Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

19 rzeczy do zrobienia jesienią (zamiast zakupów w galerii)

na zdjęciu flanelowa, kraciasta koszula z Lunaby i kot Mia

Jest szesnasta, właśnie zrobiło się ciemno, wiatr zawiewa Ci szalik na twarz i czujesz, że przemokły Ci buty. Albo: budzisz się w sobotni poranek, również jest ciemno, szarość za oknem nie nastraja do niczego, a nie chcesz całego dnia spędzić przed ekranem komputera. Może by tak wybrać się do galerii handlowej? Jest ciepło, jest jasno, a do tego ładnie pachnie. Papierowy kubek z kawą przyjemnie ogrzewa dłonie. A może bedą jakieś przeceny? Albo znajdziesz coś szałowego na Sylwestra?

Podobno Indianie wierzyli, że fotografia wysysa dusze. Ja wierzę, że robią to galerie handlowe. Koszmarne oświetlenie i muzyka, które sprawiają, że po dwudziestu minutach człowiek czuje się jak zombie, nieustające okazje z rodzaju „tylko dzisiaj” (czy ktokolwiek sprzedaje jeszcze ubrania w pełnych cenach?), tłum ludzi, którzy kompletnie nie zwracają na siebie uwagi. Kolejki do przymierzalni, rozczochrane i elektryzujące się włosy, lecący z rąk płaszcz, szalik, torba – horror.

Ale jeśli wpadniemy w ten dziwny jesienny stan, w którym nie bardzo wiadomo, co ze sobą zrobić, często wybieramy coś, co nie wymaga planowania ani przygotowań, za to służy natychmiastową gratyfikacją – jak zakupy z nudów czy całodzienne scrollowanie social mediów. Nawet, jeśli sprawiają, że czujemy się później koszmarnie i mamy poczucie zmarnowanego dnia, Dlatego dobrze jest mieć pod ręką listę rzeczy, które sprawiają, że czujemy się fantastycznie – nie tylko w trakcie, ale i przez resztę dnia.

To kilka moich ulubionych jesiennych umilaczy czasu. Podrzućcie swoje, to lista będzie jeszcze fajniejsza.

  • Pozbądź się rzeczy, których nie używasz ani nie lubisz. Z szafy, z półki z książkami, kosmetyczki, z tej jednej szuflady z rzeczami, z którymi niewiadomo co zrobić. To potrafi dać więcej satysfakcji niż zakupy!
  • Nic tak nie poprawia samopoczucia, jak zrobienie czegoś dobrego. Ubierz się ciepło, zabierz chłopaka, mamę albo koleżankę, pojedźcie do schroniska dla zwierząt i wyprowadźcie na spacer kilka psów (a przy okazji zawieź im ten stary śpiwór, którego nie użyłaś od obozu harcerskiego w podstawówce). To nie tylko sprawia, że ich dzień staje się o niebo lepszy, ale też zwiększa ich szansę na adopcję – im więcej przebywają z człowiekiem, tym lepiej dla nich. A może przy okazji poznasz kandydata, który skradnie Twoje serce? Pies potrafi przewartościować całe życie – może się okazać, że z przyjemnością porzucisz spacery po galerii handlowej na spacery po lesie. Informacji o spacerach szukaj na stronach albo facebookowych profilach schronisk, najczęściej odbywają się popołudniami albo w weekendy.
  • Naucz się robić makijaż lepiej i staranniej. YouTube to kopalnia wiedzy, tu znajdziesz moje ulubione kanały.
  • Pójdź na jogę. Jest szansa, że będziesz chciała uciec po dziesięciu minutach, ale w końcu poczujesz się lepiej.
  • Porozmawiaj z bliską osobą i zadaj jej pytania, których zwykle nie zadajesz. Niesamowite, jak często niewiele wiemy o osobach, z którymi spędzamy najwięcej czasu. Kim chcieli zostać w dzieciństwie, jaka jest ich ulubiona książka? Zaskakująco wiele osób, które znam, nie wie jak poznali się ich rodzice.
  • Poczytaj inspirującą biografię. Kilka moich ulubionych to Grace Coddington, Richarda Feynmana czy Richarda Bransona.

kkrata10s

  • Idź sama do kina. W środku dnia. Uwielbiam to!
  • Posiadanie jednego, popisowego dania dopracowanego do perfekcji bardzo ułatwia życie. Deszczowy dzień to świetna okazja, żeby poćwiczyć. Najlepiej, żeby było to coś nieszczególnie skomplikowanego i niebrudzącego kuchni od podłogi po sufit. Moje to makaron z wołowiną, pomidorami, czosnkiem i czerwonym winem.
  • Idź do muzeum albo do galerii (sztuki!). Przechadzka po własnymi mieście z perspektywy turysty bywa bardzo odświeżająca. W Krakowie fantastyczne jest Muzeum Inżynierii Miejskiej, w Warszawie Centrum Nauki Kopernik.
  • Naucz się czegoś nowego: robienia na drutach, wiązania sznurówek w szybszy i trwalszy sposób, spektakularnego tasowania kart, jedzenie pałeczkami, odróżniania tkanin na dotyk, krojenia marchewki jak prawdziwy szef kuchni albo naprawdę skutecznego korzystania z Google.
  • Jeszcze raz przeczytaj swoją ulubioną książkę z dzieciństwa. Nie musisz do tego budować bazy z koca pod biurkiem (ale możesz!).

kkrata2s

A tu dodatkowo kraciasta Laura 

  • Wyślij kartki świąteczne, ale takie ze spersonalizowanymi życzeniami prosto z serca, nie z automatu.
  • Pieniądze, które wydałabyś na zakupy, przeznacz na warsztaty z tej jednej aktywności, której zawsze chciałaś spróbować. Albo na miesięczny karnet na taniec na rurze czy ściankę wspinaczkową. Albo na masaż.
  • Zrób jesienną playlistę i rozkoszuj się nią przez resztę sezonu.
  • Idź do biblioteki! Poprzeglądaj stare książki o stonowanych okładkach albo usiądź w czytelni i w końcu zrób to, nad czym nie mogłaś skupić się w domu: napisz opowiadanie, zaplanuj przyszły rok, wyślij długiego maila przyjaciółce mieszkającej za granicą.
  • Umów się z kimś na pyszne śniadanie. Jeśli mieszkasz w Warszawie, to na przykład do SAMu na Lipowej na bajgla z awokado.
  • Zaproś znajomych i zagrajcie w gry planszowe. Albo idźcie do escape roomu!
  • Zaplanuj wakacje. Mogą być w Polsce. Kup bilet, zarezerwuj nocleg. Nie ma odwrotu!
  • Zacznij pisać dziennik. Oczyszcza głowę i pozwala uporządkować myśli.

Róbcie to, co naprawdę sprawia Wam radość, trzymajcie się ciepło i nie dajcie się wciągnąć galeriom – w grudniu są jeszcze gorsze!


[sc name=”Banner”]

 

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

77 thoughts on “19 rzeczy do zrobienia jesienią (zamiast zakupów w galerii)”

  1. Goniącazaczasem

    Dzięki za ten post. Zresetuję sobie mózg i zacznę nie jutro ale już teraz. Za dużo życia upływa, kiedy trwamy w ciągłej gonitwie albo tracimy cenne godziny przez 'nicnierobienie’. Pozdrawiam ciepło i dalszych sukcesów.

  2. Ale fajne pomysły! Ja właśnie w ciągu ostatnich dni zrobiłam porządek na paru półkach w szafie, gdzie było już wszystko z wszystkim – dalej w sumie jest, ale przynajmniej poukładane ;) – i faktycznie od razu poczułam się lepiej.
    Co do wakacji w Polsce, a właściwie weekendów, to od paru tygodni (a właściwie od czytania Miłoszewskiego) planuję wypad do Sandomierza. Polski bus za 15 zł, a ponoć masa pięknych kamienic do oglądania.
    No i najlepsze ze wszystkiego to zawsze zakopanie się pod kocem z książką. Komputer niby miga przyjaźnie, taki porzucony, ale jak już się zakopię, to ciężko oderwać się od lektury…

    Ślę jesienne uściski :)

  3. Zdecydowanie wykorzystam min. 5 pkt tej listy. Interesująca wydaje mi się propozycja pójścia do kina samemu, bowiem nigdy mi się to nie zdarzyło. Ciekawa jestem również escape roomu, o którym ostatnio czytałam także w Elle :)

  4. Ja polecam zamiast spaceru po galerii robienie własnoręcznych prezentów pod choinkę :) Stroiki, czekoladki, pierniki, kartki czy nawet koślawy szalik na drutach :) Na pewno będzie docenione, nie kosztuje zbyt wiele i kolejna okazja do zaoszczędzenia pieniędzy :p

  5. Ja lubię pisać znajomym kartki bez okazji. Kto jeszcze pamięta, że istniały czasy, kiedy listy i pocztówki wysyłało się nie tylko na wakacjach i podczas świąt? Zwykle pytają z jakiej to okazji, a ja odpowiadam, że bez okazji i bardzo mi z tym dobrze. Niby to tylko kawałek kartonika, ale z tego co zauważyłam, wszyscy je zachowują :)
    Marzy mi się też napisać kiedyś zupełnie anonimowy list, mówiący o tym, że czytelnik jest super i piszę tylko po to, żeby o tym wiedział i wysłać go na zupełnie losowy adres gdzieś w Polsce.

    1. Powiedziałam A to teraz pora na B :)

      Przeczytałam gdzieś taką propozycję i mam zamiar realizować – bądź anonimowo miłym dla innych. Można na przykład powiesić własnoręcznie zrobiony plakat na słupie mówiący „Dzień dobry” albo ulotki wkładać za szybę samochodu pt. 'Gratuluję perfekcyjnego parkowania’ albo zaczepić kogoś na ulicy i powiedzieć, że ma ładne buty (lub płaszcz, lub usmiech, lub cokolwiek jest zgodne z prawdą). Kupić herbatę bezdomnemu, zrobić zakupy chorej sąsiadce lub pomóc przeprowadzić staruszkę przez jezdnię. Każdego dnia zrobić coś anonimowo dla innych.

      1. jestem chyba potwornie cyniczna, bo „gratuluję perfekcyjnego parkowania” brzmi dla mnie sarkastycznie :D właśnie często myślę o tym żeby do kogoś podejść na ulicy i pochwalić jakąś część wyglądu lub garderoby, ale jednak zawsze wstyd wygrywa

          1. Nie, nie jesteście cyniczne! Wymyślałam pomysły na miejscu, pisząc komentarz i też pojawił mi się złośliwy uśmieszek pod nosem, gdy akurat ten tekst przyszedł mi do głowy.
            Co nie znaczy, że nie ma ludzi parkujących perfekcyjnie. Ja znam przynajmniej dwóch – mojego męża i mojego tatę :)

            1. Zdarzyło mi się kilka razy w miejscach publicznych podejść do kogoś albo mijając na ulicy skomplementować spontanicznie strój. I za każdym razem z tej drugiej strony było zaskoczenie i miły uśmiech. Chyba warto od czasu do czasu spróbować.
              Z parkowaniem nie próbowałam. ;)

  6. Z tymi porządkami to bym nie przesadzała ;)
    Ostatnio stwierdziłam, że żyję na śmietniku i warto się odgruzować. Wpadła mi w ręce Marie Kondo z Magią sprzątania. I co? Ciuchy poszły gładko, zostało tylko to co sprawia mi radość :) Ale książki leżą od rana na łóżku i nijak nie mogę podjąć żadnej decyzji. Bo czy Ania z Zielonego Wzgórza albo pół Jeżycjady sprawia mi jeszcze radość czy nie? Mimo, że zapomniałam, że je w ogóle mam…

    1. zagubiony omułek

      Najlepiej sprawdzić czy dają radość powtórnie je czytając. a jeśli znajdujesz milion usprawiedliwień dlaczego ich nie możesz przeczytać (bo teraz czytasz coś innego, bo czeka stosik z biblioteki, bo masz listę lektur zaplanowaną na 50 pozycji w przòd, bo boisz się, że nie odbierzesz ich z takim entuzjazmem jak dawniej ) to znaczy, że chyba jednak nie dają ;)

    2. Ja niestety jestem potwornie leniwą bałaganiarą. Gdy przeczytałam w internecie o tej poradzie, by zostawić tylko to, co sprawia mi radość, omiotłam mieszkanie wzrokiem i pomyślałam „Jestem przepełniona radością!”. Nie ma dla mnie ratunku (choć zastanawiam się, czy faktycznie go potrzebuję)

  7. kino to dobry pomysł, zwłaszcza że niemal każde kino ma promocje na tanie bilety w dany dzień tygodnia :) mam postanowienie na „ferie” świąteczne nauczyć się robić na drutach :) jestem bardzo, bardzo niecierpliwa i łatwo się denerwuję, więc musicie trzymać kciuki.

  8. Dodałabym jeszcze przeglądanie albumu fotograficznego i powspominanie miłych chwil z rodziną czy znajomymi przy herbacie :) Bardzo przydatne pomysły, na pewno z któregoś skorzystam, gdy już oderwę się od nauki. Pozdrawiam Serdecznie ;)

  9. Swietne pmysly! Najbardziej podoba mi sie spacerowanie psow – juz od jakiegos czasu o tym mysle – i czytelnia. A podzielisz sie przepisem na swoje popisowe danie? :)

  10. Absolutnie się z Tobą zgadzam – galerie handlowe wysysają z nas życie. Omijam je szerokim łukiem, zwłaszcza w weekendy i przed świętami. Dobrze, że w Danii do jedynego centrum handlowego mam prawie 5 kilometrów pod górkę, więc bywam tam bardzo rzadko :)
    Przy takiej okropnej pogodzie ciężko jest się zmotywować do robienia fajnych i przyjemnych rzeczy… Zwłaszcza gdy semestr zbliża się do końca, trzeba pisać prace zaliczeniowe i jednocześnie myśleć już nad pracą magisterską…! Na szczęście znalazłam coś co umila mi życie w te deszczowe i wietrzne dni – SAUNA! W Polsce sauna to wciąż coś „luksusowego”, za co trzeba płacić więcej przy wejściu na basen… Wielka szkoda! W Danii sucha sauna fińska znajduje się w przebieralni i nie trzeba za nią dodatkowo płacić. Idę na basen, a potem totalny relaks w saunie: kilka minut, potem zimny prysznic, chwila odpoczynku i kolejny pobyt w saunie. Czuję się potem totalnie zrelaksowana. No i jeszcze poprawiła mi się odporność, nie łapię żadnych katarów, pomimo że wszyscy naokoło smarkają i kaszlą :) Sauna = przyjemne z pożytecznym, idealna na jesień i zimę :)

    1. Kurczę, ja kocham masaże, SPA i inne takie, a saunę mam w domu i unikam jak ognia. Nie byłam już dobrych kilka lat, może coś się zmieniło, może to jak z szpinakiem, trzeba dorosnąć? Przetestuję w święta, dzięki za inspirację:)

      1. Whaaaaat!? Masz saunę w domu? Joanna, przeprowadzam się do Ciebie :)
        Wszystko możliwe, że z sauną jest jak ze szpinakiem (albo ze szparagami w moim przypadku), w pewnym wieku to się po prostu robi przyjemne, a nie za duszne i za gorące :)

  11. O proszę, akurat ostatnio mam falę przemyśleń pt „jak by tu sprawić, żeby życie w ciemnościach stało się bardziej znośne”. Niektóre Twoje propozycje już wykorzystałam, inne zapiszę sobie gdzieś, bo brzmią super. Ja póki co wróciłam do nauki języków, odkurzam te które popadły w zapomnienie i dodatkowo zaczęłam uczyć się norweskiego! Tak bez powodu. I sprawia mi to dużo frajdy. Do listy mogę więc dodać punkt: zabierz się za te pozornie niepotrzebne do życia projekty, które chciałaś zrealizować a odkładałaś na „kiedy będę miała więcej czasu”. Nauka nietypowego języka, ćwiczenie kaligrafii, przerabianie starych ubrań, które czekają na specjalnej półce etc.

  12. zagubiony omułek

    Nie wiedzieć czemu utrwala się nam w mózgu jakiś dziwny obraz zakupów w galerii – jak to przechodzamy się z naręczem papierowych toreb po sklepie, pani z sephory robi nam piękny makijaż a na końcu relaksujemy się przy kawie. Najlepiej jeszcze w towarzystwie przyjaciółek. Natomiast kończy się to tak, że zgrzane, spocone i z zaczątkiem migreny snujemy się ze smętna foliòwka z hm i ciężką torbą (bo przecież jak tu już jestem to kupię domestos proszek do prania i papier toaletowy) za koleżanką, która przymierza 50 identyczną spódnicę pytając „a ta?”, do pani z sephory nie idzie się dopchać a kawę w końcu odpuszczamy bo robi się późno. Wystarczy sobie o tym przypomnieć i wtedy każde inne zajęcie wydaje się lepsze :D

  13. Ostatnio, przy depresji jesiennej, zaczęłam kupować kolorowanki dla dorosłych i… kolorować! Nie spodziewałam się, że to będzie mnie aż tak relaksować!
    Nawet trywialne poszukiwanie kredek i mazaków do tego celu jest bardzo ekscytujące. Polecam!

  14. Niestety mam przyjemność pracować w galerii, to co się tam wyprawia to tragedia. Od rana do wieczora mnóstwo ludzi. Najgorzej jest w weekendy. Całe rodziny z dziećmi. Aż przykro patrzyć, bo o wiele lepiej mogliby spędzić ten dzień. Najważniejsze co wyniosę z tej pracy to nie chodzenie z własną rodziną do centrów handlowych w weekendy.
    Teraz grudzień i aż się boję, bo teraz zdarza się pracować do 24, żeby posprzątać bałagan jaki robią klienci żeby kupić tani badziew z Chin.
    Nie lepiej właśnie spędzić dni ciekawiej?

  15. O, wymienione moje miejsce pracy ;) (Centrum Nauki Kopernik). Polecam zdecydowanie, zwłaszcza Wieczory dla Dorosłych, nie ma wtedy dzieci, nie jest tak głośno i dużo spokojniej można korzystać z eksponatów. Plus zawsze jest Bar Minus 200 z pysznymi drinkami robionymi przy pomocy ciekłego azotu.

  16. Polecam wywołać najładniejsze zdjęcia lub te z najprzyjemniejszych chwil (w końcu w dobie smartfonów mamy ich tysiące, to nie muszą być wszystkie) i wsadzić do albumu. :) Lub posunąć się o krok dalej, kupić album do wklejania zdjęć, zamiast wkładania w przegródki i wykleić go oprócz tego drobnymi pamiątkami, biletami z ciekawych miejsc, pocztówkami, dopisać coś miłego. Zajmie nam to kreatywnie czas a pozostanie pamiątka, którą wspaniale będzie później przeglądać. Zdecydowanie lepiej ogląda się zdjęcia w formie papierowej niż na ekranie komputera. ;)

  17. pstra matrona

    Ja mam dziś zjedzoną duszę :( przeciekły mi buty i muszę sobie kupić nowe najpóźniej jutro. Pomyślałam, że nie będę pogłębiać mokrości swojej stopy chodząc po pojedynczych sklepach i weszłam do złego wielkiego molochu. Naprawdę nie rozumiem jak ludzie mogą robić to dla przyjemności. To było straszne doświadczenie- zdarza mi się rzadko, ale zawsze kiedy tam wyląduje po godzinie siadam na jednej z tych kanap w korytarzu i zaczynam płakać i chcę uciec ale nie mam już siły- jakby wokół było pełno dementorów. Oczywiście nic nie kupiłam. Wszystko było okropnie brzydkie, nie do zaakceptowania brzydkie. Jutro muszę tam wrócić. Boli mnie brzuch na samą myśl.
    Kiedy mam czas to robię chyba wszystkie aktywności (poza wyprowadzaniem psów, ale ja naprawdę boję się i nie lubię psów- wyprowadzam czasem koty koleżanek), o których napisałaś, ale ostatnio mam go bardzo bardzo mało dlatego z pewną nostalgią przeczytałam te listę. Myślę sobie o świętach jak na nią patrzę na pewno zrobię część tych rzeczy- świąteczne kartki i przeczytam ilustrowanego Harrego Pottera. Po świętach spędzam tydzień w pięknym domu w górach w okolicy, w której ostatnio byłaś. Dziękuję za tamten post- nie miałam czasu go skomentować, ale na pewno mi się przyda- spędzałam tam ostatnio miesiąc wakacji i myślałam, że dobrze znam okolicę, ale o wielu miejscach nie wiedziałam. Na pewno je odwiedzę.
    Dla mnie jedną z najbardziej pozytywnych i relaksujących czynności jest gotowanie dla przyjaciół. Polecam też wybrać się rano do teatru na spektakl dla dzieci- z wypożyczonym od zabieganej koleżanki-mamy dzieciakiem. Koleżanka ma ze dwie godziny dla siebie (z małym dzieckiem to kupa czasu), a my możemy oglądać bajkę bez wstydu. Wiele spektakli dla dzieci jest naprawdę super, tylko trzeba się trochę zorientować, żeby nie trafić na jakiś zakurzony koszmar z przed 50 lat. Dla mnie to codzienna rutyna, ale jako wyjątkowy sposób spędzenia poranka wydaje mi się ciekawe.

  18. Escape room i planszowki zaliczone:) choć przyznam, że w paskudne dni ostatnie na co mam ochotę to wychodzić gdziekolwiek… W okresie przedświątecznym mam na to sposób – samodzielnie robię kartki na Święta dla bliskich. Taki handmade dla amatorów:) Fajnie potem widzieć radość obdarowanej osoby i przy okazji ćwiczyć coś kreatywnego;)

  19. Cześć!

    Raz jeszcze dzięki za inspirację – zrobiłam zainspirowana Twoim postem to-do listę na lato i teraz robię na zimę. Zwłaszcza że ostatni weekend to właśnie galeria handlowa, scrolowanie FB i zaległe odcinki MasterChefa…

    Ja dodaje jeszcze moje postanowienie świąteczne – zrobić jak najbardziej rozbudowane drzewo genealogiczne mojej rodziny. Po prostu długopisem na kartce :) Chce zebrać podstawowe informacje o prawdziadkach czy dalszych kuzynach. Nigdy nie było jakoś na to czasu, ale teraz zainspirowałaś mnie do tego, żeby zacząć ;)

    Pozdrawiam!

    Agnieszka

  20. Raz na jakiś czas mam taki dzień, że wracam z pracy i padam… Nie mam ochoty nigdzie wychodzić i najlepiej oddałabym się błogiemu lenistwu. Żeby nie mieć poczucia zmarnowanego czasu robię sobie „evening spa” dla twarzy (niestety pozostałości cery trądzikowej) – następnego dnia mam wyrzuty sumienia, że nie poćwiczyłam, ale przynajmniej mam ładną cerę :)
    Taki „wieczór leniwca”

  21. Mnie zakupy i chodzenie po galeriach bardzo męczy, zwłaszcza przed samymi świętami.
    Ja ta jesień poświęcam na prace nad blogiem, czytanie książek i filmy, na które nigdy nie ma czasu.

  22. Świetny pomysł na post! Dziękuję :).
    Od siebie dodam, że fajnie jest też zebrać swoich ulubionych pisarzy / muzyków / kogokolwiek i napisać do nich list / mail z podziękowaniem za to co dla nas robią / zrobili. Jak do tej pory napisałam do jednego takiego autora i z maila zwrotnego wnioskuję, że się bardzo ucieszył. No bo tak mi się wydaje, że często komentujemy, jak się nam coś nie podoba, a chyba miłoby gdybyśmy też dali ten pozytywny feedback.
    Serdecznie pozdrawiam i dziękuję Joanno za to co robisz i w jaki sposób!

  23. Zapalić świeczki zapachowe i poczytać książkę. Z utęsknieniem wyczekuję takiej chwili :)
    Jako zagorzały przeciwnik centrów handlowych nie potrzebuję specjalnych technik do ich omijania – wręcz przeciwnie, jak juz muszę tam iść to pół dnia motywuje się do wejścia (i hamuję, żeby nie wyjść drugimi drzwiami).
    Pozdrawiam!

  24. Cudne pomysły! Pogoda za oknem rzeczywiście nie dopisuje, czasem ciężko podnieść się z fotela i zrobić coś konstruktywnego. Myślę, że z tymi galeriami to trochę tak, że niby mają taki przyjazny, ciepły klimat, nie czujemy się samotni wśród setek innych zabieganych ludzi. Tylko, że to trochę takie złudzenie, iluzja. O wiele lepiej wykorzystać wolny czas w sposób, który coś nam daje. Pójście do kina w środku dnia, kocham! :)

  25. Potrzebowałam takiego wpisu, dziękuję! :D Ja jak czuję że zaczynam marnować czas to biorę aparat i wychodzę zgubić się w mieście, nawet jeśli pogoda nie jest zachęcająca. Wtedy i spacer dobrze wpływa na moje samopoczucie i zawsze robię chociaż jedno zdjęcie z którego jestem zadowolona. Dziennik prowadzę od niedawna, polecam! :D I zawsze chciałam zrobić na drutach szalik jak z Harrego Pottera, na jesień byłby idealny.

  26. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że piszesz posty tylko po to, żeby nawciskać jak najwięcej się da odnośników do swoich starych, zakurzonych treści. Mielenie wciąż tego samego okraszone zdjęciami reklamowymi piżamek i papci (z wełny owczej !!!), do kupienia tu (link, link, link).

    Zrób energetyczną playlistę (link, link, link), posprzątaj szufladkę (link, link, link), weź pieska ze schroniska (link, link, link). 101 sposobów na kotka.

    1. Nie masz racji, nie jest to moją motywacją przy pisaniu postów. Ale nie widzę niczego złego w wyciąganiu starszych treści na światło dziennie (nie wiem dlaczego nazywasz je zakurzonymi). Nie każdy przeczytał mojego bloga od deski do deski, wkładam dużo pracy w pisanie postów i chciałabym żeby żyły dłużej niż kilka na stronie głównej – bo niejednej osobie jeszcze mogą się przydać.

      1. Jeżeli zarzynasz się twórczo, żeby napisać zdanie typu „idź na jogę, może ci się spodoba, a może nie”, „idź do kina, będzie fajnie, gwarantuję”, „posprzątaj, to ci pomoże, obiecuję” czy „wyprowadź psa, bo warto” „spacery są fajne, serio” to jest mi naprawdę bardzo przykro.

        Po prostu się zastanawiam czy czytelnicy naprawdę wyciągają z postów tony wartościowych treści i sposobów na spędzenie czasu, których ja dziwnym trafem nie widzę? I czy te same treści umieszczone w bocznej rubryce życia na gorąco, a nie pod hasłem slow sposoby na spędzanie czasu spotkałyby się z takim samy odzewem.

        Mam poczucie, że to albo jakaś wyrafinowana polewa z Twojej strony, albo nie… I nie wiem co gorsze.

        1. Przez Twoje komentarze przebrzmiewa taka pogarda i negatywne nastawienie, że czego bym nie napisała, to nie dojdziemy do żadnego porozumienia. Skoro nie widzisz żadnej wartości dla siebie w moich postach, szkoda Twojego czasu.

          1. Nie masz racji, to nie pogarda, ani nawet negatywne nastawienie. Raczej zadziwienie, również czytelnikami.

            Miłego dnia.

            1. W mojej opinii to normalne, że na blogu pojawiają się tematy lekkie (hatifanty, inspiracje) i takie, które zmuszają do większego myślenia (proces czyszczenia szafy i dochodzenia do zwolnienia tempa życia, etyczność w modzie, rodzaje i jakości materiałów…). Czasopisma też są tak zbudowane, coś lekkiego, coś cięższego. Jeżeli jesteś zainteresowana/y tylko konkretnymi branżowymi zagadnieniami z jakiejkolwiek dziedziny (osobiście nie umiem odczytać z Twojego komentarza czego oczekujesz od tego bloga), to może lepiej wziąć poradnik czy inną książkę poświęconą danej tematyce. Jak trafiają się tematy, które mnie nie interesują to po prostu nie czytam danej kategorii postów – tyle wystarczy, bez nerwów i uszczypliwości da się żyć.

              Wbrew pozorom takie posty nie są głupie, jak zdajesz się uważać. To, że Ty ich nie potrzebujesz, to nie znaczy, że nie znajduje się na nie grupa odbiorców. Warto czasem zwolnic i zastanowić się nad spędzaniem wolnego czasu, może wrócić do jakiś praktyk z dzieciństwa. Niektórzy potrzebują bodźca w postaci takiego wpisu.

            2. Mam dokładnie takie same przemyślenia jak emi.

              Przeleciałam wzrokiem wpis powyżej, przeleciałam wzrokiem komentarze i… trwam w zadziwieniu, że zdanie „idź na spacer, to świetny sposób na spędzenie czasu” jest dla ludzi takie inspirujące i odkrywcze.
              Wiem, że każdemu czasami trzeba jakichś odmóżdżaczy i nie wszyscy muszą tworzyć naprawdę wartościowe i warte uwagi rzeczy, które przetrwają pokolenia, ale zdumiewa mnie zachwyt nad poradami rodem z gazetki dla gospodyń domowych. :)

              I od razu odpieram argument, który, jak widzę , już padł (nie marnuj swojego czasu, jak Ci się nie podoba) – owszem, zmarnowałam trochę czasu, żeby się przekonać, że mi się nie podoba, więcej tego robić nie będę.

  27. 1/ Albo wybierz w końcu zdjęcia do wywołania spośród tych, które masz zapisane na komputerze/cd/przenośnym dysku. Moja znajoma nigdy tego nie robiła i w ten magiczny sposób straciła zdjęcia z okresu niemowlęctwa swoich dzieci (dysk,mówiąc kolokwialnie, trafił szlag). A jak już te zdjęcia wywołasz, możesz przecież własnoręcznie przygotować piękny album :)
    2/ Poukładaj swoje książki w jakiś „fikuśny” sposób. Może według kolorystyki grzbietów?
    3/ Zadbaj o siebie. Nie ma lepszego czasu niż jesień/zima, żeby z kubkiem herbaty oczekiwać aż w twarz wchłonie Ci się maseczka ;)

    Co do videoblogów – Joanna dziękuję Ci szczerze za polecenie Red Lipstick Monster. Odkąd znalazłam i Ciebie i Ją, moje życie w internecie zrobiło się lepsze ;)
    Pozdrawiam.

  28. Ja jesienią postanowiłam przejść na dietę wegetariańską i wegańska. Od zawsze kochałam zwierzęta, ale nigdy nie dopuszczałam myśli co dzieje się za ścianami rzeźni, w jaki sposób są transportopwane żywe zwierzęta. A przedewszystkim czym te zwierzęta są karmione – niestety spożywając mięso jadłam tą samą chemiczną paszę i antybioyyki.
    Po przeczytaniu wielu artykułów, obejrzeniu filmów, również wysłychaniu wykładów na YT zadałam sobie pytanie: skoro tak bardzo kocham swoje dwa psy, czemu równie nie kocham krów czy świnek, które odczuwają tak samo, bawią się identycznie jak moje psy.
    Zakupiłam nowe książki wegetariańsie i wegańskie i od kilku tygodniu mam niezwykle inspirującą rewolicje smakowa w kuchni. Nowe przyprawy i składniki. Smakuje całej rodzinie. A ja czuje sie dużo lepiej ze sobą i wiem teraz, że za bardzo kocham zwierzeta żeby je jeść.
    Polecam „Jadłonomię” zarówno bloga jak i książki Marty Dymek. Ogromne ilości pomysłów i inspiracji, oraz nowych smaków.
    Do tego mam manie czytania etykiet i eleminowania tych produktów ze składem ktróego nie potrafię przeczytać :)
    Tu polecam książki Julii Bator – „Zmień chemię na jedzenie”
    Dziś rano przeczytałam Twój post i melduję wykonanie zadania – regał z książkami oddycha, a książki których nie potrzebuję rozdam tym którym jeszcze się na coś przydadzą. Dzięki za motywacje i inspirację!
    Od wiosny Twój blog (a czytam od 2008 roku) jest moim ulubionym i zawsze zaglądam kilka razy czy jest juz nowy post :)

  29. Ja ostatnio przeczytałam 'Nowy Jork : przewodnik niepraktyczny’ Kamili Sławińskiej na który trafiłam zupełnie przypadkiem (spontaniczny wybór książki w bibliotece) – bardzo dobra lektura na jesienne wieczory moim zdaniem. Poza tym w sobotni dzień lubię wyskoczyć na kawę do jakiejś małej, cichej kawiarni i poprzyglądać się ludziom za oknem. Zainwestowałam też w swojego pierwszego w życiu kwiatka (zwie się skrzydłokwiat) i temat dbania o niego bardzo mnie zafascynował i wciągnął. Ogólnie opiekowanie się kimś jest fascynujące, a z racji tego że mieszkam w wynajętym mieszkaniu nie mogę sobie pozwolić na żadnego zwierzaka, więc skrzydłokwiat dzielnie zapełnia tę lukę.

  30. OK, dwie skrajnie różne rzeczy zaproponuję:
    1. codzienna wdzięczność: np. w postaci ładnie iozdobionego słoja, do którego wrzuca się wieczorem karteczki z zapisanymi wszystkimi rzeczami, za które możeby by wdzięczni, a które nas spotkały tego dnia – zmienia perspektywę i nastwienie. Sprawdzone!
    2. treningi sztuk walki lub samoobrony: pożyteczne, dają kopa, zwłaszcza psychicznego a ilość endorfin „po” jest jak ocean .

  31. Ja muszę stwierdzić, że jestem strasznym leniem. Druciany zapał minął, szafa czeka na oględziny, muszę zaplanować kilka rzeczy, ciagle narzekam, że coś nie tak z moim makijażem, zamiast podpatrzeć na yt. A najgorsze jest to, że w pracy mam takie pomysły i takie super postanowienia i tyle do zrobienia w domu, tak w głowie porządkuje garderobę a kiedy wracam do domu zapominam o wszystkim. Muszę zrobić taką listę i się jej trzymać. Nie pierwszy raz ja o czymś myślę a Ty o tym piszesz. Pozdrawiam

  32. U mnie na topie teraz handmadeowe przygotowanie do świąt. Codzienie coś po troszku i tak sobie czas zleci! Fajne inspiracje. Polecam też medytacje, nawet się ruszać nie trzeba :)

  33. Bardzo przyjemny post, również uważam, że spędzanie dłuższego czasu w centrach handlowych może być bardzo męczące :) Najgorsza jest ta kakafonia dźwięków, bo muzyka jest i w głównym holu, i w poszczególnych sklepach, a druty już mam w domu od jakiegoś czasu :)

  34. Swietny post, mnostwo 'niby’ oczywistych i prostych pomyslow, ktore (przynajmniej) mnie cofnely podczas czytania kilka lat wstecz.
    Gry planszowe, spacery, dlugie rozmowy z najblizszymi, bezstresowe gotowanie… Teraz juz dzieci nie beda mialy takich wspomnien jak my.
    Pozdrowienia z zatloczonego i zwariowanego o tej porze roku Londynu, w ktorym wiecej galerii niz parkow…
    http://fashion-look.com.pl/

  35. A ja zamiast pójść na zakupy do galerii, przeznaczyłam pieniądze na kupno karmy dla bezdomnego psa.
    Przeczytałam o akcji PROJEKT PREZENT na facebooku i postanowiłam ją wesprzeć. Zamiast kolejnej sukienki, kupiłam 12 kilo karmy dla Wandzi :)

  36. Pingback: Przegląd najlepszych polskich blogów – Listopad 2015. | Blog Marcina Mniej – Zadowolony jest Bogatym.

  37. Zwiedzanie własnego miasta z perspektywy turysty jest wyjątkowo ciekawe. Oprowadzałam w te wakacje koleżankę po Warszawie i spędzenie kilku godzin na niespiesznym zwiedzaniu muzeum jest super. Co innego przelecieć szybko przez wystawę, co innego przeczytać większość podpisów i obejrzeć większość eksponatów. Smutne, że bardzo rzadko się to udaje. Mój osobisty rekord to pięć godzin w warszawskim Polin, oczywiście bez poczucia zmarnowanego czasu. Cztery godziny w Centrum Nauki Kopernik też były doskonałym pomysłem :)

  38. Ja też zgadzam się z Emi. Mam wrażenie, że na blogu jest coraz mniej treści, a coraz więcej „wypełniaczy”. Dla mnie porady w stylu „co robić ze swoim czasem zamiast iść na zakupy” są lekceważeniem czytelnika. Męczy mnie też ta ciągła reklama piżam.

  39. Dziewczyny! Jesienią jedźcie na grzyby! Grzybobranie to coś co wciąga i jest taka adrenalina jak znajdziesz jakiś „super okaz” , że każda gra planszowa może się schować :) Ja biorę męża, dziecko i bez względu na pogodę śmigam po lesie. Ruch na świeżym powietrzu, plus NATURALNA aromaterapia i relaksacyjne doznania dźwiękowe są bezcenne :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.