Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Marcowe przyjemności

W ostatni weekend poszłam z Chrupkiem na spacer do Ogrodu Saskiego i nagle poczułam TEN zapach. Zapach mokrej ziemi i nieśmiało pojawiającej się zieleni – ewidentnie pachniało wiosną! Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego jedne miesiące celebrujemy bardziej niż inne, jak chociażby grudzień ze wszystkimi piernikami, pomarańczami, goździkami i choinką, a niektóre jakoś tak przechodzą niezauważone?

W ramach promocji małych przyjemności i życia chwilą postanowiłam zastanowić się, czym pachnie i smakuje dla mnie marzec i starać się o tym myśleć w każdym kolejnym miesiącu. Może w końcu uda mi się nie przegapić poziomek, jak to mi się rok po roku zdarza.

Jak więc wygląda mój marzec?

 

  • Rzodkiewki – mimo, że nowalijki nie mają najlepszej prasy, ufam że nic mi od zjedzonego na pożegnanie zimy pęczka nie będzie. Moja ulubiona wersja to rzodkiewki posiekane i wrzucone do twarogu ze śmietaną, zwłaszcza jeśli twaróg i śmietana są takie prawdziwe, kupione na targu od gospodarzy. U mnie w domu zwykle się takie jadło i strasznie za nimi tęsknię, muszę rozejrzeć się w Warszawie za czymś podobnym.
  • Koniec zimowych kurtek! Nie mogę się doczekać, aż będzie na tyle ciepło, że będę mogła chodzić w mojej idealnej skórzanej kurtce. Kupiłam ją pod koniec września, więc w ubiegłym roku nie miałam czasu, by się nią nacieszyć.
  • Rower – myślę, że to dobry czas, by oddać mojego wiekowego Peugeota do przeglądu. Nie ma lepszego rytualnego powitania wiosny, niż pierwsza przejażdżka rowerem po mieście.
  • Rośliny w mieszkaniu – moje przygody z kwiatami doniczkowymi zawsze kończyły się bardzo źle dla kwiatów, zupełnie o nich zapominałam. Postanowiłam więc zmienić strategię i posadzić coś, co mogę później zjeść. Zacznę od kiełków i ziół!
  • Zmiany w mieszkaniu – zwykle nie mam potrzeby zmieniania dekoracji wokół siebie. Lubię swoje mieszkanie takim, jakie jest, z jego sześćdziesięcioletnią tapetą i starym stołem, ale po pierwsze muszę w przyszłym tygodniu zrobić w nim sporo zdjęć, które wymagają kilku zmian, po drugie wiosna jednak rządzi się swoimi prawami. Zrobię rozpoznanie w prostych wnętrzarskich przeróbkach i na pewno się podzielę, jak znajdę coś ciekawego.
  • Targi śniadaniowe – opanowały Warszawę. W zeszłym roku jednym z moich ulubionych weekendowych rytuałów były okołopołudniowe wizyty na Zoliborzu czy Pradze i opychanie się pysznościami. Wiem, że jest ich też coraz więcej w innych miastach.
  • Wiosenna playlista – jakie piosenki kojarzą Wam się z wiosną? Mnie zdecydowanie ta i ta! Mam wrażenie, że w kółko słucham tego samego, więc z przyjemnością poznam Wasze typy.
  • Miejskie spacery – w lesie czy na łące nie jest jeszcze najpiękniej, ale marzec to idealna pora na spacery po mieście. Przy okazji można się sporo dowiedzieć i odkryć miejsca, w które sami nigdy byśmy nie trafili. Od ptasiego spaceru, po spacer śladami katastrof warszawskich mostów – każdy znajdzie coś dla siebie. Ja informacji o nowych trasach i wydarzeniach szukam zwykle właśnie na Wawalove, jeśli macie inne źródła, chętnie je poznam.
  • Joga – szczerze nienawidzę się rozciągać, siłą rzeczy nie cierpię też jogi. Ostatnio jednak wybrałam się na półtoragodzinne zajęcia, głównie z ciekawości, a że byłam z koleżanką, to głupio było mi odpuścić i uciec – chociaż miałam ogromną ochotę. Po części dlatego, że wszystko mnie bolało, po części ze względu na to, że byłam absolutnie najgorsza ze wszystkich. Wróciłam do domu, marudząc i stękając, rzuciłam matę na szafę i poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej. Dopóki…nie obudziłam się następnego ranka. Dawno nie czułam się tak zrelaksowana i rozruszana, doszłam więc do wniosku, że chyba zagryzę zęby i pójdę na kolejne zajęcia za tydzień – moje ciało ewidentnie tego potrzebuje. Kto wie, może kiedyś nawet zacznę jogę lubić?

Mam wrażenie, że celebrując sezonowe przyjemności, żyjemy dużo pełniej, bardziej świadomie i zamiast wyczekiwać od świąt do długiego weekendu, po prostu cieszymy się tym, co tu i teraz. No i to świetny sposób na podładowanie energetycznych akumulatorów, wybicie się z marazmu.

Jak Wy celebrujecie wiosnę? Macie jakieś swoje marcowe rytuały?

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

54 thoughts on “Marcowe przyjemności”

    1. Nie, odkryć lutego nie było, bo nic ciekawego nie odkryłam, jakieś pojedyncze rzeczy, które przerzuciłam na marzec – strasznie mi przykro i zapraszam pod koniec marca:)

  1. Podobnie do Ciebie spędzam marzec :-) Najbardziej lubię zmiany w diecie – nareszcie mogę jeść i pić niekoniecznie ciepłe i rozgrzewające rzeczy – i to, że nachodzi mnie wielka ochota na mieszkaniową rewolucję. Mam zamiar zrobić wiosenne porządki w książkach i pozbyć się większości, bo jest ich zdecydowanie za dużo.

  2. Polubisz jogę, tylko musisz dać jej porządną szansę :) Byłam nieprawdopodobnie nierozciągnięta, nie byłam w stanie się schylić pod kątem 90 stopni… Cztery lata temu doszłam do wniosku, że coś z tym trzeba zrobić, bo stawy mnie bolały, pewnie częściowo z nierozruszania. I na początku było okropnie, rozciągałam się sama codziennie, wszystko bolało, miałam wrażenie, że mi wszystkie „sznurki” w tyłku popękają. Męczyłam się około dwa miesiące, potem było coraz lepiej. W międzyczasie też zaczęłam właśnie chodzić na jogę. Wszystko się z czasem zmieniło – uczucie bólu i napięcia podczas rozciągania zmieniło się w odczuwanie przyjemnego ciepła. Tak!! Teraz uwielbiam się rozciągać i czuję się o wiele lepiej. Nie odpuszczaj!! To chyba tak, jak z bieganiem – na początku mało się człowiek nie wypluje po 5 minutach, aby za jakiś czas to kochać. Trzymam kciuki za Ciebie! ;)

  3. Bardzo podoba mi się takie dostrzeganie przyjemności i różnorodności w danym miesiącu.
    Marzec to dla mnie czas, w którym rodzi się Nowe. Pisząc Nowe mam na myśli – plany, zapachy, jedzenie, decyzje. Wszystko za sprawą częściej pojawiającego się słońca, które napędza moją wewnętrzną siłę… mimo, że jeszcze parę miesięcy temu uważałam, że zdecydowanie lubuję się w jesieni. :)
    Dzisiaj odkryłam ciekawy kalendarz – http://produkty-tradycyjne.pl/kalendarz, polecam dla zainteresowanych jedzeniem sezonowo świeżych warzyw i owoców.
    Zgadzam się również z Tobą w sprawie rzodkiewek – smak miesiąca!

    Serdeczności

  4. Twarożek z rzodkiewką (plus szczypiorek) uwielbiam! Chociaż za takim prawdziwym wiejskim serem nie przepadam… :) Na taki targ śniadaniowy z wielką chęcią bym się wybrała i przy okazji marzy mi się już takie letnie śniadanie na tarasie, ach! Co do zmian w mieszkaniu, czekam właśnie na wiosenne porządki (na odpowiedni moment :D). Jako, że u mnie już w lutym pojawiły się pierwsze oznaki wiosny, to spacery uskuteczniam już coraz częściej, uwielbiam ten czas. Dobrego marca!

  5. Roślinki, wiosenne zmiany w mieszkaniu, playlista, rower i spacer <3 Mam nadzieję, że taki też będzie mój marzec. Chociaż z roślinami to jednak stawiam na cięte, ich pielęgnacja jeszcze jakoś mi wychodzi. Ostatnio mąż moje kwiatowe zapędy skwitował tak: "mówiłem, by nie kupować kaktusów, bo tylko wstyd będzie" :) Póki co się jednak nie poddaję i go ratuję. Marzec to też czas rodzinnych spotkań, chyba właśnie dlatego tak bardzo go lubię.

  6. Bardzo mi się to podoba!
    Dla mnie pierwsza wiosna to takie właśnie zielone śniadania – szczypiorek z cebulką, rzodkiewka, kiełki, ogórek. W domu pojawia się dużo wiosennych kwiatów – najpierw hiacynty, krokusy, później żonkile i tulipany. No i wreszcie spacery. Te pierwsze wiosenne to wręcz celebracja wiosny. Obowiązkowo jeżdżę też do Doliny Chochołowskiej na wysyp krokusów :)

    pozdrawiam!

  7. Marcowe rytuały hmm: sprzątanie balkonu i nowe kwiaty w doniczkach czyli imitacja ogródka, nowe kolekcje ubrań, koniec z ciężkimi kurtkami i butami, czapkami, szalikami, niedługo będzie można wskoczyć w baleriny lub trampki, lekką kurtkę, rolki – moja ulubiona forma aktywnego spedzania czasu wiosna i latem :)
    Zapraszam: http://striveforperfectionblog.blogspot.com/

  8. Zdecydowanie, moim najbardziej marcowym rytuałem jest rzeżucha! Wysiewam nową co parę dni i zażeram w ogromnych ilościach. A charakterystyczny zapaszek jest dla mnie równoznaczny z nadejściem wiosny.

    Poza tym powracamy do naszych wycieczek krajoznawczych, na rowerach i pieszo, w ten weekend mam nadzieję na pierwszy wiosenny piknik w jakiś miłych podlyońskich okolicznościach przyrody. Ach, nie mogę się doczekać:) (i może dzieciaki będą lepiej spały….)

    Jeśli chodzi o wiosenną muzykę – najpierw do głowy przyszedł mi Thomas Dutronc, bardzo polecam. A po namyśle jeszcze Jack Johnson, Fismoll i Feist

    Na joge też mam wielką ochotę, ale nie bardzo moge sobie pozwolić, za to twardo ćwiczę z jutubem;) Twarożek z rzodkiewką uwielbiam, ja dodaję do tego jeszcze jajko, ugotowane na półtwardo, zdecydowanie lepszy smak. Zmiany w mieszkaniu… tak tak, głównie wyrzucanie (za pare miesięcy duża przeprowadzka)

    pozdrawiam wiosennie!

  9. Już krokusy w górach? Wow, to chyba naprawde ocieplenie klimatu, sprzed kilku lat pamięta je bliżej maja jednak.. :-) I troszkę zazdroszczę bo teraz mam daleko..

  10. Dla mnie marzec to jednak zdecydowanie jeszcze przedwiosnie, a często właściwie zima. Chlapa i roztopy, z tym mi si najbardziej kojarzy + pierwsze powiewy cieplejszego powietrza, zapach mokrej ziem jak juz sniegi pójdą, uwielbiam :-) Kwiaty do domu znoszę dopiero na Wielkanoc, wtedy hiacynty, zonkile, narcyzy, tulipany, a w marcu szukam w lesie przylaszczek :-) Z nowalijkami uparcie czekam do kwietnia, na swoje z foliaka albo rynkowe ale juz mniej pędzone. A z marcowych przyjemnosci to spacery i nadal książki pod kocykiem, moze czesciej ziółka niż rozgrzewające herbaty:-) No i ruch, w dowolnej formie + otwieranie okien jak najszerzej i na jak najdłużej się da :-)

  11. Ja z kolei od pierwszych zajęć pokochałam jogę! :) Niesamowicie mnie relaksuje – w pracy bardzo się spinam, muszę dźwigać ciężary ( dajmy na to 30-40 kg psy), kucać i wyginać się pod różnymi kątami. Po całym męczącym dniu sesja w grocie solnej z jogą bardzo dużo mi dawała.
    Oprócz tego na wiosnę wracam do biegania – z psami ! Ciekawa jestem co powiedział by Chrupek, gdyby taka propozycja wyszła do Ciebie ? :P

    Ach no i pęczek rzodkiewki, szczypiorku, pietruszki i koperku obowiązkowo już zakupiony! :)

  12. pstra matrona

    Jak się tylko zaczynają robić maleńkie pączki na krzakach biorę do domu kilka gałązek wstawiam do wody i mam swoje świeże zielone listki na długo przed tym kiedy są na zewnątrz.

  13. W wielu azjatyckich krajach marzec to miesiąc gdy świętuje się Nowy Rok. Np w Iranie traktowane jest to niemal jak u nas Boże Narodzenie, dzieci mają dwa tygodnie ferii, sprząta się gruntownie domy, rodziny spotykają się przy stole zastawionym tradycyjnymi potrawami, są prezenty, odpowiednie dekoracje (między innymi pisanki, które są dużo starsze niż Chrześcijaństwo) itp. Nasza Wielkanoc jest trochę echem tej tradycji. Coraz częściej łapię się na tym, że mam ochotę podchodzić do marca w trochę inny sposób, nie traktować go jako miesiąca szarości i pluchy, ale właśnie jako symboliczny Początek. Wtedy natura się zaczyna odradzać i w pewien sposób my, jako jej część, też. Możemy więc zacząć wiele rzeczy od nowa, bo „kosmiczna” energia bardzo temu sprzyja.

  14. Fajne takie zestawienie. Ja osobiście odnalazłem coś co mnie kręci, a jest to renowacja mebli, przywracanie starym rzeczom życia. To chyba wszystko, przez pogodę, która ostatnio coraz lepsza.

  15. nie mogę się oprzeć ;) z mikrobiologicznego punktu widzenia wiosna pachnie geosminą – substancją produkowaną przez promieniowce, głównie Streptomyces, obficie bytujące w glebie. Sam związek charakteryzuje się zapachem „ziemi” i jest często wyczuwany własnie wiosną. Pozdrawiam :)

    1. Nerd we mnie jest Ci bardzo wdzięczny za tę informację! Przy takich perełkach utwierdzam się, że warto czytać komentarze :)

  16. Zajęcia rozciągające to z kolei coś, co ja lubię najbardziej, i dlatego moją wielką radością jest pilates :)

  17. też zaczęłam porządnie się rozciągać i już widzę efekty! nie dość, że mogę dotknąć palucha w stopie (w końcu!) to rano jakoś tak łatwiej wstać :) no i ta rzodkiewka… jak ja ją kocham! <3

  18. Świetny post! Co do jogi polecam Ci moją ulubioną szkołę w Warszawie – Joga na Foksal, mają też filię na Długiej przy metrze Ratusz, a na jeden karnet można wchodzić do dwóch filii nieograniczoną ilość razy w miesiącu. :)

    I nabrałam ochoty na rzodkiewki…!

    Dla mnie marzec niesie ze sobą obietnicę używania lekkich, kwiatowych perfum – wreszcie!

  19. O tak, ja najbardziej lubię pierwsze nowalijki, zwiększone możliwości spacerowe i to nieśmiało przebijające się słońce, które zapowiada zieloną trawkę i pączki na drzewach. Niestety jest też ta gorsza strona marca- okrutna alergia objawiająca się porannymi dusznościami (tak, tak, pierwsze pyłki już są) i koty! Od kilku dni wszędzie czuć koci mocz i słychać to miałczenie bez końca, oszaleć można! Mam nadzieję, że szybko to się skończy i będę mogła w pełni cieszyć się wiosną :)

  20. Zapach mokrej ziemi i nadchodzącej wiosny jest jedną z tych rzeczy za którymi niezwykle tęsknię. Odkąd przeprowadziłam się do Filadelfii, brakuje mi tego naszego chmurnego, mokrego przedwiośnia. Tutaj zmiana z zimy na wiosnę jest na tyle gwałtowna, że nie pozostawia czasu na to polskie, niecierpliwe wypatrywanie wiosny.

  21. Marcowe przyjemności! Jutro zaczynam długo wyczekiwany przedłużony weekend przyjemności w ciszy ze sobą samą. Nie mogę się doczekać! N

  22. Odkąd pamiętam, zawsze byłam rozczarowana marcem, a to głównie za sprawą błędnego myślenia, że skoro zaczyna się marzec, to wiosna tuż-tuż. W tym roku zima była wybitnie łaskawa, ale pamiętam, jak dwa lata temu na początku kwietnia zalegał śnieg, a ja rozradowana rozpinałam na ulicy zimową kurtkę…
    Dlatego też podchodzę do marca z rezerwą, ostrożnie, nie nazywając w tym okresie wiosny „wiosną”, tylko „przedwiośniem”; mam wrażenie, że jakoś wielu ludzi zapomniało o tej trochę szarej, trochę opieszałej, a jednak pełnej nadziei porze, oczekując z wytęsknieniem już na liście, pączki kwiatów i niemarznące dłonie (a w przecież w naszym klimacie to normalne, że następuje to dopiero w kwietniu lub maju).
    Zmiana podejścia polega na pozwoleniu sobie i naturze na chwilę oddechu po zimie, a zaraz przed wiosenną euforią. I dlatego w tym roku przedwiośnie bardzo polubiłam :)

  23. Bardzo ciekawy post. Proste ćwiczenie a jednak bardzo pozytywne i inspirujące. Zaraz po przeczytaniu zrobiłam własną listę moich marcowych przyjemności. To z kolei natchnęło mnie do tego żeby jeszcze przy każdym miesiącu notować co mnie w danym czasie szczególnie interesowało, jakie książki przeczytałam i czego się nauczyłam. Ciekawie będzie spojrzeć na te podsumawania z perspektywy czasu. Może taka lista będzie mnie motywować do rozwijania się w konkretnym kierunku?
    Dziękuję za fajną inspirację :)

  24. Asiu, dziękuję za Noisettes (btw. urocza nazwa- orzechy laskowe) . Wspaniała piosenka, właśnie odrabiam lekcje z muzyką tego zespołu. Jest wspaniale! :-) No a sam wpis, jak zwykle supcio. I zainspirowałaś mnie do odświeżenia roweru i odwiedzenia targów śniadaniowych w Gdańsku jak tylko pojawi się okazja.

  25. Mieszkając w Polsce rowerem jeździłam cały rok, nawet w śniegu,ale to w marcu wlaśnie było to bardzo fajne, zwłaszcza po lesie, bo czulo się wtedy ten zapach ziemi, i małych paczków. Teraz mam wiosnę całyo rok, więc ominie mnie ten cały piękny proces. Ach no i przebiśniegi!

  26. Marzec to zapach wiosny, to o czym piszesz właśnie. Tulipany. Tęsknota za czerwonym płaszczem. I kot, który chętniej wygląda przez otwarte okno. W tym roku początek wiosny celebrował zjedzeniem pierwszej muchy, jaka wleciała do mieszkania. Powinno się zmienić przysłowie – pierwsza mucha wiosnę czyni :D.
    PS Miło było cię zobaczyć na warsztatach Blog Roku!

  27. Co do jogi, jak trochę poćwiczysz pozytywne efekty zaczną się nawarstwiać. To skończy się miłością do jogi.

  28. Widzę, że nie tylko ja mam rękę do kwiatów doniczkowych. Jestem w tej materii bardzo zdolna. Tak bardzo, że „uśmiercam” nawet kaktusy. Dlatego preferuję kwiaty cięte, najlepiej w formie prezentu-niespodzianki, rzecz jasna ;-)

  29. Hej, dzięki za wiosenny wpis :) Sporo ze wspomnianych tematów mnie również dopada na wiosnę :)

    Kiedyś przez pomyłkę trafiłam na zajęcia jogi na studiach (pomyliły mi się godziny czy coś takiego), i … zasnęłam w trakcie zajęć i zapomniałam o jodze na dobrych 10 lat. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, bo przeszłam od kompletnego nierozumienia jogi do ćwiczeń 2-3 razy w tygodniu :) z ogromną satysfakcją obserwuję, jak zmieniają się możliwości mojego ciała. Polecam kanał Leslie Fightmaster na YT – ćwiczę właśnie z nią, choć wcześniej chodziłam do szkoły jogi w Wawie, i bardzo lubiłam tam chodzić, jednak szybciej motywuję się do ćwiczenia w domu.

    Rowerem jeżdżę do pracy od 2 tygodni, i to jest dla mnie wyznacznik, że jest już niezimowo :) A idealnej ramoneski nadal szukam, już piąty rok… Kwiatki u mnie też nie zagrzewają miejsca na długo, kiedyś razem z Mamą kupiłyśmy po identycznym storczyku, mój padł po 2 miesiącach, u Niej kwitnie jak szaleniec już czwarty sezon. To nie jest genetyczne, jak widać ;)

    W zeszłym roku widziałam Cię na śniadaniowym na Żoliborzu! Ale jakoś głupio mi było podejść :)

    Pozdrowienia!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.