest warte zakupu i gdzie to można zamówić, plus zawsze dorzucam kilka wskazówek na co warto zwrócić uwagę przy zakupie danej części garderoby – w całym poście czy całej książce łatwo mogą umknąć, w takiej formie są podane na tacy i szansa na zastosowanie ich w praktyce jest większa.

z takich kolaży składają się przewodniki zakupowe – ten był z listopada

Dla mnie to też korzystna forma, bo dzięki niewielkiemu procentowi od Waszych zakupów mogę pokryć m.in. stałe koszty prowadzenia bloga.

Pojawiły się jednak głosy, że przewodniki niepotrzebnie nakłaniają do zakupu osoby, które przebywają na zakupowym detoksie, albo że pojawiają się zbyt często. Zgadzam się – w Internecie jest wystarczająco dużo miejsc, które podsuwają nam produkty do kupienia. I choć w przewodnikach zawsze zaznaczałam, że zakupy warto robić przemyślanie, to udało mi się wymyśleć formułę, dzięki której nie trafi nikt, kto nie będzie chciał z nich korzystać, nie trafi na nie przypadkiem.

Zamiast na bloga, będą trafiać prosto do skrzynek mailowych osób zapisanych na specjalną listę mailingową – osobną od mojego głównego blogowego newslettera. Jeśli jesteście zapisani na blogowy newsletter, niebawem wyślę Wam maila z pytaniem, czy chcecie je otrzymywać i podzielę listę – wszyscy nadal będą otrzymywać newsletter blogowy, ale przewodniki zakupowe tylko chętne osoby.

Jeśli nie jesteście zapisani na blogowy newsletter, a chcecie dostawać przewodniki zakupowe mailem, możecie się zapisać na listę osób zainteresowanych przewodnikami klikając w przycisk poniżej:

 

Zapisz się na przewodniki zakupowe slow fashion

 


Jak nie Style Digger, to co?


Wróćmy jednak do tematu bloga. Nie planuję zmieniać tego, o czym piszę.

Upraszczanie i optymalizowanie codzienności to temat, na który mogę mówić i mówić, a potem mówić jeszcze trochę. I tak jak teraz, pewnie jakiś odzieżowy temat od czasu do czasu się przewinie, jeśli poczuję że mogę nim wnieść coś nowego.

Po prostu, do tematyki mojego bloga przestała przystawać jego nazwa, wymyślona tuż przed maturą, kiedy z radia leciała piosenka “Gold Digger” Kaynego Westa, swoją drogą koszmarnie stereotypowa – wtedy w ogóle nie przyszłoby mi to do głowy.

Nie dość, że nazwa nie oddaje tematyki bloga, to jeszcze bez sensu jest po angielsku. Kiedyś pisałam w dwóch językach, ale od kilku lat piszę wyłącznie po polsku. Do tego dochodzą problemy z jej wymówieniem i zapisaniem. Do tego stopnia, że sama mam błąd na własnej stronie na Facebooku. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że to nie ja ją zakładałam.

To wszystko sprawia, że czuję lekką nutkę zażenowania, kiedy mówię komuś, jak nazywa się mój blog.

Jakiś czas temu, kiedy myślałam o przebudowie szablonu strony, który nie do końca spełnia moje obecne oczekiwania, przyszło mi do głowy genialne w swej prostocie rozwiązanie: mogę przecież tę nazwę po prostu zmienić.

Żeby nie tworzyć niepotrzebnych bytów i nie zrywać z całym swoim internetowym kapitałem, pomyślałam że zmienię ją po prostu na swoje imię i nazwisko – joannaglogaza.pl czy joannaglogaza.stronaob.pl.

Tak zwyczajnie. Jak u moich ulubionych blogerów – Alexandry Franzen czy Paula Jarvisa, których podziwiam za jasność przekazu i brak niepotrzebnego komplikowania.

Ma to jeszcze tę dodatkową zaletę, że daje mi wolność. Jeśli za pięć lat dojdę do wniosku, że chcę pisać o czymś zupełnie innym, nazwa nie będzie dla mnie przeszkodą.

Wiem, że wiele osób promuje podejście “zaplanuj sobie dokładnie, gdzie chcesz być za 10 lat”.
Ja tego nie wiem, wiem za to co planuję zrobić a najbliższych miesiącach i jakimi wartościami kieruję się we wszystkich swoich działaniach. Ale tak jak w 2008 roku, zakładając tego bloga, byłam zupełnie inną Joanną niż teraz, tak samo za tą kolejną dekadą pewnie będę miała zupełnie inne zainteresowania, plany i marzenia – jestem na to otwarta i już nie mogę się doczekać.

Uprzedzając pytania – problem “a co zrobisz, jeśli wyjdziesz za mąż” mam przemyślany.

Zmiana szablonu też nastąpi, ale później. Chcę ją dobrze przemyśleć i mam to zaplanowane dopiero na jesień. Nazwę planuję zmienić za to wkrótce – mam nawet gotowe nowe, tymczasowe logo.


 

Podsumowując – treść bloga się nie zmienia (choć mam plan na dodatkową, edukacyjną odnogę, ale o tym przy innej okazji), ale opakowanie przestało pasować, więc planuję je zmienić, w najprostszy możliwy sposób – na swoje imię i nazwisko.

Przewodniki zakupowe przenoszę do specjalnego newslettera – jeśli chcecie nadal je otrzymywać, zapiszcie się na specjalną listę mailingową, klikając tu.

Dajcie znać, co o tym myślicie, gdyby nie Wy, to dawno by mnie już w tych Internetach nie było, więc jestem oczywiście bardzo ciekawa Waszego zdania.

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

126 thoughts on “9 lat blogowej historii i duża zmiana”

    1. Ja również trzymam kciuki za transformację bloga, znając ciebie dopniesz wszystko idealnie. Masz rację, że przez 9 lat poglądy i nasze życie się bardzo zmieniło, ciągle dorastamy i interesuje nas zupełnie coś innego. Powodzenia.

      1. o, a ja myślałam że masz błąd w komentarzach – Styledigger brzmiało dla mnie lepiej niż Style Digger :D

        A co do zmiany nazwy — glogaza.pl super :)) powodzenia! Mam tylko jedno pytanie – nie obawiasz się, że będzie to powodowało trochę konfuzji? W sensie <> Z drugiej strony nawet Coca-Cola przeszła zmianę loga, więc nie ma się chyba co martwić o perfekcję na starcie :P

      2. ah! nie zdawałam sobie sprawy z tego, że robi to różnicę – myślałam, że to taka Twoja nazwa i że jest pisana razem :D ale faktycznie teraz widzę, że jak piszesz komentarze, to jest napisane osobno :D (niby anglistka z wykształcenia, a nie przykuło to mojej uwagi!)

  1. Twoje nazwisko jest już marką – absolutnie logiczna zmiana nazwy. A blog/ strona nadal pozostanie w moim TOP 5. Ściskam!

  2. trzymam kciuki! bardzo mądre posunięcie :) a gdybyś te tymczasowe logo chciała zamienić na docelowe to zapraszam do kontaktu – chętnie przyłożę do tego rękę :) pozdrawiam, Iga ze studia kreatywnego Brandoteka

  3. Uważam Asiu, że z tą zmianą nazwy to super pomysł :) A jak pokazuje przykład Andrzeja Tucholskiego, nic złego się po tej zmianie nie dzieje, możesz mieć jeszcze przez chwilę starą domenę, która będzie przekierowywać na nową, technicznie jest to całkiem do ogarnięcia.
    i Też się cieszę z oddzielenia przewodników zakupowych i wrzuceniu ich do newslettera.
    Także, dla mnie wszystko bomba, powodzenia! :)

  4. Ha! Ja nie przewidziałam zmiany nazwiska po ślubie ;) I nazwisko zmieniłam, ale funkcjonuję pod panieńskim, bo nie chce mi się wszystkiego w „internetach” zmieniać

  5. Hej! Ja mysle,ze to super pomysl i fajnie,ze blog bedzie zawierał Twoje imie i nazwisko. Proste i najlepsze rozwiazanie. Szkoda tylko,ze tak rzadko pojawiaja sie artykuly na Twojej stronie:/

    Uscsiki!

  6. Dzięki za podzielenie się przemyśleniami. Szczerze mówiąc długo zajęło mi nauczenie się nazwy tego bloga, teraz muszę poćwiczyć wymowę Twojego nazwiska – nie wiem czemu, ale jak polecam Twój blog znajomym to zawsze próbuje powiedzieć Joanna Glogaza , a wpada mi tam jakieś „ł” lub jakaś dodatkowa sylaba :D

  7. A ja bardzo lubię nazwę Twojego bloga, nie kojarzy mi się ze stylem w modzie, ale ze stylem ogólnie, w życiu. Takie życie ze smakiem, z uśmiechem, pełnymi garściami, ale nieprzesadne, nienarzucające się. Dla mnie zmiana nazwy bloga łatwa nie była, a gdy końcem końców ją zmieniłam, to pojawiła się Asia i blog poszedł w odstawkę. I teraz szkoda mi trochę tego mojego zaprzestania blogowania, i przyczyny szukam trochę w sobie, trochę w rzeczywistości, a trochę właśnie w tej zmianie nazwy. Ale u Ciebie widzę, że zmiana da Ci kopa, przestanie wiązać i ograniczać, i że odetchniesz z ulgą. Szkoda mi „styledigger”, łezka się w oku kręci… A, i absolutnie nie musisz się jej wstydzić, wręcz przeciwnie! Ale widzę, że decyzja już podjęta. Nie pozostaje mi nic innego jak ją uszanować i kibicować. Bo w sumie nazwa jest ważna, ale ważniejsza jest osoba, która za nią stoi. Powodzenia!

  8. śledzę cię od lat. uważam, że masz świetną intuicję. nazwa dotychczasowa rzeczywiście trochę drażni odkąd ty i ten blog nie szukacie stylu, bo już go dano znaleźliście. w prostocie siła – wersja z imieniem i nazwiskiem to świetny pomysł.

    poradniki zakupowe lubię – moim zdaniem rozsądnemu czytelnikowi (a tylko takich ci życzę) nie przeszkadzają.

  9. Uważam, że to super pomysł! Co prawda, jestem z tych, co czytają Cię od lat i do nazwy Styledigger mam po prostu sentyment, ale myślę, że warto pójść w swoje nazwisko, bo to już marka sama w sobie, niesie ze sobą kawał dobrej roboty i mnóstwo pozytywnej energii! A u mojego chłopaka na przykład nigdy się jakoś Styledigger nie przyjęło i zawsze, jak mu o czymś opowiadałam („A wiesz, Joasia ze Styledigger napisała to i tamto…!” „Hm?” „Joanna Glogaza!” „Aaa!”) to kojarzył Cię bardziej po nazwisku.

  10. mi sie styledigger kojarzyl, z szukaniem stylu zycia i bardzo dobrze mi pasował, ale imię i nazwisko tez jest spoko opcja

  11. A pamietam jeszcze jak „polowałaś” na domenę z końcówka .com i czekałaś aż komuś tam wygaśnie „licencja” (?) na joannaglogaza.stronaob.pl

    Chyba to było przy okazji poprzedniej zmiany szablonu. I jak się cieszyłaś z nowego logo i wpadniętm 'G’ ;)

    Trzymam kciuki za nowe szaty bloga.

    1. No i też zawsze myślałam, że nazywasz się GŁogaza. Dopiero jak w radiu kiedyś się sama przedstawiałaś to mnie zamurowało.
      Zawsze jak sobie wymawiam twoje nazwisko przez L, czuję się jak jakaś wileńska babcia :P

      1. A i owszem, były, pech chciał że raz jak chciałam pokazać jakiemuś znajomemu Twój blog to pomyliłam to com z pl i masz ci los;-)

  12. Super decyzja! A ja przy okazji tego postu, w końcu przeczytałam że jesteś Glogaza, a nie GŁogaza ;) Zamieszania w nazwie nie unikniesz ;p Pozdrawiam!

  13. Najważniejsze to działać w zgodzie ze sobą. Jeżeli uznałaś, że czas na zmiany, my jako Twoi czytelnicy, stoimi za nimi murem ;)

  14. Chociaż podczytuję Ciebie, Twojego bloga i Twoje książki od kilku lat, nigdy nie mogłam zapamiętać nazwy Twojego bloga – zawsze szukałam Cię po imieniu i nazwisku, więc myślę, że zmiana będzie korzystna. Nie twierdzę oczywiście, że aktualna nazwa jest zła albo że coś jej dolega! Chyba po prostu blogosfera rozrosła się ostatnimi czasy jak szalona i o wiele łatwiej rozróżnia mi się moje ulubione miejsca i treści, patrząc na nie przez pryzmat człowieka, który je tworzy, a nie nazwy, którą aktualnie reprezentuje :)

  15. Zmiana nazwy super pomysł, może w końcu nauczę się poprawnie wmawiać Twoje nazwisko :)))
    I jeżeli wolno mi wyrazić swoje zdanie to wszystko mi się podoba poza tym niekupiwamiem ubrań, w życiu minimalisty nie o to chodzi aby nie kupować tylko aby kupować to co sensowne, przemyślane i faktyczne potrzebne, tego mi tu brakuje bo czasem te stylizacje wyglądają i przepraszam Cię za to słowo- odrobinę niedbale.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne posty :)

    1. Moje stylizacje? W sensie ubrania, które noszę na co dzień? Dlatego właśnie przestałam je pokazywać na blogu – bo nie pełnię funkcji ozdobnych i nie chcę, żeby mi ktoś mówił, co powinnam założyć, a co nie:)

  16. Po zapowiedzi na stories trochę się bałam, że zmienisz aktualną formę. Cieszę się, że przy niej zostajesz.
    A zmiana nazwy to bardzo profesjonalne posunięcie.

  17. A może po prostu Glogaza?
    Krócej, bo bez Joanna, a Twoje nazwisko jest intrygujące i wcale na nazwisko nie wskazuje, jednocześnie nim będąc.

    1. Szczerze przyznam, że widząc adres joannaglogaza.pl pomyślałabym, że to pewnie blog. Widząc „glogaza.pl” zastanawiałabym się, czy to nowa wyszukiwarka, czy może jakaś firma od glazury :P

  18. Jestem jak najbardziej za zmianą nazwy, to całkiem fajny pomysł. To samo dotyczy przewodników, trochę kłóciło mi się to z ideą slow fashion.
    A co do samego tematu mody, porządkowania szafy, minimalizmu i tym podobnych – sama jestem zdziwiona, ile treści można wyprodukować na tak >trywialny< temat, jakim są nasze ubrania! Kurcze, przecież oprócz paru przydatnych postów (tak jak twoje teksty na temat składu materiałów, podstaw tworzenia garderoby i innych) nie ma szans, by napisać biblię na ten temat.

  19. W rozmowach na temat slow life i slow fashion przywołuję raczej Twoje nazwisko aniżeli nazwę bloga, więc jak dla mnie super pomysł :)

  20. Bardzo dobry krok. W sumie to już kilka miesięcy temu zastanawiałam się, kiedy to zrobisz. I najbardziej mi pasowało właśnie użycie imienia i nazwiska :) Jak widać to zupełnie naturalny (i bardzo dobry) krok!

  21. mi nazwa nie przeszkadzała, tak jak wielu dziewczynom wyżej, po prostu kojarzyła się z szukaniem stylu ogólnie – ale też nie znałam Twojego bloga w 2008, ba, nie znałam 3 lata temu. ale decyzję jak najbardziej rozumiem i w sumie popieram, to Ty się pod nazwą podpisujesz, więc powinnas się czuć dobrze i dumnie.

    jakkolwiek faktycznie glogaza.pl mnie osobiście też się mega podoba i podpisuję się, że jest intrygujące :D ale z drugeij strony fakt że jak wielu osobom jakoś leży mówić po nazwisku to mi do Ciebie nie pasuje :)

    powodzenia! bo pewnie trochę roboty technicznej Cię też czeka.

  22. Tak, zmiana to super pomysł, przyznam że nawet ostatnio zastanawiałam się czy aktualna nazwa jeszcze do Ciebie pasuje. Tak jak dziewczyny piszą- glogaza.pl brzmi extra, gdybym miała głosować, to właśnie na tę domenę:)

  23. Podpisuję się pod głosami, że jako czytelniczka od kilku lat (ale nie dziewięciu), zupełnie nie kojarzyłam tego „style” w tytule ze stylem w kontekście ubraniowym. Zawsze rozumiałam go jako styl życia i stuprocentowo pasował mi do treści bloga, prosty, ale niebanalny :) Z drugiej strony, rozumiem, że Ty postrzegasz to inaczej, bo kojarzy Ci się zdecydowanie jednoznacznie.

    Trzymaj się ciepło, lub niezbyt ciepło jeżeli do Warszawy dotarły już upały :D

  24. Joanna, podziwiam Cie za to że potrafisz sobie zawsze znaleźć jakiś sprytne rozwiązanie!;) moim zdaniem też nazwa styledigger się trochę przeterminowała:) powodzenia :)

  25. Podoabają mi się pomysły z użyciem samej glogaza.com, ale mogłoby być też jglogaza.com :) Całe wydaje mi się takie dłuugie i niepraktyczne,a w atkiej formie jest całkiem przyjemnie :) Chociaż ja i tak się przekieruję z feedly, więc nawet jak się nazwiesz joannakonstantynopolitańczykiewiczównaglogaza to i tak trafię!

  26. Alicja Szeloch

    Szczerze mówiąc, juz gdy wydawałaś książkę, zastanawiałam się, dlaczego nie zmieniłaś jeszcze nazwy na imię i nazwisko :) Dla mnie to od dawna jedyna uznawana przeze mnie opcja :)

  27. Asiu doskonale Cię rozumiem! Też jestem typem człowieka, którego interesują różne rzeczy i choć bloga mam od niedawna to nazwa w niektórych planach już zawadza ;)
    trzymam kciuki i będę zagladac- jak zawsze ?

  28. Imię i nazwisko to zawsze dobra opcja i marka sama w sobie. A przecież polskie prawo nie obliguje do zmiany nazwiska, to już ustalenia między mężem a żoną. Ja swojego zwyczajnie nie zmieniłam. Z resztą wiele osób posługuje się panieńskim nawet po ślubie i zmianach w papierach.

  29. Asiu, świetny pomysł ze zmianą nazwy i jak najbardziej w punkt. Myślę że czytelnicy juz dawno zorientowali się że Twój blog to teraz bardziej lifestyle niż poradnik modowy. A jeśli chodzi o nazwę, to super że bez dziwnych haseł. Przecież to co napisalas do tej pory, plus to, co dodasz w przyszłości definiuje Ciebie: joannaglogaza bylo i bedzie :) nie potrzeba do tego nicka.

  30. Do czytelniczek twojego bloga dolaczylam dość późno, ale mogę powiedzieć ze pochłonęłam twoje 2 książki w zwrotnym tempie. Nazwa Style Digger nie podobała mi się nigdy, bo jest ciężka. Taka toporna a ty wydajesz się być taka lekką, dziewczęcą. Dlatego też bardzo popieram chęć zmiany nazwy. Ja zakładając bloga wymyśliłam taka nazwę że mogę pisać o wszystkim i nazwa będzie pasować. Skupiam się jednak na swojej pasji, którą jest naturalną pielęgnacja i tworzenie naturalnych kosmetyków.

  31. Kibicuje zmianie. Wszyscy razem z Tobą dojrzeliśmy do niej;) Czy dla osob nie polsko języcznych będzie to osiągalne do zapamiętania? (Rozumiem, ze treści nie są po ang, ale czasami ludzie sięgają po treści nawet, gdy nie wszystko jest rozumiałe a Google oferuje translacje).
    I pytanie, czemu tymczasowe logo a nie docelowe..?

    Powodzenia!

    1. Myślę że ludzie, które tłumaczą moje treści translatorem to jakiś promil promila, o ile w ogóle istnieją:) A logo tymczasowe, bo zmianę szablonu i całej identyfikacji wizualnej mam zaplanowaną dopiero na jesień – wtedy czas ma osoba, z którą chcę przy tym pracować.

  32. A może Life Digger? Jakoś tak ciężko teraz byłoby przestawić się na imię i nazwisko. Właśnie wyraz digger przyciągnął mnie do wejścia na bloga.

  33. Bardzo dobry pomysł na zmianę! Jestem tu od niedawna i właśnie prawdę mówiąc średnio mi pasował tytuł bloga do jego treści ;)

  34. Czytam Twojego bloga od jakichś 7/8lat i dopiero jakiś miesiąc temu zrozumiałam znaczenie nazwy style digger…brawo dla mnie! I kiedy tylko ją pojęłam, nie mniej jednak nazwa była dla mnie sporym zaskoczeniem, bo odniosłam wrażenie, że nie pasuje już do tematyki bloga.
    W związku z tym, uważam, że super, że zmieniasz nazwę na własne imię i nazwisko, zminimalizowanie postów o modzie też uważam za konstruktywna zmianę.
    Innymi słowy, zmianu- jestem za! Bardzo lubię Twojego bloga, bo piszesz o sensownych rzeczach i oby tak dalej :) Myślę, ze kiedyś możesz być wymieniana przez podręczniki jako filozof szkoły „wolnego życia i minimalizmu materialnego”
    Powodzenia!

  35. Dobra decyzja! Ja chyba nigdy nikomu nie powiedziałam: „to było na style digger”, natomiast: „to było u „Glogazy” padło z moich ust wielokrotnie :) Trzymam kciuki!

  36. Jeszcze jedno – ja bym się i tak bardzo cieszyła nawet na posty o niszowych materiałach i rajstopach :D Po prostu uwielbiam czytać Twoje teksty ;)

  37. Italiana (Justyna)

    No i świetnie! Przecież stare treści nie znikną, a tak jak napisałaś, ludzie się zmieniają. I Twoi stali czytelnicy pewnie też są już na tym innym etapie.
    Ja tu zawsze zaglądałam z przyjemnością, ale odkąd poruszasz tematy kursów online i marki Twojej, to tym bardziej, bo tak się znam na ubraniach, jak nie przymierzając na fizyce kwantowej (muszę w końcu Twoją książkę kupić!, jestem już stara i wypadałoby to ogarnąć :D)

    Ja sama startuję teraz z nową tematyką, ale niestety grupy docelowe zupełnie rozbieżne

    Co do nazwy to ja ciągle zostałam wszędzie italianą, co prawda to ksywa a nie nazwisko, i to jeszcze po panieńskim, ale mam sentyment do tej nazwy :D

      1. Przepraszam, jeśli to jest zbyt osobiste pytanie. Planujesz zmienić nazwisko po ślubie czy zostaniesz przy panieńskim? Zastanawia mnie jakie mogą być ewentualne konsekwencje formalno-prawne posługiwania się różnymi nazwiskami. Jeśli w ogóle jakieś są? Interesuje mnie to, bo temat też może trochę mnie dotyczyć :)

        1. Nie wiem, ale jakiej decyzji bym nie podjęła, to nie planuję zmieniać swojego „internetowego pseudonimu artystycznego”:) Myślę, że konsekwencji prawnych nie ma to żadnych, poza sprawami typu umowy, faktury, stopki newsletterów itp, gdzie oczywiście musi być prawdziwe nazwisko. Nie ma obowiązku występowania w Internecie pod swoimi prawdziwymi, mogłabym podpisywać się i jako Paloma Blanca, gdybym miała ochotę;)

          1. Dzięki za odpowiedź. Obawiam się, że inne nazwisko w przypadku umów i faktur może wprowadzać trochę zamieszania. Oczywiście jest też opcja połączenia dwóch nazwisk. Może to jest jakieś rozwiązanie :)

            1. nazwa strony internetowej to jak nazwa firmy- nie musi zawierać prawdziwego nazwiska. Osoba prowadząca działalność-przedsiębiorca- ma swoje dane i to tam musi się wszystko zgadzać.

            2. jest jeszcze taka możliwość, żeby mąż przyjął nazwisko żony, osobiście bardzo polecam takie rożwiązanie! :)

        2. Ja planuję mieć podwójne nazwisko – pierwsze panieńskie i drugie po mężu. Dzięki temu w branży nie stanę się nagle anonimowa (klasyczny problem kobiet z branży kreatywnej). Myślę, że to rozwiązuje wiele problemów ;)

  38. Mi też Style Digger kojarzył się z kreowaniem stylu w życiu w ogóle i wyłuskiwaniem perełek chwil i dobrej jakości z wszechogarniającej nas na każdym kroku tandety i miernoty :)

    Jednak zmiany jak najbardziej popieram – najważniejsze czuć się sobą!

    Strasznie jestem ciekawa zmian, szczególnie tych wizualnych!

    Powodzenia! Lisia Kita

  39. styledigger to marka, szkoda się jej pozbywać
    logo mozna zmienić, ale nazwe czegos co od tylu lat funkcjonuje juz ciezko
    osiagnelas tyle pod tą nazwe, ze odcinanie sie od styledigger to jak oddanie psa do schroniska :(
    Twoj blog jest polecany na wielu innych stronach, Twoje wpisy byly linkowane na wielu innych blogach
    to bardzo cenne wpisy z dłuzszym terminem waznosci niz tylko bieżące przemyslenia – po zmianie domeny,
    to wszystko co bylo linkowane na innych stronach nie bedzie juz dostepne dla zwyklego smiertelnika

  40. Trochę się, eee, przestraszyłam przez ten długi wstęp, a tu się okazało, że chodzi właściwie tylko o zmianę nazwy. :’) Mnie się podoba ten pomysł, głównie dlatego, że angielska nazwa słabo pasuje do bloga pisanego w całości po polsku. Powodzenia. ^^

  41. Ja noszę żałobę po tacie i w związku z tym na strych wyniosłam 2 wory ubrań, bo lubię pstrokaciznę i kolory. Zostało kilka ubrań klasycznych, ciemnych i powiem Ci, że czuję się ładnie. Powoli wnikam w tą czerń.
    A na co dzień – paseczki.

  42. Asiu! Ja z Tobą jestem od niedawna- dostałam Twoją książkę „Slow Life” w prezencie- tak o Tobie się dowiedziałam. Zaglądam do Ciebie w wolnej chwili, zawsze wtedy w wyszukiwarkę wpisuje Twoje imię i nazwisko- jakoś nazwy bloga nie mogę zapamiętać ;)

  43. Absolutnie popieram, abyś zrobiła to, co czujesz :) A zmiana bloga na imię i nazwisko jest bardzo okej! Sama o Tobie od dawna już nie myślę jak o „Styledigger” tylko właśnie Joannie Glogazie :)

  44. a ja dlugo w ogóle myślałam, że nazywasz się „głogaza”, tylko przez internety piszesz bez polskich znaków ;)
    podoba mi się to, jak wyewoluowały te blogi, które zaczynałam czytać 2008 roku jako szafiarskie (ps: bylam tak blisko tego, żeby do Was dołączyć jako szafiarka), faktycznie jest to jakiś pamiętnik dojrzewania. i musze powiedziec, że sama siebie wole jako kobiete przed 30-stką niż dwudziestolatkę.
    a zamiana nazwy na pewno Ci nie zaszkodzi, chociaż ta zawsze mi się podobała, obciachu na pewno nie ma :)

  45. Cieszę się na zmiany, lubię takie przemyślane zmiany.
    Na Twojego bloga trafiłam przez konkurs, w którym można było wygrać aparat, w konkursie chyba nie wzięłam w końcu udziału, ale na blogu zostałam. :)

    pozdrawiam

  46. Należę do grona tych wspomnianych przez Ciebie osób, które miały problem z wypowiadaniem nazwy bloga i nie wiedziałam, kiedy mówię poprawnie, a kiedy nie. Częściej mówiłam też mojemu R. że czytałam coś u Asi Glogazy, niż na Style Digger, dlatego uważam, że zmiana nazwy to świetna decyzja :)

  47. Mam i ja przećpanie wiedzy, a po przeczytaniu tego wpisu do listy „do przeczytania” dojdzie jeszcze Esencjalista. Czy jestem beznadziejnym przypadkiem ?

  48. Wow, już 9 lat… Właśnie jestem w takim wieku w jakim byłaś zakładając ten blog, za mną matura, przede mną studia… ciekawe co ja o sobie powiem za dekadę, jak się zmienię ;)
    Przychodzę tu zawsze z przyjemnością, lubię Twoje wpisy, specyficzny, bardzo przyjemny klimat zdjęć i i dobrze merytorycznie skonstruowane teksty :) Gratuluję Ci tych 9 lat i tej gigantycznej metamorfozy z podejściem do mody. Podziwiam taki roczny detoks ubraniowy, to naprawdę duże wyzwanie, ale jeśli Ty nie czujesz w związku z tym dyskomfortu to tylko potwierdza jak stałe i chyba też dojrzałe podejście do mody masz :)

  49. Joasiu, Twoje imię i nazwisko są marką same w sobie. Bardzo dobry pomysł i ….po prostu cieszę się, że jesteś :-)
    Pozdrawiam !

  50. Jeśli zmiana ma dać Ci pozytywnego kopa i sprawić, że będzie jeszcze lepiej, to nie ma co się zastanawiać. Też już Cię kojarzę od dawna z nazwiska, ale do nazwy jestem tak przyzwyczajona, że się nad nią specjalnie nie zastanawiałam :) Powodzenia z tymi wszystkimi formalnościami związanymi ze zmianą.

  51. Ojej a ja sama już mam trochę sentyment do Style Digger!!! Nie zmienia to faktu że kocham zmiany a więc po chwili zadumy już nie mogę się doczekać co dalej!!!

  52. jedyne w czym ja widzę problem, to fakt że sporo osób już utożsamia Ciebie z tą konkretną nazwą. w momencie kiedy ją zmienisz na pewno pojawi się ktoś kto ją chętnie przejmie. jesli będzie robic fajne rzeczy, to wszystko będzie dobrze i miło. ale bardziej prawdopodobne jest to, że będzie chciał skorzystać z Twojej dobrej sławy i w jakiś sposób ją wykorzystać. I jasne, możesz trąbić i zmianie nazwy, o odcięciu się od starej wielkimi literami na prawo i lewo, ale pewnie zawsze zostanie grupka, która o tym usłyszy dopiero w razie ewentalnych problemów.

    dlatego ja proponowałabym zmianę taką jak chcesz, ale pozostawienie SD jednak jako odnogę. blog-córkę (w zasadzie matkę)

    buziaki, A

  53. Asiu, wymyślić i ponad to, co napisane (poprawki). Już myślałam, że będziesz organizować jakiś konkurs na nazwę. I dołączam się do grupy, która woli samą Glogazę.

  54. Ja tam nazwę bloga lubię, kojarzy mi się ze stylem (i moda i życie i podróże i nowości). Zmieniasz zmień chyba nikt nie przychodzi tu tylko dla nazwy:)

  55. Dla mnie styledigger było jak nazwa własna i nigdy nie rozbierałam tego na czynniki pierwsze, ale rozumiem że tej chwili i na tym etapie rozwoju bloga mówienie o niej komuś kto jeszcze tu nie był mogło być nieco mylące. Tak czy inaczej bardzo podoba mi się pomysł na zmianę i w pełni się zgadzam- będzie prosto i czytelnie. Powodzenia!

  56. Natalia Sowińska

    Dziękuję. Za szczerość, bezkompromisowość, za nie owijanie w bawełnę, za odwagę bycia sobą. Jestem czytelniczką bloga od niemal samego początku, jesteśmy w podobnym wieku i niezmiernie od lat inspirujesz.
    Trzymam kciuki za każdy kolejny krok i czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń :-)
    Pozdrawiam ciepło!

  57. Mi nazwa Style Digger nie przeszkadza, ale faktem jest, że gdy opowiadam o Tobie mojemu mężowi to używam Twego imienia i nazwiska ?
    Trzymam kciuki za zmiany i życzę wszystkiego pięknego!

  58. Mnie style digger nigdy nie przeszkadzał, ale może faktycznie skoro treści są po polsku, to spójnie jest mieć też nazwę polską. Choć to nie jest tak, że nam czytelnikom jakoś bardzo się to gryzie. Myślę, że po prostu Ciebie to wkurza, bo już jesteś inną Joanną niż za czasów tworzenia bloga. Więc jeśli będziesz Ty się czuć lepiej, to zmieniaj!
    Pojawiają się głosy o samym nazwisku… Jestem przeciwna:-P Imię i nazwisko są czyste, przejrzyste, ponadczasowe (za 9lat nie powiesz,ze czas na zmianę)… Samo nazwisko zaś to już jest jakoś nacechowane, sugeruje na pewnego rodzaju spoufalenie, którego za 15 lat możesz sobie nie życzyć.
    Pozdrawiam ciepło, poradnik zakupowy zamówiony, bo niecierpię zakupów, a w czymś chodzić trzeba… Dzięki!

  59. Ja tam bardzo lubię nazwę Style Digger yo! Wydawała zawsze mi się taka z humorem i dystansem :) Nie wydawała mi się też ściśle związana z ubieraniem się. Szczerze mówiąc, nie wiem czy zaczęłabym czytać bloga, gdyby nazywał się imieniem i nazwiskiem :/ No nic, szkoda trochę.

      1. Trochę dlatego, że Style Diggerem może być każda i każdy z nas. Taka nazwa kojarzy mi się z drogą, przygodą i jakąś platformą dla ludzi poszukujących, która ułatwia dyskusję. Blogi Imię_Nazwisko odbieram raczej jako wgląd w czyjeś poglądy i czyjeś życie. I spodziewam się trochę bardziej autorytarnego klimatu („to mój kawałek internetu, ja mówię”). Też mogą być ciekawe, ale nie ma tego elementu utożsamienia się, który mnie przyciąga. Poza tym w moim odczuciu takim nazwom brakuje tej lekkości, bezpretensjonalności i humoru o których wspomniałam :) Oczywiście takie są moje internetowe potrzeby, inni mogą szukać znanego nazwiska, marki itp. :) Niemniej, powodzenia! :)

        1. Kurczę, nigdy tak na to nie patrzyłam, ale zadumałam się nad Twoim komentarzem… Faktycznie coś w tym jest!

  60. Po prostu wyrosłaś ze „styledigger” i nie musisz się z tego absolutnie tłumaczyć. :) Myślę, że zmiana to dobry krok, bo Twoje imię i nazwisko jest marką samą w sobie, jak ktoś napisał wyżej. Wydaje mi się nawet, że poza internetem więcej osób kojarzy Cię po nazwisku niż po „styledigger”. Ja będę trzymac kciuki za te zmianę, żeby wszystko poszło sprawnie technicznie!

  61. A to mnie zaskoczyłaś! Jeszcze niedawno pomyślałam, ze 'Ty to masz dobrze’, bo blog sie zmienia i nazwa do niego pasuje (ja dość mocno sobie ograniczyłam, zastanawiam sie czasem, czy to dobrze). Bo właśnie dla mnie 'style digger’ to było poszukiwanie stylu życia, praca nad nim itp. Bo przecież styl to nie tylko ciuchy.
    No wiec, nie zgadzam sie z ta zmiana. Nie podoba mi sie ona. Ale rozumiem- tak jak Monika Kaminska, fajnie mieć cos sygnowane swoim nazwiskiem. Myśle, ze możesz kiedyś pójść w kierunku rozwoju, coachingu, wsparcia (cos czuje, ze to co mówisz na nas działa) wtedy własna domena przyda sie jeszcze bardziej.
    Ach. Śniłeś mi sie niedawno (w nowym miejscu!). Byłyśmy na spacerze. Tym bardziej interesujące, ze zazwyczaj nie pamietam snów.

  62. Asiu,

    bardzo cenię i podziwiam Twoją konsekwencję, a jednocześnie zupełną autentyczność w tworzeniu bloga. Że nie czując już jakiegoś tematu, mając poczucie, że nie jest już zupełnie Twój – lojalnie nas o tym informujesz. To naprawdę cenne i pokazuje ogromny szacunek do czytelników, którzy są przywiązani do publikowanych przez Ciebie treści.

    „Styledigger” trochę mi się już zrosło z Tobą, natomiast absolutnie rozumiem, skąd decyzja o zmianie nazwy bloga na imię i nazwisko. Wszystko co robisz przyjmuję z ogromnym entuzjazmem, jestem wielką fanką Twoich przemyśleń i podejmowanych aktywności, więc z radością czekam co teraz będzie. Życzę dużo inspiracji, siły, a jednocześnie dziękuję za tyle lat mojego ulubionego polskiego bloga <3.

  63. Z jednej strony zmiana i odejście od podsuwania czytelnikom nowych produktów do kupienia(co jest super pomysłem), a z drugiej strony Lunaby wysyła maila z propozycjami seriali HBO. Dla mnie to niejednoznaczne podejście. Czyli teraz zamiast ubrań będziemy kupować telewizję?
    „Zgadzam się – w Internecie jest wystarczająco dużo miejsc, które podsuwają nam produkty do kupienia.” Mam wrażenie, że zmienia się tylko kategoria bloga, a cel pozostaje ten sam. A chciałabym miejsca w sieci, które jest jednak wolne od tego podtekstu :kup to, kup to, kup to a będziesz szczęśliwa, ta koszulka/buty/torba rozwiążą wszystkie twoje problemy, kup to i to, a już w ogóle będzie bosko.
    Dobra, wystarczy krytyki. Będę czytać niezależnie od nazwy, bo jesteś jedną z niewielu Autorek, która poza możliwością kupienia czegoś oferuje także fajne teksty, różnorodne i przyjemnie się je czyta. Powodzenia i więcej Chrupka!

    1. Aż się musiałam chwilę zastanowić, o jakie HBO chodzi. Newsletter Lunaby, który napisała i wysłała Marcela, znająca wszystkie filmy świata, to propozycje fajnych filmów do obejrzenia na lato, jeśli wszystkie są z HBO to przypadkowo. Gdyby było inaczej, na pewno by napisała o takiej współpracy. Dostałaś go, bo zapisałaś się na newsletter marki odzieżowej, z którego w każdej chwili możesz się wypisać. Jeśli tak spojrzeć na sprawę, to każde polecenie – książki, restauracji, czegokolwiek – można potraktować jako zachętę do kupowania.

      Jest dokładnie tak jak napisałaś – cel bloga pozostaje taki sam, zmienia się tylko nazwa. Plus nigdy nikomu nie napisałam, że kupienie czegoś uczyni go szczęśliwym.

      Pozdrowienia i dzięki!

  64. A jeśli chodzi o zmiany to może seria postów o materiałach na sukienki wieczorowe/ślubne? Tak sobie przeglądam i niestety nie widzę np. sukienek ślubnych z naturalnych materiałów. Lekkich, zwiewnych, śliskich. Wszędzie tylko namioty z toną koronki. Czy tylko poliester nadaje się do sukienek wieczorowych? Nie da się uzyskać ładnego efektu bez sztucznych materiałów?

  65. O i jeszcze może wywiady z osobami pracującymi w branży ślubnej? Konsultantka, florystyka, wybór lokalu itp.

  66. Czytam Twojego bloga od wielu lat. Całe wieki minęły od zdjęć w wyglądających na niewygodne butach na wysokich obcasach, które nazwałaś „kopytkami” ;-) Nie wiem, czy to, co napiszę Cie zaskoczy czy wręcz przeciwnie, ale byłam pewna, że to nastąpi. Co więcej, przyznam się, że nawet od jakiegoś czasu sądziłam, że już to zrobiłaś :-) Zwykle czytam Twoje wpisy przez feedly, a gdy kilka razy wchodziłam przez przeglądarkę, wpisywałam właśnie adres złożony z Twojego imienia i nazwiska :-) To dla mnie tak naturalna i organiczna zmiana, że w mojej głowie już dawno się dokonała. Z pewnością nie jestem jedyna.
    Bardzo jestem ciekawa nowego logo i oprawy graficznej. Za wszystkie działania trzymam kciuki!

  67. Myślę, że większość osób, które odwiedza Style Digger wie, kto prowadzi bloga więc zmiana domeny na imię i nazwisko to dobre rozwiązanie. Nie ogranicza też co do tematów (choć wiadomo, że niezależnie od adresu strony, można pisać o czym się chce, ale warto mieć to na uwadze), daje zatem więcej swobody.

  68. Nie wiem czy to się często zdarza, ale ja zaczęłam czytać Twojego blogu dopiero po przeczytaniu Slow Fashion. Do Slow Life jeszcze nie dotarłam choć niedawno pożyczyłam od koleżanki, ale Twojego bloga lubię mimo krótkiej jego lektury. Jak tylko zaczęłam „Cię” czytać a było to jakiś rok temu od razu uznałam, że ta nazwa jest nietrafiona. Być może kiedyś bardziej pasowała, ale teraz jako stała czytelniczka cieszę się, że postanowiłaś ją zmienić. Brawo i gratulacje! :)))

  69. Wychodzę z założenia, że każda zmiana jest dobra jeśli tego naprawdę pragniesz i czujesz, że wyjdzie Ci to na lepsze :) osobiście szablon bloga mi się podoba, ale jestem bardzo ciekawa co wymyślisz nowego :)

  70. Tylko szkoda, ze ze starychh przewodników usunęłaś linki. Rozumiem, że mogą być nieaktualne, ale np. chciałam zobaczyć, co za firma wyprodukowała taki ładny sweter i nie mogę :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.