Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Dwunastu konwergentnych

Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie marka Orange z pomysłem na super kampanię – w doborowym gronie jedenastu innych blogerów miałam tłumaczyć Czytelnikom, co oznacza tajemnicze słowo konwergencja. Do projektu bardzo się zapaliłam, bo jestem absolutną fanką działań Orange w blogosferze, jak mało kto rozumieją specyfikę tego środowiska. Pozostał mi tylko jeden problem – sama nie byłam pewna, czym jest owa konwergencja, ba, nie wiedziałam nawet z jakiej to działki i na których lekcjach nie uważałam.

Okazało się, że nie jestem sama. Jeżeli czujecie się podobnie zagubieni, poniżej szybka definicja.

 


 

advertorial61

 


 

Ja z kolei zabieram się za testowanie konwergentnych usług Orange w praktyce, czas trwania testów: kolejne trzy tygodnie. Wszyscy będziemy sprawdzać, czy takie połączenie usług faktycznie niesie za sobą korzyści. Dodatkowo, każdy bloger ma przypisaną jedną usługę, której poświęca szczególną uwagę. Specjalizacja, jaka mi się trafiła, to Orange Cloud, czyli wyjątkowo blogerska usługa – nie wyobrażam sobie pracy bez przechowywania pomysłów na posty w chmurze, do której mam dostęp z różnych urządzeń. Wena dopada mnie w najdziwniejszych miejscach, najczęściej chyba podczas jazdy pociągiem.

Wracając do sprawy – w następnym poście w ramach kampanii pokażę Wam, jak mi idzie. W przygotowaniu materiału pomoże mi Krzysiek Gonciarz, jedna z bystrzejszych głów w internetowej branży. Tu moja ekscytacja rośnie jeszcze bardziej, bo niedawno skończyłam czytać jego książkę o produkcji internetowego video (napiszę o niej zresztą w podsu, więc strasznie jestem ciekawa, jak to będzie zobaczyć jego pracę na żywo.

Będę też miała coś specjalnego dla Was – konkurs, w którym do zgarnięcia będzie roczny pakiet usług Orange i dwa smartfony Sony Xperia Z1 Compact.

 

xperia-z1_600

Siedzę teraz i myślę nad zadaniem konkursowym, chciałabym, żeby było równie fajnie, co nagrody. Jeżeli macie na nie jakiś szałowy pomysł, możecie podrzucić w komentarzu, może uda się go wykorzystać!

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

53 thoughts on “Dwunastu konwergentnych”

  1. Asiu! Czy Ty jeszcze piszesz posty z własnej nieprzymuszonej woli? Ostatnio widać na Twoim blogu szereg lokowanych postów… Gdzie się podziała blogerka którą pamiętam?

    1. Na prawdę jest ich tak dużo? Bo ja nie zauważam. Asia jest jedną z niewielu blogerek, która jasno mówi, które posty są sponsorowane oraz wynikiem akcji marketingowej. Zresztą nie ma tu nieprzemyślanych wyborów i skakania z kwiatka na kwiatek, tylko ciekawe kampanie.
      A to, że w jednym poście opisuje kilka różnych marek oceniając ich asortyment wcale nie musi oznaczać od razu reklamy.
      No i fajnie, że bierze udział w tej kampanii Orange. Pamiętam ich akcję z zeszłego roku i była bardzo fajnie zorganizowana i przeprowadzona.

      1. Zgadzam się z Eweliną!
        Poza tym uważam, że Asia od tylu lat prowadzi już swojego bloga, że też dajmy jej prawo na nim w końcu zarabiać. Przecież tyle ile czasu na niego poświęciła i poświęca daje jej do takich postów we współpracy pełne prawo.
        Asiu, Twój blog jest jednym z moich ulubionych. Czytam Cię od kilku lat i nie zanosi się, żebym w najbliższym czasie przestała :) Fajnie, że bierzesz udział w ciekawych i przemyślanych kampaniach.
        Jestem fanką Twoich Hatifnatów i tego w jaki sposób działasz w polskiej blogosferze.

        Dobrze, że jesteś i trzymasz cały czas fason!

          1. Konwergencja, dywergencja- to był mój koszmar maturalny przed biologią. A do tego narządy analogiczne i homologiczne- brr! :)

  2. Hmmm… Niestety Twoje sponorowane teksty sa doskonalym przykladem spadku poziomu zwiazanego z zawodowym uprawianiem blogowania; ostatnie posty ¨we wspolpracy z¨ sa dosc zenujace.

    1. Coś w tym jest. W ogóle zauważyłam, że na moich ulubionych zagranicznych blogach (Eleonore Bridge, Pandora, Cherry Blossom Girl) nie jestem w stanie odróżnić posta sponsorowanego od normalnego, mimo że również są wyraźnie oznaczone. Szkoda, że tutaj tak nie jest. No i to, że dla blogera jakaś kampania jest ciekawa nie znaczy, że dla czytelnika również będzie. ;-)

      1. A z polskich blogów to Mr Vintage. U niego również współprace nie rzucają się tak w oczy i cały blog zachowuje klasę. A tutaj niestety brak mi spójności – Tymbark, Orange, Śnieżka; blog zaczyna być o wszystkim i o niczym.

      2. Hej! Trudno mi się odnieść, bo nie zaglądam na te blogi, oprócz wizyt od czasu do czasu u Cherry Blossom Girl, ale różnica pewnie wynika m.in. z tego, że dziewczyny prowadzą blogi o modzie i reklamują marki związane z modą. Mój blog skupia się na większej ilości tematów, a propozycje marek odzieżowych raczej odrzucam. To dlatego, że akurat ubrania to dla mnie ważna sprawa, na której się znam i mam bardzo sprecyzowane podejście – staram się ich nie kupować zbyt dużo, stawiać na porządne marki, potrzebę zachcianek realizować w second handach itp., to wszystko o czym piszę na blogu. Niewiele jest marek, które te założenia spełniają i jednocześnie mają budżet i chęci reklamowania się na blogach. Jeżeli jakaś się pojawi, to z przyjemnością skorzystam:)

        1. dziwne dla mnie jest, ze w zwiazku z dzialaniami w branzy internetowej (blog) czy takich, a nie innych studiach nie slyszalas nigdy o konwergencji (marki, media, marketing), ale to drobiazg i nie ma sensu sie nad tym rozwodzic dluzej

          teksty sponsorowane sa na zenujacym poziomie to fakt, film i tekst w ramach wspolpracy z lidlem – totalna porazka wedlug mnie w twoim wykonaniu, mimo ze sam pomysl na kampanie marki byl calkiem dobry, w dobrym czasie i miejscu, ale plus za oznaczenia wspolpracy – coraz rzadziej sie to zdarza na blogach

          twoje wpisy sa na bardzo wysokim poziomie i ja uwielbiam je czytac, ale te powstajace we wspolpracy to jakas totalna porazka – sniezka, tymbark, lild, piszesz, ze blog skupia wieksza liczbe tematow, nie tylko moda – ok, to jest swietne, ale twoje teksty sponsorowane bija rekordy infantylizmu (lidl i zerkanie zza drzewa) i dla mnie, jako czytelnika sa w odbiorze nachalne (analiza kolorystyczna i farba do scian? naprawde?), wymuszone, nieautentyczne, totalnie dziwne (bieganie z butelka tymbarka w rece? to naprawde jest takie wygodne – nie mowie o butelce tymbarka, ale w ogole o trzymaniu butelki czegokolwiek – czy przebiezka w tym stylu byla tylko na potrzeby zdjecia) i nie na miejscu w ogolnej koncepcji calkiem fajnego bloga – wydaje mi sie, ze wynika to tez z cisnienia marketingowcow, zeby koniecznie zrobic kampanie z blogerem, bo teraz wszyscy tak robia :/

          kampania sony byla swietna, fajnie pokazana na blogu, ujmujaca genialnymi zdjeciami – wiem, ze tymbark czy sniezka to co innego, ale efekt tez jest inny, mnie do kupna aparatu sony nie przekonuje – chociazby ze wzgledu na koszmarne szumy w modelach alpha, moze sie to zmienilo, nie sprawdzalam, ale kampania byla naprawde na wysokim poziomie, zwiazana z tematyka bloga i w ogole z kierunkiem, jakim mu nadalas

          wpisy reklamowe sa najslabszym elementem i trudno je ominac niestety, kiedy jest sie stalym czytelnikiem, bo jednak troche rzutuja na caloksztalt fajnego, naprawde ciekawego tematycznie bloga

          1. zgadzam się z Martą. Mimo, że sam temat analizy kolorystycznej był bardzo ciekawy (pierwszy razo tym słyszałam!), to logo Śnieżki zepsuło mi cały odbiór. Miałam wrażenie, że jest tam wciśnięte na siłę, jakby zabrało miejsce wielu potrzebniejszym i bardziej wartyn uwagi zdanim.

            Wydaje mi się, ze tym sposobem można zgodzić się na każdą współpracę – farby do malowania ścian-> kolor na ścianie -> kolor w ogóle, zestaw narzędzi -> kobieta używająca narzędzi -> feminizm dzisiaj itp. To są bardzo ciekawe tematy i mam wrażenie, że bez etykiety „współpraca” rozwijasz je bardziej interesująco :)

            Nie zrozum mnie źle, akurat ta kampania Orange nie razi mnie bardzo, chociaż też wydaje mi się, że ten post jest o niczym – może jakby były od razu Twoje spostrzeżenia, byłoby inaczej.

            Tak czy siak, uwielbiam Twoje posty i Twoją staranność oraz to, że i pomimo tych kilku wyjątków blog jets bardzo konsekwentny :) Pozdrawiam serdecznie!

            Dominika

          2. I podsumowując; wydaje mi się, że tę lawinę wywowało to, że informacja została podana w formie kolejnego postu – jak pisała trochę o niczym i bardzo reklamowym – a nie np. w formie postu na facebooku :) Bo jak trochę pisałam, nie kojarze kampanii orange, ale jesli piszesz, że są one fajnie prowadzone, to pewnie tak jest i niech tak będzie dalej – po prostu jest to post trochę w zasadzie tylko o orange :) A jestem ciekawa Twoich działań w tej kwestii!

            Pozdrawiam raz jeszcze ;)

  3. A ja się cieszę, że nawiązujesz współprace. TAKIE współprace, moim zdaniem, świadczą tylko o poziomie (wysokim) blogera i jego zaangażowania w swoją stronę. Gratuluję! :)

  4. Tak sie wszystkim nie podobaja posty sponsorowane, ale w konkursie wygrac telefon byloby fajnie, nie? Nie badzmy hipokrytami. Prowadzenie bloga to tez praca a kazdy chce zarabiac. I kazdy chce sie jakos rozwijac.

    1. Jasne, że to praca. Nie mam nic przeciwko zarabianiu na blogu, jeśli tylko wysoki poziom postów zostaje zachowany, a tutaj blog niestety przestał się rozwijać, coraz mniej ciekawych treści. Bardzo lubię Asię i mam nadzieję, że jeszcze będzie można zobaczyć posty na poziomie tych z 2012 roku :-)

      1. Hej Marta! Naprawdę uważasz, że blog przestał się rozwijać? 2012 – jeżeli chodzi o Londyn, to postów stamtąd siłą rzeczy nie będzie, zresztą posty „miejskie” wcale nie cieszyły się jakąś szczególnie dużą popularnością, jak się spojrzy na wyświetlenia czy komentarze. Ale rozumiem, że są osoby, którym ich brakuje, zresztą sama bardzo je lubię robić, więc pomyślałam o przewodniku po Warszawie z podziałem na dzielnice, bo podobnie jak Londyn jest dużo za duża, żeby ją na jeden raz ogarnąć:)

        1. Może trochę przesadziłam – na pewno można u Ciebie przeczytać ciekawe posty (chociażby ten ostatni o Vivien Maier), ale jest ich mniej niż wcześniej. 2012 rok uważam za najlepszy na Twoim blogu, bo były rewelacyjne relacje z Twoich wyjazdów (mam nadzieję, że niedługo znowu się gdzieś wybierzesz i będzie można przeczytać fascynującą relację i obejrzeć ciekawe zdjęcia ;) i dużo, dużo ciekawych miejsc – dlatego już nie mogę się doczekać Twojego przewodnika po W-wie. Twój blog zawsze mi się kojarzył z ciekawymi miejscami, podróżami, trochę książkami i filmami, fajnymi przemyśleniami na temat kupowania, dlatego jakoś ta współpraca z Orange trochę tu nie pasuje i rzuca się w oczy.
          Pozdrowienia,
          Marta

          1. Już nie chciałam być taka upierdliwa i znowu pytać o posty z Peru, ale jakby co – ja też na nie czekam! ;) Co z tego, że już minął rok, naprawdę nie tylko ja chętnie je przeczytam :)

      2. Dokladnie tak. Zeby byla jasnosc: mnie rowniez nie chodzilo o zarabianie na blogu, bo to nie moja sprawa. Raczej o posty z cyklu: ni przypial, ni przylatal z Tymbarkiem czy inna Sniezka w tle, ktore wyraznie odstaja od zwykle dosc wysokiego poziomu bloga.

  5. Droga Asiu,
    czytam Twojego bloga od kilku lat, jak dotąd raczej milcząco. Jest ciekawy, twórczy, nienadęty, otwarty na dyskusję, pisany dobrą polszczyzną i pełny Twojej osobowości – i dlatego byłam ciekawa każdego kolejnego wpisu. Jednak podobnie jak niektóre autorki poprzednich wpisów zauważyłam ostatnio zmiany, które poszły w innym kierunku. Żal mi trochę, że mniej jest postów ze stylizacjami (wcale nie mam wrażenia, że przestały coś wnosić! :), a więcej lifestyle’u i przypadkowych postów sponsorowanych, których zawartość bywa dość powierzchowna. Nawiązując jednak do lifestyle’u: promujesz styl „slow”, który zakłada m. in. odpowiedzialność za swoje działania i ostrożność w przyjmowaniu tego, co oferuje nam globalizacja i marketing. Przyjęcie oferty od Orange zdaje mi się z tym kłócić. Wielka korporacja, która dodatkowo przejęła naszą TP, i od tej pory mam wrażenie jakość usług mocno spadła. Jestem wierną klientką tego dostawcy od zawsze, ale np. dopiero teraz mam tajemnicze a niezapowiedziane przerwy w działaniu internetu, które, jak wyjaśniono mi na infolinii, po prostu muszą być. Hm, wcześniej nie były. Czyżby chodzące słuchy o rabunkowym potraktowaniu infrastruktury TP przez Orange były prawdą?
    Druga kwestia: chmura, łączenie usług itd. Niewątpliwie wygodne, ale czy blogerska dociekliwość nie powinna kazać wspomnieć o bezpieczeństwie danych? Może to zbyt filozoficzne podejście, ale mnie np. nieco niepokoi perspektywa bezrefleksyjnego powierzenia danych jakiejś firmie, instytucji itp., która może mnie od nich odciąć, a same dane przetworzyć. Na pewno masz tu pole do rozwiania wątpliwości lub pokuszenia się na wypunktowanie potencjalnych „ale”. Post nie byłby wówczas jednostronną laurką.
    Życzę więcej pozytywnej upierdliwości przy roztrząsaniu tego typu ofert współpracy, dziękuję za naprawdę ciekawą lekturę, jaką wielokrotnie mi fundowałaś i powodzenia! :)

    1. Cześć Meva!

      Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i za ważny komentarz. Korporacje – temat rzeka, aż trudno mi cokolwiek napisać, bo to tak niejednorodny temat, że aż nie wiem gdzie zacząć. Nie jestem jednak zwolenniczką ich bezrefleksyjnego demonizowania, trudno sobie dzisiaj wyobrazić świat bez nich. Nawet osoby narzekające na „te okropne korpo” rzadko kiedy są w stanie się zdobyć na całkowity bojkot i najczęściej spotykam postawę „narzekam na tanie linie lotnicze, bo mało płacą pracownikom, ale i tak nimi latam, bo jest najtaniej”. Ale to taka dygresja, akurat ostatnio zaobserwowałam wyjątkowo dużo takich zachowań na granicy hipokryzji i mi się przypomniało skoro już mowa o korporacjach.

      Sprawa rabunku i infrastruktury jest mi kompletnie obca, nigdy się szczególnie nie wgłębiałam w rynek telekomunikacyjny, ot, jestem zwykłym użytkownikiem, średnio ogarniętym w dodatku:) Też używam od zawsze u rodziców Internetu z TP/Orange i właściwie zawsze działa tak samo, raczej bez problemów o ile coś się nie zerwie czy nie zniszczy np. przez pogodę i nie zauważyłam, żeby wcześniej działał inaczej, ale też nie zwracałam na to szczególnej uwagi.

      Chmura – tu akurat w ogóle się nie zastanawiam. Trzymam pliki na dysku online, od kiedy tylko można, i jestem przekonana, że są tam dużo bezpieczniejsze niż na moim starym laptopie, który ledwo zipie. Poza przestrzeganiem podstawowych zasad bezpieczeństwa przy hasłach itp., w ogóle się nie zastanawiam nad tym, co się dzieje z moimi mailami czy plikami online, bo wiem że nie mam nad tym żadnej kontroli i zastanawianie się nad teoriami spiskowymi w niczym mi nie pomoże, o ile nie chcę wrócić do trzymania notatek w zeszycie, pieniędzy w szufladzie i wysyłania całej korespondencji tradycyjną pocztą. Już pomijając fakt, że żadna z tych opcji nie wydaje mi się bezpieczniejsza:) Więc blogerska ciekawości kompletnie tu u mnie nie działa, w ogóle nie chce mi się zaprzątać tego typu sprawami myśli. Plus gdyby ktoś chciał faktycznie przejąć władzę nad światem opanowując dane użytkowników Internetu, to moje szkice postów nie byłyby chyba kluczowymi dokumentami:)

      Dzięki jeszcze raz, pozdrowienia!

      1. oj oj to korpo może wyzyskiwać ludzi, żebyśmy mieli taniej.. podałaś przykład linii lotniczych hmm a w modzie nie jest podobnie? fabryki produkcyjne też działają jak korporacje. czyli jak chcemy kupić ciuchy musimy przemyśleć to czy nikogo nie krzywdzimy (np. kupując w Zarze), ale w innych dziedzinach tylko dlatego, że się na czymś nie znamy już nie? obłuda.

      2. Generalnie zgadzam się z przedmówczyniami co do postów sponsorowanych, nie o to jednak chodzi (choć zastanawia mnie, że idziesz w zaparte pomimo fali niezadowolonych komentarzy – może warto przyjrzeć się jakoś współpracom i np. zmienić nieco formę postów sponsorowanych? Ja nie bloguję, to Ty się na tym znasz, więc pewnie coś wymyślisz).

        Chciałabym tylko zwrócić uwagę na pewną kwestię – to również ważne dla Twoich czytelniczek (i czytelników).

        Z punktu widzenia bezpieczeństwa danych „chmura” nie jest wcale taka wspaniała – dostęp do Twoich danych masz nie tylko Ty, ale także wszystkie osoby związane z firmą, która taką usługę oferuje. Ludzie dzielą się wieloma „wrażliwymi” danymi na Fb, mając nieuzasadnione zaufanie do prywatnej firmy, która tymi danymi administruje – podobnie z „chmurą”.

        „Chmura – tu akurat w ogóle się nie zastanawiam.” – czasami jednak warto się choć trochę zastanowić.

        Co do archiwizacji danych, polecam bardzo DYSKI ZEWNĘTRZNE – to prosty i wygodny sposób na przechowywanie danych w taki sposób, abyś tylko Ty miała do nich dostęp. Pełna kontrola!

        Pozdrowienia i powodzenia!
        G.

        1. Cześć Gosia! Opinie Czytelników – ooo, na pewno się zastanowię:) Co do chmury, to jeżeli ktoś przechowuje w nich ważne dane, to faktycznie powinien dwa razy pomyśleć. Ja używam jej do codziennej pracy, dyski zewnętrzne mają ten minus, że nie ma do nich dostępu z różnych urządzeń, trzeba je przechowywać, przenosić, podpinać itp. Używam jednego do archiwizowana zdjęć, ale nie sprawdził by się u mnie na co dzień. Pozdrowienia!!

  6. Zastanawiające komentarze masz pod tym wpisem. Mnie jakoś specjalnie takie akcje nie przeszkadzają, a nawet chętnie wezmę udział. ;) Lata pracujesz na utrzymanie poziomu wpisów, dzielisz się informacjami, więc nie widzę powodu byś miała na tym nie zarobić. Zazdroszczę współpracy z Krzysiem, wydaje się wyjątkowo sympatyczną osobą z dużym dystansem do siebie.

  7. ja obstawiam i dopuszczam do siebie następujące myśli: może nawiązanie stylizacją do kolorystyki nagrody ? i tym samym jakiś fajny dobór miejsca, żeby było wiadomo, że wszystko łaczy się ze wszystkim- klimat zdjęć musi pasować do stylizacji. :) niech to będą fajne streetowe klimaty, albo wiosna usłana kwiatami ; Dpozdrawiam

  8. O tym telefonie marzę od kilku miesięcy odkąd został zapowiedziany ;) a wpadać będę tu zawsze, bo jest miło, kulturalnie i na poziomie, także jeśli chodzi o Twoje- droga imienniczko, odpowiedzi na komentarze :)

  9. Ja też uwielbiam Twojego bloga i też mam mieszane uczucia co do tej informacji o współpracy. Ale wstrzymam się z OCENIANIEM i KOMENTOWANIEM do czasu „właściwego” wpisu i jak rozumiem rozpoczęcia kampanii. Wtedy będę mogła absolutnie uczciwie ocenić, jako Twoja czytelniczka, czy kręcić nosem, jak niektórzy/niektóre powyżej, czy wpadać w euforię jak ci mniej liczni. Jednym słowem: jestem naprawdę ciekawa, co to będzie. Jeśli chodzi o posty sponsorowane, to ten ze Śnieżką gdzieś mi się zapodział, więc nie przeczytałam, ten ze Skodą był świetny i sama brałam udział w konkursie (super patent na współpracę – wymyśleć fajny konkurs!), a w głowie mam tylko post o Vivien Maier, który oprócz sponsorowania Zwierza (którego też uwielbiam) – jest jednym z Twoich najlepszych dotychczasowych wpisów.

    Co do konkursu, myślę, że świetnym zadaniem, który znakomicie pasowałby do stylu Twojego bloga, byłoby pytanie, co my, Twoje zadziorne i mające własne zdanie czytelniczki ;) konwergenujemy (yyy nie wiem, czy dobrze odmieniłam) albo możemy skonwergenować, aby „life slow. stay simply. explore”? :))

    1. Ps. EXPLORE w podtytule bloga jasno tłumaczy, że Asia będzie próbować i eksplorować świat – m.in. poprzez współpracę z firmami. Ja w takich postach nie widzę Asi-mentorki, tylko Asi-zaciekawionej światem testerki i ta druga odsłona też mi się podoba. Wszystko się zgadza.

  10. sony xperia? współczuję, po dwóch miesiącach musiałam serwisować model m, nie wspomnę już o fakcie, że w ciągu tych dwóch miesięcy użytkowania (a jestem osobą dbającą o sprzęt) tyle co się nadenerwowałam z tym telefonem, to żaden post sponsorowany by nie zwrócił. i wiem, że nie jestem odosobniona w tych przeżyciach i dotyczy to wszystkich modeli tego telefonu

  11. Jeśli miałabym okazję zarobić dobre pieniądze, poprzez napisanie posta sponsorującego, to zgodziłabym się. Oczywiście gdyby była to reklama wibratorów, albo psiej karmy, co nijak ma się do mojego bloga, to pewnie bym zrezygnowała. Do konkursu nie przystąpię, bo mi się nie chce. Nie rozumiem tylko tych długaśnych komentarzy, gdzie ludzie oceniają ciebie jako osobę i cały twój blog, bazując na konkursie swoją opinie, który jest przedstawiony bardzo ładnie i nienachalnie. Wole jak ktoś prosto mówi o co chodzi.

  12. Odnośnie różnych negatywnych głosów dotyczących postów sponsorowanych – ja z założenia jestem krytycznie do nich nastawiona, w pierwszym momencie wydają mi się wciśnięte na siłę w bloga. Jednak po przeanalizowaniu poprzednich postów we współpracy z firmami, widzę, że bez względu na powód ich powstania, to wciąż były ciekawe i oryginalne treści, które chętnie bym przeczytała bez względu na to czy byłyby sponsorowane czy nie. Pozdrowienia :)

  13. Te posty związane z różnorodnymi kampaniami staja się przytłaczajace. Nie wiem jak inaczej to wyrazić, myślę że jest to dość odpowiednie słowo. Tutaj zawsze można było znaleźć coś fajnego – i nadal tak jest – ale zmierzasz w kierunku połączenia starego stylu z nowymi propozycjami. Te nowe propozycje ostatnio są dość zaskakujace. Co masz wspólnego z lidlem, śnieżką czy też orange? Oczywiście rozumiem, ze to blog lifestylowy, co oznacza ze napewno będziesz się chwytać różnych tematów, ale…

    Taka mała dygresja związana z orange – nie cierpię tej firmy, jak dla mnie jej pracownicy są niekompetentni, a same usługi (nawet po wielu latach w firmie!) na słabym poziomie. Orange, tfu.

    1. Wydaje mi się, że problem tkwi nie w samych postach sponsorowanych, bo to przecież całkowicie naturalne, i normalne, i potrzebne. Jakkolwiek dla mnie, jako dla stosunkowo nowej czytelniczki (od kilku miesięcy) rażące jest trochę to, że postów generalnie jest stosunkowo mało, a jak już są, to przeciętnie 1 na 3 jest sponsorowany. Kiedy odkryłam Twojego bloga, Asiu, byłam zachwycona, zainspirowałaś mnie do oddania na PCK 80% mojej szafy ( w tym momencie mam PUSTE PÓŁKI w szafie, która dziewczyna może się tym pochwalić??) i do wielu przemyśleń na bardzo różne tematy. Podoba mi się jak piszesz, wydajesz się fajną osobą i polubiłam patrzenie na świat Twoimi oczami. Ale obiektywnie, piszesz mało, i pisząc tak mało, piszesz dużo „na zlecenie”. W sensie, są blogi, na których fajne, wartościowe teksty pojawiają się co drugi dzień. I wtedy taka sama ilość postów sponsorowanych jak u Ciebie nie razi w ogóle. Tymczasem mam wrażenie, porównując to co się dzieje na blogu, odkąd zaczęłam go czytać, z jego archiwum- że piszesz rzadko, i tak naprawdę jakbyś nie miała czasu/ochoty poświęcać blogowi zbyt wiele czasu, a jak już piszesz, to reklamujesz Tymbark (też średnio mnie ujęła ta kampania, za to Śnieżka-całkiem spoko, fajny, dowcipny sposób na pokazanie produktu.) I tu oczywiście nie chodzi o to, że masz się zmuszać do częstszego publikowania tekstów- wiadomo, to nie fabryka. Ale jako życzliwa Ci i wciąż ufna czytelniczka chciałam Cię poprosić, żebyś zadbała o proporcje- daj nam poczuć, że prowadzisz bloga z pasji, a zarabiasz przy okazji.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo sukcesów, no i gratuluję kampanii z Orange-szczerze!

      1. I przy okazji – jak to nie problem, to podziel się proszę adresami blogów, z przyjemnością zerknę i się zainspiruję. Zawsze jestem pod niesamowitym wrażeniem osób, które są w stanie szybko i regularnie tworzyć naprawdę wartościowe treści, jak Michał z Jak Oszczędzać Pieniądze.

  14. Hm, nie jesteś pierwszą i pewnie nie ostatnią blogerką, której dostaje się za wpisy sponsorowane. Nie rozumiem tej nagonki. Na którymkolwiek blogu bym nie była, zawsze, gdy pojawi się na nim jakiś link lub zdjęcie produktu lub nawet informacja o wpisie sponsorowanym, zawsze pod postem ciągnie się dyskusja nt. tego czy: a) wpis jest sponsorowany b) dlaczego wpis jest sponsorowany c) dlaczego taka, a nie inna kampania d) „ja bym to zrobiła inaczej”.
    Ale cóż, zapomina się o tym, że jeśli bloger decyduje się na pełnoetatową pracę na blogu, to musi się z czegoś utrzymać i za coś realizować swoje materiały na stronę. Przecież zrobienie relacji z jakiegoś miejsca/miasta/kraju to nie tylko napisanie posta, ale również całe koszty tego wyjazdu (hotele, bilety, wejściówki, itp). Naprawdę dziwi mnie święte oburzenie, które pojawia się wobec wpisów sponsorowanych. Owszem, niektórzy blogerzy przesadzają, zarówno z kryptoreklamą jak i liczbą wpisów sponsorowanych, ale nie jest to przypadek bloga StyleDigger.
    Blogosfera bardzo dynamicznie się zmienia, jeszcze kilka lat temu niewiele było osób, które myślały o nich jako o sposobie na zarabianie. Ta dynamika przyczynia się do tego, że blogerzy nie wypracowali sobie jeszcze takiego sposobu współpracy z markami, który by zadowalał ich czytelników. Ale dobrze, że dyskusja (która nie jest atakiem w stylu „ten wpis jest sponsorowany, jestes beznadziejny”) się toczy.
    Swoją drogą, dlaczego nikt kolorowym magazynom nie zarzuca, że mimo, iż za nie się płaci 10-15 zł miesięcznie to mimo wszystko korzystają z reklam, z różnego rodzaju współpracy z markami, z tekstów sponsorowanych? Na blogach dostajecie wysokiej jakości różne teksty, za które płacić nie musicie. I macie wybór – możecie pominąć wpis sponsorowany albo zmienić bloga.

    1. Może nagonka bierze się stąd, że reklamy włażą gdzie się tylko da i ludzie mają ich po prostu dość? Zawłaszczają każdy skrawek przestrzeni – oszpecają miasta, zasłaniają kamienice, wciska się je nam na ulicy w postaci ulotek, przerywają filmy, wyskakują między piosenkami na Youtube, na facebooku, mailu, są WSZĘDZIE, i to męczy. I może zamiast „tak jest i już, trzeba się tylko zastanowić, jak taką reklamę na bloga zrobić ładnie i żeby jakoś tam pasowała”, warto zastanowić się nad tym szerzej,nad samą obecnością reklam na blogach w ogóle. Moim zdaniem jest ona niepotrzebna i drażniąca, no ale jeśli „bloger nie ma na wycieczkę”…

      1. Nattie, uważam, że to strasznie nie fair podsumować całą dyskusję stwierdzeniem, że bloger „nie ma na wycieczkę”. Tak jakby bloger nie musiał płacić za wynajem mieszkania, za prąd, telefon i ZUS. Po prostu ma kaprys na kawior i szampana. Prowadzenie bloga łączy się z kosztami, jeśli się chce robić to na odpowiednim poziomie. Samo poświęcenie czasu (czasami sporej ilości czasu) jest kosztem, bo w tym momencie możesz oddawać się innej, bardziej zyskownej pracy. Tak jak nie ma darmowych obiadów, tak nie ma wpisów, które by nie były sponsorowane. Każdy wpis jest sponsorowany przez blogera/kę! Każdy wpis to treść, który dostajesz za darmo!
        Asiu, proponuję świetne rozwiązanie: załóż drugiego bloga, płatnego, bez sponsorowanych wpisów – dla wszystkich, którym przeszkadza widok owych. Ciekawa jestem, kto zapłaci za przyjemność czytania bloga bez nich, skoro może przeczytać te same wpisy ZUPEŁNIE ZA DARMO!!! Krzyczenie o antykomercjalizacji kończy się zazwyczaj tam, gdzie trzeba sięgnąć po portfel.
        Trochę zrozumienia poproszę, nikt z nas nie żyje w kryształowej kuli, a realia są, jakie są.

        1. Ilekroć tu wejdę,trafiam na materiał sponsorowany. O ile rozumiem potrzrebę zarabiania na życie pisaniem, o tyle nie widzę tutaj równowagi między treściami komercyjnymi a tymi pisanymi od siebie.
          W papierowej gazecie reklamy zajmują 30% miejsca. Na blogach 50-70%.

          Piszesz, że treści są za darmo. Nie są. Płacimy naszym czasem, płacimy odsłonami, dzieki którym autorka dostaje wynagrodzenie.

          Warto mieć na uwadze czytelnika, bo bez niego, oferty reklamowe przestaną napływać.

          1. Cześć! Musisz rzadko wchodzić, bo liczby, które podałeś, nie są prawdziwe. Nie dostaję też wynagrodzenia za odsłony, to nie reklama CPC na wielkich portalach, liczy się społeczność zbudowaną w okół bloga, lojalność Czytelnika itp. Przykro mi, że tak odbierasz blogi, mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć treści, które będziesz uważał za wartościowe, u mnie czy u innych blogerów. Pozdrowienia!

          2. Chris, trochę niezręcznie mi rozwijać tą dyskusję na czyimś blogu, bo nie uzurpuję sobie prawa do reprezentowania autorki jednego z moich ulubionych blogów. Więc postaram się krótko: to absurd, o czym piszesz. Równie dobrze mogę powiedzieć, że poświęcam w restauracji mój żołądek łaskawie zjadając zupę, poświęcam mój czas na obejrzenie filmu w kinie, a swoje ciało do noszenia ubrań określonych marek. Jednocześnie za wszystkie te wymienione produkty/usługi płacę w twardej walucie, a nie trzaśnięciem drzwi ich przybytku.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.