Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Jak pisać posty – 14 wskazówek

Blogowanie (to już 6 lat!) przyniosło mi mnóstwo świetnych przeżyć i cały szereg korzyści, na których wymienianie nie starczyłoby mi tutaj miejsca. Skupię się więc na jednej: nauczyłam się lepiej pisać. Dlatego kiedy pod jednym z ostatnich postów pojawiła się sugestia posta o pisaniu, stwierdziłam że z przyjemnością zbiorę kilka wskazówek, które sama stosuję, jeżeli tylko będzie mogło to komuś pomóc. Miałam co prawda obawy, że przecież nie wszyscy Czytelnicy bloga są blogerami, ale szybko wytłumaczyłam sobie, że te przemyślenia są na tyle uniwersalne, że spokojnie można je zastosować przy każdej innej formie pisania.

1. Wybór tematu. Nie ma nic gorszego niż pisanie o czymś, co w sumie nie za bardzo nas interesuje. Ja stosuję bardzo prostą zasadę – przed rozpoczęciem pisania zadaję sobie pytanie, czy sama chciałabym taki post przeczytać. Ważne, by naprawdę szczerze na nie odpowiedzieć i zastanowić się, czy to co piszemy na pewno jest ciekawe. Mnie zdarzało się tworzyć jakieś pseudo ambitne posty i narzekać później, że nikt ich nie chce czytać, bo ludzie wolą oglądać obrazki. Z perspektywy czasu widzę, że były po prostu strasznie nudno napisane. Warto w takich momentach przypomnieć sobie, że Czytelnik nie jest nam nic winien, nie jest zobligowany do czytania naszych tekstów i zamiast się obrażać, lepiej potraktować głuchą ciszę jako feedback i zastanowić się, co możemy poprawić następnym razem.

2. Skąd brać inspiracje? Warto dużo czytać, oglądać, rozmawiać z ludźmi. Ważne jest, aby te źródła były różnorodne. Gdy wymieniamy poglądy tylko z ludźmi z branży, czy czytamy wyłącznie blogi z własnego poletka, będzie nam trudno wpaść na coś świeżego i inspirującego. Fajnym trickiem jest pożyczanie sobie rozwiązań z innych branż. Blogerzy z danej działki często wpadają w wytarte wcześniej koleiny – vlogerki kosmetyczne robią haule, lajfstajl to podsumowania tygodnia, a w nich pachnące świeczki i ćwiczenia z Chodakowską. Żeby wyjść z tego schematu, nie trzeba nawet specjalnie główkować nad nowymi rozwiązaniami, wystarczy przenieść do swojej działki takie, które sprawdziły się już gdzieś indziej.

3. Leżakowanie – kiedy wpada mi do głowy pomysł na post, pozwalam mu dojrzeć. W specjalnym dokumencie zapisuję krótkie przemyślenia, podpunkty, linki do powiązanych artykułów. Za każdym razem, gdy pojawia się coś nowego do dodania, staram się to od razu zapisać – inaczej na pewno zapomnę. Zwykle jedyną rzeczą, którą pamiętam w takich sytuacjach jest moment, w którym stwierdzam, że „eee, nie chce mi się tego teraz otwierać, na pewno zapamietam!”.

4. Akcja! Przez tyle lat prowadzenia bloga nauczyłam się jednej ważnej rzeczy: nie ma czegoś takiego jak wena. Pisanie jest trochę jak zmywanie naczyń, trzeba po prostu wziąć i zacząć, żadnej drogi na skróty. Na szczęście, jak to zwykle bywa z robieniem rzeczy, to ten najtrudniejszy moment i później jest już z górki. Pewnie dlatego, że robienie czegoś jest zwykle dużo mniej męczące, niż myślenie o tym, że musimy to zrobić.

Kiedyś często wpadałam w pułapkę idealnego momentu. Zawsze wydawało mi się, że jestem za bardzo zmęczona, za bardzo śpiąca, za mało zainspirowana żeby zaczynać, ale za to jutro rano… i tak przez kolejnych kilka dni. W końcu znalazłam rozwiązanie – kiedy wydaje mi się, że nic dobrego danego dnia nie napiszę, wychodzę z założenia, że przecież mogę napisać coś nędznie, a potem poprawić – działa perfekcyjnie i nigdy nie wychodzi aż tak kiepsko, jak mi się na początku wydawało.

5. Warto pisać regularnie. Im dłuższą mam przerwę w pisaniu, tym trudniej jest mi się później zebrać. Nie od dziś wiadomo, że wyrobienie sobie nawyku to bardzo sprytne posunięcie – w pewnym momencie zaczynamy toczyć się siłą rozpędu, robić coś z przyzwyczajenia, i nie musimy już tak gimnastykować naszej siły woli. W wyrobieniu nawyku z kolei bardzo pomagają rytuały – włączanie do pisania ulubionej, nienachalnej muzyki, konkretny zapach, czy cokolwiek innego, co wprawia nas w tryb „siadaj i pisz”.

6. Nie warto czekać na idealny moment na pisanie, ale głupio jest przegapiać te wyjątkowo dobre. Jeżeli czujemy ochotę na opisanie jakiegoś problemu, to rzućmy wszystko i siądźmy do laptopa, bo nigdy później nie będzie już tak nam się chciało. Warto działać spontanicznie i na gorąco spisywać wrażenia i emocje, później nie będziemy już umieli ich odtworzyć. Dotyczy to zwłaszcza relacji z wydarzeń czy podróży. Ja tak zakopałam się z moją podróżą do Peru. Po powrocie byłam zajęta stażem w The Future Laboratory i pisaniem pracy magisterskiej i ciągle odkładałam pisanie relacji na później. Nie dość, że umykało mi coraz więcej szczegółów, to jeszcze wymęczonym w końcu postom brakowało tej lekkości, którą mogły mieć, gdyby były spisywane regularnie. Opisywanie wrażeń z perspektywy czasu jest trochę jak fotografowanie ludzi teleobiektywem – niby mamy prawie to samo, co przy użyciu klasycznej pięćdziesiątki czy szerokiego kąta z kilku metrów, ale brakuje tego wrażenia bliskości, autentyczności.

7. Tak jak pisała Wittamina, którą linkowałam w ostatnich Hatifnatach, dobrze jest pisać prosto. Dla mnie na potrzeby bloga idealnie sprawdza się zasada pisania w taki sposób, w jaki mówię na co dzień. Piszę, jakbym opowiadała komuś historię. To daje mi pewność, że nic nie będzie brzmiało sztucznie. Warto pamiętać, że winę za to, że Czytelnicy czegoś nie zrozumieli, w ogromnej większości przypadków ponosimy my – widocznie nie dość jasno się wyraziliśmy. Jasne, że są świetni pisarze, których styl daleki jest od prostego, ale to umiejętność jasnego i precyzyjnego przekazania myśli jest podstawą, na której później można ewentualnie budować coś więcej.

8. Tak krótko, jak to tylko możliwe. Zawsze staram się poruszać jeden temat/myśl główną w jednym poście i starać się ująć wszystko tak zwięźle, jak tylko się da, nie pomijając jednocześnie żadnych kluczowych aspektów. Jeżeli tylko da się jakiś akapit uprościć, skrócić, wyrzucić nic nie wnoszące fragmenty zdań, to warto to zrobić, chociażby z szacunku do czasu Czytelnika.

9. Konkrety i pisanie prosto z serca – jeżeli chcesz coś przekazać, po prostu to napisz, konkretnie i bezpośrednio, bez owijania w bawełnę. Nie dość, że dużo lepiej się takie teksty czyta, to jeszcze łatwo się nimi wyróżnić – mam wrażenie, że odkąd blogerzy zaczęli zdobywać kolejne tysiące Czytelników, starają się być możliwie dyplomatyczni i często raczej krążą wokół tematów, niż faktycznie je poruszają.

10. Pisanie z sensem to nie hop siup, trzeba się na tym skupić. Warto odciąć się od wszystkiego, co może nam przeszkadzać, i starać się nie odrywać od pracy. Jest do tego tyle wspomagaczy, że chyba stworzę osobny post o aplikacjach i wtyczkach pomagających w pisaniu. Jak wiadomo, zadania rozciągają się zależnie od tego, jak dużo mamy na ich wykonanie czasu, dlatego warto wyznaczyć sobie konkretne ramy. I tak u mnie praca w biurze sprawdza się dużo lepiej niż ta z domu, a chyba jeszcze lepiej pisze mi się  w pociągach.

11. Niech gotowy post trochę sobie poleży. Staram się, by między skończeniem a publikacją tekstu minęła przynajmniej jedna noc. Bezpośrednio przed wrzuceniem posta na bloga czytam go jeszcze raz i staram się wyłapać wszystko, co można jeszcze poprawić. Poza upraszczaniem i tropieniem ewentualnych błędów czy literówek, zwracam też uwagę na to czy post się klei, czy argumenty jasno prowadzą do konkluzji, czy poszczególne akapity są ze sobą zgrabnie połączone. Edycja to równie ważna część procesu, co samo pisanie. Mnie najbardziej pomaga czytanie tego, co napisałam, na głos – jeżeli coś brzmi dziwnie, to na pewno da się to napisać lepiej.

12. Oprócz uporządkowania treści posta, kluczową rolę odgrywa też organizacja jego formy. Krótkie akapity, wypunktowania, nagłówki, zdjęcia rozdzielające bloki tekstu – wszystko, co sprawia, że możemy przeskanować tekst wzrokiem i szybko zorientować się o czym jest, działa na naszą korzyść.

13. Nauka pisania – jakoś nie ma u nas tradycji uczenia się tego, co za granicą znane jest jako creative writing i cała nasza edukacja w tym zakresie kończy się na rozprawkach w liceum. Na szczęście w sieci jest mnóstwo miejsc, w których możemy się podszkolić – swoje ulubione co jakiś czas linkuję w Hatifnatach.

14. Punkt ostatni i najważniejszy – warto się zastanowić po co tak właściwie piszemy to, co piszemy. Argument „bo muszę w końcu coś wrzucić” nie jest dobrym argumentem – blog to nie maszynka do produkcji postów. Mnie idzie dużo lepiej, gdy przed każdym wpisem przypomnę sobie po co właściwie prowadzę bloga i czy dany tekst mnie do tych celów przybliży. Tych powodów jest oczywiście mnóstwo, ale jeżeli uda mi się odhaczyć okienka dialogu z Czytelnikami (bo zawsze jestem strasznie ciekawa co macie do powiedzenia na dany temat), podrzucenia choćby jednej osobie rozwiązania, które może jej w czymś pomóc (bezpośrednio czy przez inspirację) i popchnięcia samej siebie trochę do przodu (przez robienie czegoś, czego nie robiłam wcześniej, podciągnięcie jakichś umiejętności, np. fotograficznych itp.), to jestem w pełni zadowolona.

 


 

Dajcie znać czy macie jakieś swoje sztuczki, które stosujecie przy pisaniu, albo z drugiej strony – czy jest coś, co szczególnie lubicie czytać. No i powodzenia przy tworzeniu tekstów!

 

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

149 thoughts on “Jak pisać posty – 14 wskazówek”

  1. jest w tym duzo prawdy, jednk wg mnie nie mozna byc za bardzo zorganizowanym. Co by nie bylo blog to forma wyrazania siebie, jesliw szystkie twoje mysli sa takie poukladane, odlezakowane i pelne…to taka swiezosc i lekkosc bloga gdzies zanika :) nie ejst to zaden przytyk, ale sama zauwazylam, ze kiedys czytalam Twoj kazdy post, i odswiezalam bloga w oczekiwaniu na kolejne posty. Teraz, nie wszystkie posty sa dla mnie interesujace (a moze to moje lenistwo ze nie chce mi sie przebierac przez te linki ktore pokazujesz :P ). A czasem brakuje mi takiej ludzkiej strony – na swiezo spisane twoje spostrzezenia, bardzo proste, ludzkie, przykadem takich swiezych lekkich ludzkich postow jest Rienanhera :) podejrzewam, ze pisze je dosc szybko i na bierzaco -kiedy mysl przychodzi, zeby pomarudzic, cos zauwazyc czy opisac- siada i to opisuje :) brakuje mi ostatnio u Ciebie takich ludzkich lekkich postow :) ale zeby nie bylo – caly czas cie cenie za te dlugoe, analityczne teksty ktore zebiraja cala wiedze w kilka punktow :) Pozdrawiam!

    1. Cześć Agnieszka! Oo, dzięki za opinię, a rzucisz jakimś przykładem takiego mojego lekkiego posta „po ludzku”? Bo nie jestem pewna czy rozumiem o jaki typ Ci chodzi, tzn znam bloga Marty jak najbardziej, ale zastanawiam się kiedy taki typ postów pojawiał się u mnie i chciałam się upewnić że dobrze Cię zrozumiałam:) Z góry dzięki, pozdrowienia!

      1. jasne :) na szybko przejrzalam Twoje archiwum (jestem na wykladzie wiec moze nie sa to moze najlepsze przyklady, ale taka garstka z roznych dziedzin :D )

        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2013/05/madrid-impressions.html – szybka relacje z podrozy i pierwsze wrazenia
        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2013/05/springtime-in-london.html – twoje przemyslenia w londynie
        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2013/04/sunday-thoughts.html – zwykla dywagacje o plaszczu, jeszcze bez wiekszych filzofii :)
        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2013/03/sneakers-and-coat.html – nowe buty! proste i zyciowe :)
        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2012/05/some-things-just-stick-in-your-mind.html – o zamilowaniu do bialych letnich sukienek
        http://joannaglogaza.stronaob.pl/2012/07/born-in-july.html – urodzinowa wyprawa kajakowa :)

  2. Nie mogę się zgodzić z punktem o wenie. W moim przypadku to niezwykle istotny czynnik. Być może dlatego tak kiepsko idzie mi czasem pisanie tekstów na zamówienie. Czekam na wenę, a ona uparcie nie przychodzi. I nie potrafię czekać z gotowym postem. Wraz z postawieniem ostatniej kropki muszę go wrzucić na blog. Natychmiast!
    I jeszcze jedna ważna sprawa. Nie zrażam się, jeśli ktoś podejmował temat już wcześniej. I przestało mi zależeć, żeby być z czymś pierwsza. Nie wiem, jak u innych, ale u mnie taki luz znacząco wpływa na poziom wpisów.

    1. Chyba w „Twój styl” czytałam wywiad z Jodi Picult, która twierdzi, że nie ma co czekać na wenę i pisanie to praca jak każda inna, każdego dnia trzeba napisać chociaż stronę, nawet kiedy wybitnie nam się nie chce. Argumentowała to w sposób bardzo prosty, otóż, nawet kiepski tekst można poprawić w „lepszym momencie”, natomiast nie można poprawić tekstu, którego nie ma… I tu chyba leży sedno sprawy :)

          1. Ja właśnie pochłaniam książkę „To co zostało” i zdecydowanie mogę ją polecić. Mało jest książek, które aż tak wciągają swoją historią. :)

        1. Bardzo wielu pisarzy podkreśla i podkreślało, że ich pisarstwo to codzienna, ciężka praca. Że każdego dnia siadają do biurka i próbują tworzyć, chociaż nie każdego dnia są w stanie napisać coś sensownego. Joanna Bator, Zadie Smith, Ernest Hemingway, Stephen King… Więc regularne pisanie to podstawa ;)

  3. Im dłużej bloguję tym bardziej upraszcza się mój styl pisania, barokowe zdania zastępowane są przez proste formy.

    U mnie najlepiej sprawdza się regularny tryb postowania – nowy artykuł na blogu w poniedziałki, środy i piątki. Dzięki temu wiem, że muszę się zmobilizować, gdy nadchodzi konkretny termin, a ja nie mam nic przygotowanego. Mogę sobie ogólnie zaplanować tematy, które chcę poruszyć oraz prace, które chcę pokazać. Zawirowania oczywiście się zdarzają – wpada coś nieoczekiwanego, czasem z czymś nie zdążę, a czasem pojawi się coś nadprogramowego, ale ten system sprawdza się u mnie naprawdę dobrze.

    Pomysły na posty zbieram w osobnym pliku w moim ulubionym edytorze tekstu WriteRoom na iPadzie – gdy mam nadprogramową chwilę (w kolejce, komunikacji miejskiej, czekając na spotkanie) siadam i rozwijam po prostu któryś z nich i mam gotowy materiał do wykorzystania w przyszłości. Czysta, ascetyczna forma tekstu sprzyja korekcie i dobremu formatowaniu, a aplikacja jest bardzo wygodna i intuicyjna.

    Co do opisów elementów emocjonalnych (np. podróży, wydarzeń) to masz 100% racji – trzeba to robić od razu, nawet kosztem zmęczenia, albo wcale. U mnie w ten sposób poległy oba wyjazdy do Paryża – w ich trakcie nie było czasu na blogowanie, po powrocie dopadła mnie rzeczywistość, a teraz to już nie ma sensu pisać…

    1. Ja nie do końca się zgodzę z tym, że trzeba usiąść od razu. Tak myślałam wcześniej, ale ostatnio napisałam relację z Lizbony po 4 (!) miesiącach od powrotu do Polski i zebrałam bardzo pozytywne opinie („barwna relacja”, „niesamowicie oddałaś klimat” itp.). :) Wciąż mam mnóstwo niewykorzystanego materiału (zdjęć, wspomnień, zapisków), które czekają w kolejce, aż znajdę czas na kolejną relację. Zobaczymy, jak mi pójdzie po jeszcze dłuższym okresie. ;)

  4. Ja na początku blogowania czułam, że piszę bardzo „urzędowo” i właśnie pomogło mi myślenie, że powinnam pisać tak jakbym rozmawiała z przyjaciółką. Nie wiem jakie są odczucia czytelników, ale chociaż ja się już nie męczę :) Ze wszystkimi punktami się zgadzam i staram się u siebie wprowadzać, chociaż największy problem mam z leżakowaniem, ale pracuję nad tym, bo pozwala świeżo spojrzeć na cały tekst.

  5. Bardzo pomocny i, co najważniejsze dużo wnoszący post dla blogerów. Sam niekiedy mam przestój, który zabija moją kreatywność. Dobrych rad nigdy za wiele.

  6. Bardzo dobry post, myślę, że najlepiej pisać takie posty jakie same chciałybyśmy czytać. Ja miałam długo problem z zaczęciem publikowania swoich tekstów, wszystko trzymałam na laptopie, a potrzeba pisania jest we mnie od zawsze. Stwierdziłam, że czas najwyższy zacząć publikować i poczekać na reakcję. Dobrze że podjęłaś ten temat, zarówno post jak i komentarze są dla mnie wartościowe ;)

  7. Ja mam ciekawy sposób na brak weny, który skutecznie działa niemalże od zawsze. Gdy nie chce mi się pisać i szukam wymówek, które mogłyby mnie od bloga oddalić, zatrzymuję się wewnętrznie i myślę wtedy sobie – okej, nie pisz, nic się nie stanie (w tonie „NIE TO NIE!”). Paradoksalnie, dostaję wtedy ataku chęci, twórczego spazmu, który „NIE TO NIE” błyskawicznie zamienia w „JAK TO, JA TEGO NIE NAPISZĘ?!” :)

  8. Bardzo sensowne uwagi! Mówię to z punktu widzenia osoby, która nie tylko bloguje, ale też zarabia pisaniem (bynajmniej nie bloga). Kiedy zaczynałam pracę copywritera, byłam przerażona: a co, jeśli nie będę miała weny? A co, jeśli skończą mi się pomysły na jakiś temat? Okazało się, że to rzeczywiście tak jest: często pomysły przychodzą w trakcie pisania. Jeszcze nigdy nie udało mi się stworzyć postu, hasła czy jakiegokolwiek tekstu… bez napisania go :-)

  9. Podoba mi się ten zestaw wskazówek, choć już mnie lubię to, że w niektórych sytuacjach odnajduję siebie. Przykładowo: mam ochotę usiąść i coś napisać, bo pomysł krąży w głowie od dłuższego czasu, ale to jestem zmęczona, to postanowiłam, że szybciej się położę, a może teraz posprzątam w szafie, etc. Najgorsze jest to, że takie nastawienie mam dopiero od pewnego czasu, za czasów szkolnych rzucałam wszystko, siadałam i pisałam, a napisanie 10 stron w Wordzie zajmowało jakieś 2h. Wolę nie wspominać jak opornie idzie to teraz ;)
    Co prawda bloguję w zupełnie inny sposób niż Ty, ale jednak część wskazówek okazała się dla mnie przydatna. Lubię takie posty, bo zawsze mogę z nich wyciągnąć coś dla siebie, coś, co może w jakiś sposób pomoże.
    Pozdrawiam,

  10. masz bardzo dużo racji, w tym co piszesz. U mnie wena czy motywacja mają czas tylko i wyłącznie wtedy jak dziecko śpi. Czasami rozkładam pisanie na kilka podejść, zazwyczaj rano sprawdzam, czy to co napisałam wieczorem brzmi sensownie. Mam też zwyczaj zapisywania pomysłów i inspiracji na przyszłe posty, dopisywać coś do nich, aż w końcu nadchodzi dzień gdy łączę to wszystko w całość.
    Pamiętam też jak w pracy miałam zająć się mailingiem, pierwsze newslettery pisałam długo i opornie; potem zmieniłam formę na bardziej koleżeńską i całe pisanie poszło bardziej gładko. Pisanie po prostu trzeba poczuć… i tak jak mówisz, trzeba się go nauczyć; nic jednak po samym czytaniu i nauce, trzeba pisać, pisać i jeszcze raz pisać

  11. Mam bardzo podobne przemyślenia :). Szczególnie odnośnie pisania, gdy nam się nie chce lub gdy nie wiemy, co napisać. I choć nie bloguję lecz piszę teksty naukowe, to jednak podane przez Ciebie wskazówki okazują się nad wyraz uniwersalne. Z doświadczenia wiem, że nawet połowa napisanych przeze mnie tekstów nie powstałaby, gdyby nie codzienne (czasami naprawdę bolesne :) siadanie do komputera, bez względu na wenę. Pozdrawiam serdecznie :)

  12. Bardzo jestem ciekawa aplikacji i wtyczek o których wspomniałaś w punkcie 10. Ostatnio dzięki Tobie ściągnęłam pocket i muszę przyznać, że jest świetny. Jeśli masz więcej takich gadżetów, które dodatkowo pomogą w pisaniu to nie mogę się doczekać, kiedy się nimi podzielisz.

  13. Bardzo przydatny post. Mój blog opiera się głównie na formie wizualnej, ale coraz bardziej narasta we mnie potrzeba wzbogacenia tego również w trochę pisaniny i tak od jakiegoś czasu noszę w sobie tą myśl zbierając różne pomysły jak to zrealizować. Systematyczność jest drugim problemem, z którym walczę i tu problemem jest właśnie to czekanie na wenę. Muszę przyznać, że do tej pory nie rozpatrywałam tego myślenia jako błędnego, ale chyba czas spróbować zmienić nawyki i zobaczyć co z tego wyjdzie.
    Post zdecydowanie do zapisania i przypominania sobie go za jakiś czas :)

  14. Bardzo ciekawe spostrzeżenia. A najciekawsze i najprawdziwsze to te pod numerem cztery: porównanie do zmywania do porównanie idealne. Z tym, że satysfakcja po zakończeniu czynności troszeczkę inna ;). A stwierdzenie, że „robienie czegoś jest zwykle dużo mniej męczące, niż myślenie o tym, że musimy to zrobić” to święta prawda, którą będę przypominać sobie w każdej chwili lenistwa i wymówek. Pozdrawiam serdecznie!

  15. Świetny post! Te rady są tak uniwersalne, że z powodzeniem odniosłam je do swojej pracy a mianowicie malowania obrazów! Pisanie to tez sztuka:) Zgadzam się również, że nie można być idealnie zorganizowanym, że nigdy nie ma tak naprawdę idealnego momentu, trzeba działać:)

  16. Jednym z kilku powodów dla których założyłam bloga było przerażenie faktem, że przestaję pisać, a jak już piszę, to robię to coraz gorzej. Tworzenie postów uczy układania myśli i jasnego formułowania swojego zdania, a to pomaga w życiu codziennym i coraz rzadziej zapala mi się w głowie lampka z napisem 'chaos!’. Szczególnie ważnym punktem jest dla mnie 3., mam swój 'kreatywny zeszyt’ w którym ciągle i ciągle zapisuję pomysły na posty, zaznaczam perfumy do przetestowania, filmy do obejrzenia, książki do przeczytania. To bardzo dobry sposób na uciekające myśli i pomysły. Co do weny, to jednak nie mogę się zgodzić. Mimo, że faktycznie czasami wystarczy po prostu usiąść i zacząć pisać, to jednak muszę czuć chociaż minimalną chęć, mieć wizję, pomysł, inspiracje, a to chyba właśnie jest wena ;)

    1. Ja założyłam bloga z tego samego powodu. Myślałam, że wróci mi lekkość pisania, ale jeszcze do tego nie doszło. Sam pomysł na bloga myślę,że był dobry, choć tematyka niszowa. Niestety nie spodziewałam się, że prowadzenia bloga zajmuje tyle czasu i wcale nie tak łatwo stworzyć dobry wpis. Dla mnie to za trudne, szczególnie gdy dotarło do mnie, że tematyka mnie średnio interesuje. Nie jestem tez zadowolona z interfejsu i chyba porzucę na razie pisanie, albo zmienię zakres tematyczny.

      1. Ee, nie ma co porzucać, tylko warto na tym pracować – blogowania, jak wszystkiego, trzeba się najpierw trochę poduczyć, wdrożyć w system, znaleźć rzeczy, które najbardziej się dla nas sprawdzają itp. Nic nie przychodzi łatwo, nawet blogowanie:) Co to za tematyka?

  17. Moim zdaniem najważniejsze jest, by tekst poczekał sobie co najmniej kilka godzin przed publikacją, czy wysłaniem pracodawcy/nauczycielowi/wykładowcy. Można zostawić go na noc, można na kilka godzin zająć się czymś innym i do niego wrócić. Miałam zajęcia z „creative writing” na studiach i były to MOJE ULUBIONE zajęcia! Pisaliśmy kryminały, notki biograficzne, suspensy i inne ciekawe rodzaje literackie. Jest to świetna okazja do wyszukania swojego własnego stylu :)

    A co do całej reszty punktów to zgadzam się z nimi w stu procentach. Pozdrawiam!

    PS: ja osobiście nie polecam pisania po alkoholu, ale wiem, że niejednemu znajomemu pomaga :)

  18. Kompletnie nie rozumiem zasadności taki postów.
    Po co dawać jakieś wskazówki co do pisania postów? To chyba zaleta blogosfery, że każdy pisze jak i o czym chce. Wybór tematu? Bardzo lubię, jak ktoś skacze z kwiatka na kwiatek i opowiada o pierdołach. Niektórzy w taki sposób dają ujście swojemu urokowi, i mam nadzieję, że nie zabiją swojej, może roztrzepanej i infantylnej, ale zajmującej osobowości.
    Z poszukiwaniem inspiracji również się nie zgadzam. To świetne, kiedy ktoś ma ugruntowane poglądy, postrzeganie pewnych spraw lub zamyka się w danej dziedzinie. Mam dość już blożków lajfstajlowych, które czerpią inspirację z wszystkiego… czyli z niczego.
    Kolejne – bardzo lubię, jak post jest spontaniczny i wyraża emocje, a nie wyważony i przemyślany jak tekst w książce od historii.
    Z weną również się nie zgodzę, najpiękniejsze posty potrafią powstawać w zadziwiająco krótkim czasie. Kwestia polotu i romantyzmu, niektórzy nie chcą traktować blogowania jak rzemiosła, bo miałam cichą nadzieję, że nie o to w tym chodzi. No cóż, mamy czasy gratisów i kryptoreklamy, wiec może jestem sto lat za murzynami.
    Pisać prosto? Absolutnie nie! Pisać w „swoim” języku, tak jak czujemy, no może z delikatną korektą. Znam osobę, która pisze bardzo prosto, krótkimi zdaniami, a jest to jedna z najsztuczniejszych treści, z jakimi się spotkałam w necie.

    1. Cześć Monika!

      To po kolei: zasadność jest taka, że pomyślałam, że mnie by się taki post bardzo przydał na początku blogowania i po komentarzach można zobaczyć, że to był dobry trop. Nie mówię nikomu ani o czym ma pisać, ani w jakim stylu ma to robić, ani że ma „nie skakać z kwiatka na kwiatek” – nie wiem skąd wyciągnęłaś ten ostatni wniosek, bo ani słowa o tym w poście nie ma.

      Co do ugruntowanych poglądów i zamykania się w danej dziedzinie (to co z tym skakaniem z kwiatka na kwiatek?), to to są dla mnie dwie różne kwestie. Rozsądny człowiek, zanim wyrazi swoje poglądy, stara się poznać różne punkty widzenia i okoliczności danej sprawy i nijak nie wyklucza to posiadania własnego zdania (którego też nie ma się co kurczowo i nieodmiennie trzymać, nie masz tak że pogląd ta daną sprawę zmienia Ci się z czasem?).

      Mnogość inspiracji/czerpanie inspiracji z niczego – tego zdania nie rozumiem, więc nie mogę się do niego odnieść.

      I jeszcze raz – umiejętność jasnego wyrażania swoich myśli nie wyklucza absolutnie posiadania swojego stylu pisania.

      Pozdrowienia!

  19. Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, chociaż z tym leżakowaniem postów bywa u mnie różnie. Najczęściej jest tak, że gdy coś ukończę, to chcę, aby jak najszybciej poszło do publikacji. Powód jest prosty – gdy post wisi za długo w roboczych, zaczynam dziesiąty raz czytać, podchodzić do sprawy z krytycznym podejściem, wykreślać, zmieniać i ostatecznie wychodzi na to, że przekombinowałam, zamiast dać ujście pierwszej myśli, która przyszła mi do głowy. Od takiego przypadku nauczyłam się, że 'na gorąco’ to jedyna słuszna droga dla mnie ;)

    1. Ha, tak też bywa, chociaż mnie się tak z raz czy dwa tylko zdarzyło i właściwie to się cieszę, że się tymi oryginalnymi przemyśleniami z nikim nie podzieliłam:)

  20. Dzięki , dobre rady zawsze mile widziane i czytane! :-) Ja „leżakuję”, szukam nowych form wizualnych dla postów, moja głowa jest pełna pomysłów, ale co do skracania – to ja skracam chyba czasem aż za bardzo.

  21. czekam na post, który obiecywałaś w punkcie 10. :) bardzo ciekawy i oryginalny post :) jest też przede wszystkim przydatny, czytając go zastanowiłam się nad swoim pisaniem i blogiem, możliwe, że pomoże mi być lepszą blogerką :>

  22. Dziękuję za wpis. Choć jestem bardzo początkującą blogerką (5 wpisów!) to dotychczas obserwowałam blogerów anonimowo i mam podobne spostrzeżenia co do prowadzenia bloga i pisania. Ja jeszcze przeczytałam kiedyś, że warto pisać dla jednej, konkretnej osoby, którą ma się w głowie (przyjaciółka, partner, mama lub obca osoba). To też pomaga w skupieniu się na konkretnym temacie i napisaniu tekstu tak, jakbyśmy tłumaczyli go mówiąc.

    Wątek o pisaniu regularnym a nie wtedy, kiedy jest wena wywołał dużo kontrowersji, ale uważam, że masz rację. Nie tylko Zadie Smith o tym pisała. Ta sama Maria Popova, którą Ty podlinkowałaś w komentarzu, kiedyś wrzuciła taki post:
    http://www.brainpickings.org/index.php/2013/05/22/manage-your-day-to-day-99u/
    Jest on ogólnie o kreatywności, że wypracowuje się ją, a nie oczekuje, że przyjdzie. Może i przyjdzie, ale trzeba jej pomóc :)

  23. zdecydowanie przydadzą mi się Twoje porady!
    Sama zauważam, że warto też jakoś „przyciągnąć” czytelnika ciekawym nagłówkiem, czy wstępem – sama przeglądam tyle blogów, że gdybym miała przeczytać wszystkie posty, chyba nie starczyłoby mi czasu, czytam te „chwytające”, zwracające uwagę.
    Bardzo przydatny i ciekawy post, zresztą uwielbiam Twoje porady, masz lekką rękę do pisania (z pewnością to też lata praktyki, te 6 lat blogowania na pewno nie poszło na marne:)
    Dzięki!

  24. Widać, że w każdy post wkładasz dużo pracy. Zawsze przyjemnie się czyta to, co napisałaś. Nawet jeżeli coś na pierwszy rzut oka nie wydaje się „z mojej działki” dość często, ku swojemu zaskoczeniu, znajduję w tekście coś dla siebie. Doceniam to, że szanujesz swoich czytelników – dziękuję :)

  25. Ciekawy post, nie tylko dla blogerów. Fajnie dowiedzieć się, jak pracujesz.
    Od siebie dodałabym, że może faktycznie nie ma czegoś takiego jak wena, ale warto za to poczekać na ochotę. Ja zawsze tak robię – zaczynam pracować dopiero wtedy, gdy naprawdę tego chcę. Oczywiście, czasem terminy gonią i nie zawsze można długo czekać;)
    Polecam niedawno wydaną biografię Tove Jansson. To opowieść o artystce, której całe życie jest rozciągnięte między powinnością a ochotą. Pozdrawiam serdecznie.

  26. Ja szczególnie nie znoszę postów pisanych na siłę, bez polotu, bez chęci i pomysłu. Wiele jest niestety takich blogów(modowych, ale też kulinarnych), gdzie nawet jeśli zdjęcia i stylizacje/przepisy są dopracowane tak, że szczęka opada, to tekstu aż nie chce się czytać. Zdania się nie trzymają kupy, słaba składnia, marna interpunkcja. To są blogi 'do oglądania’ i chociaż niektórzy z ich autorów/autorek są znani i osiągnęli sukces, to dla mnie podstawowym atrybutem bloga będzie zawsze słowo. Pozdrawiam :)

  27. Rzadko dodaje nowe wpisy u siebie (temat mojego bloga zupełnie inny od Twojego). Akurat dzisiaj zebrałam się, aby dodać coś nowego i szczerze zwątpiłam, czy ktoś to będzie chciał czytać. Zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zmienić, żeby moje wpisy miały sens, a to proszę, u Ciebie wpis, którego trzeba mi było. :D Dzięki. :*

      1. To Twoja opinia, że lepiej się czyta, czy jest to fakt poparty jakimiś badaniami? Bardzo ciekawi mnie ten temat, bo już kilka osób tak tłumaczyło swoje nieestetyczne, poszarpane posty. ale nikt nie potrafi mi odpowiedzieć skąd taki wniosek, ze lepiej się czyta poszarpane teksty. Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam. Vika

      1. Ponieważ druga współautorka jest tak podjarana tym pisaniem, że nie myśli o takich rzeczach jak justowanie! :P

  28. Oooo tak kreatywne pisanie, to zdecydowanie coś, nad czego brakiem głęboko ubolewam. Ile można siedzieć na polskim i pisać (z całym szacunkiem dla naszych wieszczów narodowych) analizy i interpretacje wierszy Kochanowskiego i rozprawki, w których polecenie zawsze jest to samo a mianowicie: odnieś się to tekstu ”Lalki”. Nie ważne jak bardzo elokwentnie starasz się zabrzmieć w swoich wypracowaniach i tak dostaniesz chwalebne dwa, bo nie odniosłeś się to tego o co chodziło egzaminatorowi i nie wpasowałeś się w klucz. I tak o to zamiast na języku polskim, pobudzać talenty, tworzyć młode pokolenia literatów zabija się kreatywność i robi się z nas małe robotki, ja rozumiem, że maturamaturamaturamatura, ale jak tak dalej pójdzie to nikt nie będzie potrafił napisać tego co mu w duszy gra. Takie wylewy sfrustrowanej licealistki – pozdrawiam :)))))

    1. Dziewczyny, nie demonizujcie. Czytając te narzekania na klucz, mam wrażenie, że nikt chyba nie rozumie, o co z nim tak naprawdę chodzi – a nie chodzi o to, żeby się w niego „wbić” (tzn. napisać dokładnie to samo, co zostało w nim zawarte), ale żeby w pewien określony sposób zanalizować tekst – sposób, który w żaden sposób nie ogranicza kreatywności, wielości odczytań czy możliwości zabaw stylistycznych. Tylko że wymaga to umiejętności, których przeciętny licealista nie posiada, to fakt.

  29. Podoba mi się Twoje porównanie pisania do zmywania naczyń. To trochę tak jest, mimo że zmywanie do przyjemnych nie należy. Trzeba się za to zabrać i tyle. Wena jednak się zdarza, bo są momenty, kiedy pisze się lekko i przyjemnie, a są takie, kiedy jeden tekst piszę cały dzień i nadal nie jestem z niego zadowolona. Ale może to jest kwestia doboru tematu.
    Co do czekania z publikacją – nigdy tego nie robię i publikuję tuż po napisaniu. Czasem żałuję, bo na drugi dzień poprawiłabym/dopisała parę zdań.

    Złota zasada we wszystkim: trening czyni mistrza.

    Czekam na ten post z aplikacjami przydającymi się podczas pisania. Pozdrawiam :)

    1. „Wena jednak się zdarza, bo są momenty, kiedy pisze się lekko i przyjemnie, a są takie, kiedy jeden tekst piszę cały dzień i nadal nie jestem z niego zadowolona.”

      A nie macie tak, że (według was) żaden wasz tekst nigdy nie jest idealny i można go poprawiać w nieskończoność? ;)

  30. Zgadzam się z punktem 6. Uważam, że najlepiej jest pisać, gdy tylko wpadnie nam do głowy pomysł – ale niestety zdarza się, że akurat w tym momencie nie możemy rzucić wszystkiego i usiąść przed komputerem. W takich przypadkach polecam mój ulubiony sposób – notowanie wszystkich myśli na skrawkach papieru, paragonach, ulotkach – na tym, co tylko mam w torebce lub pod ręką. To potem bardzo ułatwia odtworzenie pierwotnej koncepcji.

    Pozdrawiam,
    SB

  31. Zgodzę się niemal ze wszystkim, co zostało napisane w tym poście. Niemal. Bo co do prostoty języka i zwięzłości tekstów – tutaj zależy. Nie ma reguły, moim zdaniem trzeba dopasowywać wszystko zarówno pod siebie, jak i pod tematykę bloga. Jasne, że absurdalnie wygląda, kiedy blogerka kosmetyczna opisuje kolejny kosmetyk skomplikowanymi, długimi zdaniami, napisanymi kwiecistym językiem. Ale już na przykład ja nie lubię czytać krótkich wpisów i ich tworzyć. Dodatkowo, ja bloguję o literaturze, więc mi pisać przesadnie uproszczonym językiem zwyczajnie nie wypada.

  32. taaa, to bardzo ciekawe, kiedy pisałam wywiady dla ULTRA miałam założony dwutygodniowy „cykl wydawniczy”, który sama sobie narzuciłam. jakoś znajdowałam czas i przestrzeń umysłową na napisanie tych kobylastych tekstów, mimo jednoczesnego posiadania pełnoetatowej pracy. obecnie (mimo braku stałego zatrudnienia i niewyobrażalnej wręcz ilości czasu jakim dysponuję) trudno mi sie zmobilizować do pisania. oto lista powodów dla których potrafię nic nie napisać (lub też wstępnie zarysowanego tekstu nigdy nie skończyć/skonczonego nigdy nie opublikować): temat się zdezaktualizował (złośliwe stworzenie z wewnątrz podpowiada mi, że tematy dezaktualizują sie już po kilku dniach, czasami kilku godzinach, nie wspominając już o tym, że zupełnie nie warto pisać o „nowej” kisążce/płycie/itp w kilka tygodni po ich publikacji, bo inni zrobili to już przecież na pewno lepiej), nie mogę znaleźć odpowiedniej ilustracji do tekstu a przecież bez ilustracji to nikt tekstu nawet nie otworzy ( tak, zdaję sobie sprawę, że to wyjątkowo głupie), przecież tego i tak nikt nie czyta skoro nikt nie zostawia mi żadnych komentarzy (to przecież oczywiste: nawet jeżeli mam około tysiąca wejść na jakiś wpis, to na pewno wszyscy zamknęli go zaraz po przedarciu się przez pierwszy akapit i dlatego nie mieli na jego temat nic do powiedzenia), poza tym oczywiście są „zmeczenie”, „przepracowanie”, „jutro będzie lepszy dzień”, „jestem za głupia i nic na to nie poradzę”.
    szczerze mówiąc już od jakiegoś czasu myślałam o napisaniu tekstu o tej właśnie niemocy, ale jak widać — znowu kto inny napisał go za mnie ;)

  33. Mój wniosek po trzech latach pisania jest taki, że nie trzeba pisać o rzeczach wielkich odkrywczych i seksie, by kogoś zainteresować. Ja piszę o bzdurach codzienności, w taki jednak sposób, by pokazać, że właśnie małe, proste rzeczy są ważne. Nie dla interetów. Dla mnie. I ludzie to lubią :)

  34. Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Post powinien być krótki, ale ciekawy. Często sama zadaję pytanie czytelnikom na fb, przed napisanie artykułu, czy chcieliby poczytać na dany temat, czy wolą inny. W końcu ich głos jest najważniejszy :)

  35. Mnie w tworzeniu nowych tekstów póki co najbardziej ogranicza myślenie „co sobie ktoś pomyśli jak to przeczyta? czy moi znajomi się nie obrażą, jeśli oględnie ich opiszę?”.
    Póki co nie umiem tego przezwyciężyć, ale postaram się wdrożyć niektóre z Twoich rad i zobaczyć, co to daje :-)

  36. może ze względu na specyfikę bloga mój tryb pisania jest inny… U mnie wlaściwie cała treśc układa się w głowie, potem tylko zostaje umieszczenie jej w blogosferze.
    W kwestii weny – w czasach liceum nie wierzylam w nią, pracowałam nad wypracowaniem kilka dni – poprawiałam, zmienialam itd…
    teraz jest kompletnie inaczej – wiem, że być może trudno w to uwierzyć, ale dzieje się tak, że w głowie pojawiają się zdania, z których rozwija się cała treść…nie trwa to więcej niż pół godziny.
    jednak -jak zaznaczyłam na początku – mój blog jest specyficzny;)

  37. Dzięki za ten artykuł. Trafiłam na niego przypadkiem, jak to zwykle w życiu bywa ;) Ja sama jestem dosyć początkującą blogerką ;) U mnie to jest tak że nie umiem za bardzo się zmusić do pisania częściej. Z lenistwa jak myślę. Ale to co już napiszę najczęściej mniej więcej mi się podoba. I ja też muszę „przespać” się z napisanym tekstem, bo na drugi dzień widzi się tyle rzeczy, których wcześniej za cholerę się nie dopatrzy.
    Pozdrawiam serdecznie i chciałabym dotrwać do takich 6 lat ;)
    Ula

  38. Jestem na początku swojej drogi jako bloger. Twoje wskazówki na pewno pozwoliły mi przejrzeć trochę na oczy. Już dziś niektóre z nich zastosuję podczas swojej pracy.

  39. Kilka punktów bardzo przydatnych. Moja mała uwaga – od jakiegoś czasu twoje posty wydają się byc zbyt dopracowane, jest to dobre, ale np. gdybyś pisała dla czasopisma.. na blogu bardziej podobało mi się, gdy pisałaś spontanicznie (albo tak to wyglądało).

    Wpis wpisem, ale masz prześliczną filiżankę i taborecik. Mój dziadek takie robił, był stolarzem. Ostatnio gdzieś widziałam takie taboreciki, a ich ceny osiągały nawet ponad 2000zł! Szok! A to chyba tylko cena za bycie „eko”. :)

    Pozdrawiam.

  40. Bardzo podoba mi się punkt 3. Leżakowanie. Też je z powodzeniem stosuje. Lubię by temat przez jakiś czas dojrzewał w głowie, ale faktycznie trzeba zapisać pomysły.

    Z jakiej aplikacji korzystasz? Ja z Writer Pro, który narzuca mi proces pisania – od pomysłów do wersji finalnych.

  41. Bardzo dobre rady. Swoje posty przygotowuję spontanicznie, bo uważam, że tak jest lepiej. Potoczny język i „świeży” temat na blogu moim zdaniem jest bardziej wiarygodny i cieszy się większym powodzeniem. Serdecznie pozdrawiam.
    http://balakier-style.pl/

  42. Zasady znam od bardzo dawna, większość z nich stosuję, więc tekst pod tym względem nie miał dla mnie znaczenia. Mimo to udało się Pani coś mi uświadomić, więc dziękuję :)

    Co do pisania krótko – tu byłabym ostrożna. Nie zawsze się sprawdza. Dużo zależy od tego co, po co, dla kogo i gdzie piszemy. Inaczej piszemy na blogu z recenzjami książek, inaczej w opowiadaniach i jeszcze inaczej na blogach branżowych. No i nie popadajmy też w skrajności – za krótko też być nie może.

    Pisanie na siłę a wena – ja siadam i piszę, ot tak, po prostu. Ale nie powiedziałabym, że ktoś, kto czeka na wenę popełnia błąd – dyskusja „pisarz – artysta czy rzemieślnik?” trwa od bardzo dawna.

    Z książek o pisaniu polecam „Galerię dla dorosłych” Kresa.

  43. Gdzieś, kiedyś przeczytałam, że dobry fotograf potrafi wybrać ze 100 zdjęć te 2 najlepsze. I to samo dotyczy bloga. Ja też piszę post i zostawiam, a następnie skracam i upraszczam. Wyrzucając z niego większość „ozdobników” i fikuśnych zdań. Prosto do celu :)
    Bardzo dobre rady i faktycznie, równie dobrze można je zastosować do innych tekstów pisanych.

  44. bardzo ciekawy post – super! z większością punktów się w 100% identyfikuję i muszę powiedzieć, że „też tak mam”, ale najbardziej zastanowił mnie punkt 1 – bo ja się parę razy złapałam na myślach, że pisze coś co spodoba się moim czytelnikom, ale nie do końca mnie samej i to chyba jednak błąd…

  45. Szczególnie to lubię czytać twojego bloga, Asiu! :) Regularnie czytam twoje posty i zawsze, nie ważne jaki jest ich temat, są dla mnie miłą odskocznią w ciągu dnia. Nie dość, że są ciekawe i wciągające, to śmiało mogę powiedzieć, że również się przy nich odprężam. Super, oby tak dalej :)

  46. Kiedy ktoś dużo pisze, wyrabia sobie pewne nawyki i sam czuje, co się u niego najlepiej sprawdza a co zupełnie nie. Jasne, że najlepiej czyta się teksty, które nie są przegadane, ale niektórzy piszą tak, że cokolwiek by napisali, nie możesz się oderwać. Najlepszą, uniwersalną radą jest: PISAĆ. Dużo, wszystko i wszędzie. Po jakimś czasie sam odnajdziesz swój styl.
    I jeszcze jedno :) Zgadzam się, pociągi są idealnym miejscem do pisania. Kiedyś jeździłam bardzo często i zawsze podczas podróży powstawał jakiś tekst. Potem wystarczyło tylko zrobić kilka poprawek.

  47. Z wielu komentarzy wynika, że dla was pisanie bloga to jak pisanie wypracowania w szkole. Jeśli nie macie prawdziwej pasji, którą chcecie się podzielić z innymi tylko musicie wymyślać temat a potem zmuszać się i stosować różne sztuczki aby zacząć pisać to może lepiej zajmijcie się tym co naprawdę was interesuje. Czy taki wypocony i wymęczony post ma jakiś sens? Polecam blog http://www.patchworkandco.com. Tam każdy wpis czyta się z uśmiechem na ustach bo widać, że dziewczyna po prostu uwielbia to co robi. Nie chodzi mi tutaj o tematykę, może to być dla wielu nieciekawe, ale chodzi mi o pasję i przyjemność , z jaką ona to robi. Namawiam więc, znajdźcie pasję, a reszta zrobi się łatwa.

  48. Moim trikiem jest posiadanie dwóch miejsc pracy . Oprócz biurka z komputerem mam też osobne biurko bez jakichkolwiek urządzeń elektronicznych. (Wyjątkiem jest iPhone na którym włączam muzykę kojarzącą się z pracą twórczą, bo zawsze używam jej do tego typu pracy). Na tym analogowym biurku mam tylko i wyłącznie różnego rodzaju kartki papieru, mazaki, ołówki, karteczki post-it, tablicę korkową/zmazywalną itp itd.
    Różne rzeczy najpierw sobie rozpisuję za pomocą tych analogowch narzędzi a dopiero w ostatniej fazie przenoszę na formę cyfrową. Wszelkie edytory są właśnie do tego – edytowania. Żaden program nie nadaje się do czystego tworzenia i im wcześniej jest użyty tym gorzej. Wyjątkiem może być zapisywanie luźnych myśli, ale wtedy trzeba uważać na inne cyfrowe pokusy.
    Dopasowane do potrzeb i poziomu siły woli użytkownika rozgraniczenie między sferą analogową i cyfrową oraz to w której fazie którymi metodami działamy jest kluczowe. Oczywiście ani nie jest to sztywna granica ani też nie da się tego łatwo rozgraniczyć w przeciągu jednego dnia. Trochę trzeba poeksperymentować.

  49. U mnie bez weny ani rusz.
    Pewnie dlatego tak nieregularnie publikuję :D
    A jak już zacznę pisać to piszę i piszę i piszę… za długie posty mi wtedy wychodzą :/
    Ale spoko! Wszystko ogarnę w swoim czasie :)

  50. Pisać prosto z serca… właśnie. Uważam, że to jest najważniejsze. Pisać o tym co się myśli, co przeżywa… Szkoda tylko, że mało osób przeżywa to co napiszę. Przykre jest to, że większość odwiedzających bloga raczej oglądają tylko zdjęcia głupio podpisując „fajny post”. Powoli zaczynam się z tym oswajać i trzymać się jedynie głównego celu jaki mi przyświecał zakładając bloga: pisać dla siebie i dla ludzi, którzy chcą to czytać, którzy żyją tym tekstem, analizują go i skłaniają się do refleksji.

  51. 1. artykuł, wpis, felieton, notatka, notka – wszystko to lepieh brzmi niż anglosaskie 'post’
    2. Inspiracji można poszukiwać, insiprację można czerpać, ale na pewno nie można jej brać.

    Dodałbym więc punkt 15.
    Warto dużo czytać, by wyrobić w sobie nawyk poprawnego myślenia, które przełoży sie na budowanie poprawnych styylistycznie, gramatycznie i ortograficznie zdań.
    Nawet jesli temat będzie wymuszony brakiem weny.

    1. Cześć! Blog to też nie jest polskie słowo i nie ma mu co na siłę szukać odpowiedników. Nie każdy post na blogu jest felietonem, artykułem czy notatką. Wpis wydaje się być okej, ale ile razy można użyć tego samego słowa w tekście. Staram się nie stosować niepotrzebnie anglicyzmów, ale przesada w drugą stronę też nie jest dobra.

      1. Przesadą jest sam fakt używania wtrąceń obcojęzycznych, gdy polskich odpowiedników jest pod dostatkiem.

  52. „Pisanie to nie hop siup, trzeba się na tym skupić” – bardzo ładnie napisane :). Dyscyplina w pisaniu rzecz ważna, ale po pół roku blogowania stwierdzam jednak, że u mnie występuje ta osławiona wena, z reguły przed samym snem. Nauczyłam się już przemóc senność, brać do ręki telefon i zapisywać teksty, albowiem rano nie pamiętam nic a nic.

    Pierwsze wpisy na blogu powstały na Kubie, pisane z daiquiri w ręku. Podobno to ulubiony drink Ernesta Hemingwaya więc może coś z tym alkoholem czasami jest ;)

  53. co do pisania prosto, to witamina czy jak jej tam proponuje rezygnacje z synonimow, ktore istnieja przeciez po to, zeby nie powtarzac sie. zeby tekst czytalo sie nie tylko prosto ale i przyjemnie do cholery. co innego pisanie w sposob prosty a co innego rezygnowanie z polowy polskich przecie (powtorzenie) slow, zeby jakis tam wtorny analfabeta mogl zrozumiec tekst.

  54. Bardzo przydatny tekst. Warto pisać dobre językowo i wartościowe teksty. Nikt nie będzie czytał czegoś kiepskiego. :-)

  55. Trafnie wszystko podsumowalas, wiec obiema lapkami moge sie podpisac.
    Mam jedna najwazniejsza zasade – zapisuje kazdy pomysl, cytat, mysl. Cokolwiek, co inspiruje do stworzenia nowego tekstu. To, co niezapisane – u mnie nie istnieje. Czasem najfajniejsze pomysly przychodza do glowy tuz przed zasnieciem – wtedy ratuje mnie telefon. Warto wypracowac sobie nawyk zapisywania (dla leniwych – dyktafon!), inaczej tracimy cenne mysli.

    Pozdrawiam Cie serdecznie

  56. A ja myślę, że jest coś takiego jak wena. Tylko właśnie trzeba najpierw zasiąść do pisania, żeby ją zweryfikować. Nam się często wydaje, że nic nie wyjdzie, gdzie wyjść może bardzo dużo ; ) Tobie wszystko wyszło. Porady trafione w dziesiątkę! Dzięki!

  57. „13. Nauka pisania – jakoś nie ma u nas tradycji uczenia się tego, co za granicą znane jest jako creative writing i cała nasza edukacja w tym zakresie kończy się na rozprawkach w liceum. Na szczęście w sieci jest mnóstwo miejsc, w których możemy się podszkolić – swoje ulubione co jakiś czas linkuję w Hatifnatach.”

    Na szczęście jest to już nie prawdą, poczynając od gimnazjum coraz prężniej rozwijają się kółka kreatywnego pisania, rośnie także liczba stowarzyszeń, które promują i prowadzą podobne zajęcia. Jeśli ktoś ma ochotę uczyć się dalej, na akademickim poziomie, to choćby na Uniwersytecie Łódzkim działa specjalny kierunek: Kultoroznawstwo; specjalność Twórcze Pisanie.

  58. ja często pytam swoich fanów na FB, choć zdarza się że znajomi psiarze sami podsuwają mi pomysły na tematykę a nawet i materiały do wpisów :)

  59. Przewodnik rzeczywiście wyszedł bardzo uniwersalny. Uczę doktorantów pisania artykułów naukowych i – wyjąwszy fragmenty o pisaniu prosto z serca – mogłabym ten przewodnik im wręczyć ;)
    Twój blog jest jak dobre wino – z każdym rokiem nabiera wartości.
    Powodzenia :)

  60. Witaj Joanno, dziękuję Tobie za taki wpis. Wiadomo, że w sieci można znaleźć wiele podobnych mówiących jakim to być musimy i jak radzić sobie z auto motywacją. Jednak, gdy taki wpis czytamy u „zawodowej” blogerki, jakoś szybciej się to przyswaja. Ja osobiście ciągle się uczę. Zgadzam się z poprzednikami i do rzeczy które napisałaś, dorzuciłbym również – jeżeli ktoś posiada, a zakładam, że tak jest – dyktafon. Mi on często pomaga, w miejscach, gdzie nachodzą mnie jakieś przemyślenia. Szybka notatka sprawdza się lepiej, niż notowanie czegoś na kolanie.
    Pozdrawiam Bartek.

  61. Największy problem mam z punktem 6. Jak ja lubię odkładać wszystko na potem! Muszę się z tego wyleczyć! Na początku mam mnóstwo pomysłów na wpis, a potem zapał spada i spada, myśli uciekają…. i post umiera.
    Bardzo ciekawy wpis, muszę się jeszcze dużo nauczyć ;) Pozdrawiam!

  62. Bardzo przystępnie skumulowane porady. Co do wyglądu – czcionka i barwy też mają ogromne znaczenie, przynajmniej moim zdaniem. Gdy trafiam na blog i widzę połączenie barw i czcionkę, która kłuje w oczy, to od razu wychodzę. Być może tracę wartościowe, ciekawe posty, ale pierwsze wrażenie daje za wygraną.

  63. Z większością, no dobra, chyba z wszystkimi podpunktami się zgadzam, ja największe problemy mam z wybraniem priorytetów danego teksu, jednak gdy jest chaotyczny, tak długo nie wypuszczam go do sieci, aż mnie nie zadowoli:) moim zdaniem warto dodać też, że nigdy nie należy się poddawać, watro wyprodukować nawet 100 słabych tekstów, jeżeli docelowo nauczymy się pisać dobrze, a trening czyni mistrza:)
    fajnie, że o tym napisałaś, jestem zmotywowana i mam ochotę zmaltretować klawiaturę, mimo, że prawie 1 w nocy
    pozdrawiam serdecznie

  64. W 100% zgadzam się z tymi zasadami, zasad „bo musze coś napisać” nie ma wogole sensu, prowadzenie bloga ( przynajmniej według mnie ) ma być przyjemnością, odskocznią od problemów. Zgadzam się też z karą ( powyżej ) Nigdy nie wolno się poddawać, na początku lepiej napisac kilka słabszych tekstów – wkońcu na błędach człowiek sie uczy!

    Pozdrawiam
    Ola

  65. Pingback: #Z wykopalisk | BiblioCamp

  66. Bardzo trafne spostrzeżenia. Przynajmniej jak dla mnie. Nie prowadzę bloga, ale przez wiele lat prowadziłam pamiętnik. Taki zeszytowy. Nie elektroniczny. Teraz, najczęściej, moją formą pisemnej wypowiedzi są maile. Wprawdzie te myśli nie muszą leżakować (te wpisywane do pamiętnika musiały często – choć nie zawsze), ale koniecznie przed wysłaniem czegoś muszę to przynajmniej raz przeczytać i poprawić by mieć pewność, że ktoś mnie dobrze zrozumie. Niestety w pracy spotykam się z takimi mailami (służbowymi o zgrozo!) gdzie czytam po pięć razy i trudno mi wywnioskować o co właściwie chodzi nadawcy. Znaki interpunkcyjne są potrzebne. Podobnie jak polskie znaki i rozpoczynanie zdania wielką literą. Niby to takie banalne, ale bez tego robi się bałagan.

    A co do moich maili, to też je piszę w taki sam sposób jak mówię. I chyba właśnie dlatego wiem, że podobają się one osobom do których je wysyłam. Bywa tak, że dostaję SMS-a od znajomej domagającej się maila na poprawę swojego humoru. Inna zaś koleżanka utworzyła nawet folder gdzie gromadzi moje maile i odczytuje je sobie – również na poprawę humoru. :-) Aż chce się pisać!

  67. Oj z tym poprawianiem tekstów, jest tak, że mogłabym poprawiać je w nieskończoność i za każdym razem gdy przeczytam swój tekst raz jeszcze, mam ochotę go nieco poprawić. Błędne koło:) Dlatego pomyślałam sobie, że zamiast po raz kolejny czytać swój tekst, lepiej napisać coś nowego nawet krótkiego, coś co łatwiej sprawdzić i trudniej zepsuć.

  68. Witam,

    wskazówki jak najbardziej trafne. Z tym że już je gdzieś widziałam. Zachęcam do przeczytania strony Pasja Pisania. Oczywiście nie zarzucam plagiatu, wszak są to prawdy dość uniwersalne. :) Jedno zapadło mi w pamięć, nie ma czegoś takiego jak wena, jest za to praca, systematyka i planowanie.
    Zawsze czytam tekst zanim wyślę maila czy napiszę post, niemniej jednak już kilka razy zauważyłam, że jak przedobrze ze zmianami, wychodzą pseudo mądrości. Warto więc czasami pozostawić oryginalną myśl, niezmienioną dużą ilością korekt.
    Co mi czasami pomaga? Zostawienie tekstu na kilka dni i kiedy wracam do pisania, od razu wiem co jest nie tak. Trafnym jednak jest spostrzeżenie, że nie każdemu nasze pisanie musi się podobać. Jeśli to zrozumiemy, pisanie sprawi nam przyjemność i pozbędziemy się lęków.
    Wiem że nie pisze się dla siebie ale dla innych, jednak jeśli będziemy to robić z przymusu, nic z tego nie będzie.
    Pozdrawiam.

  69. PisaniePrac

    super :) na podstawie tych rad na pewno będzie się świetnie pisać pracę :)14 rada jak najbardziej trafna :) a temat pracy można zaczerpnąć z życia, gdzie zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza, która podpowie co i jak zrobić :) pozdrawiam :)

  70. Pingback: 7 RZECZY, KTÓRE ZWRÓCIŁY MOJĄ UWAGĘ W TYM TYGODNIU #4 | Polskie Rękodzieło

  71. Pingback: 7 dni, ewentualnie tydzień – #4 | Polskie Rękodzieło

  72. Niedawno zaczęłam blogowanie. Pomimo tego, że to nie trwa dużo czasu bardzo to polubiłam. Nie wiem jednak czy moje posty są OK :) Mam do Ciebie prośbę: mogłabyś odwiedzić mojego bloga i przeczytać moje posty? Byłabym bardzo wdzięczna i z góry Ci dziękuję <3

    http://fashionlovemusicpassion.blogspot.com/

  73. Pingback: Pięć plus pięć i nowy vlog | Design Your Life

  74. Bardzo ciekawy i inspirujący post :)
    Jestem początkującą blogerką i jeszcze sporo się uczę. Pisanie nigdy nie było dla mnie problemem, jednak po latach pisania naukowych sprawozdań straciłam swoją lekkość. Na szczęście moja siostra studiuje komunikację promocyjną i kryzysową. Bardzo mi pomaga i czyta wszystkie moje posty przed publikacją :)
    Zgadzam się, że należy pisać regularnie i nie odkładać nic na potem. Zdarzyło mi się czasem zmuszać do pisania, ale potem zawsze wychodziło z tego coś fajnego. Z rozpędu nawet pisałam nie jeden, a kilka postów ;) .
    Staram się przygotować sobie z wyprzedzeniem kilka propozycji tematów na posty, a następnie pytam rodzinę i znajomych czy zainteresowałby ich dany post.

  75. Co prawda spóźniłam się z komentarzem kilka ładnych miesięcy, jednak cieszę się, że trafiłam na niego akurat teraz, kiedy wzięłam się za spełnianie marzeń, do których niewątpliwie należy blogowanie :)
    Bardzo mi dzisiaj pomógł Twój punkt o wenie – zupełnie nie wiedziałam jak się zabrać za pisanie, ale po prostu usiadłam, zaczęłam, skończyłam, opublikowałam i nawet ktoś mi napisał, że to najzabawniejszy post jak do tej pory. Czyli można!
    Dzięki :)

  76. Dopiero zaczynam zabawę z blogowaniem i muszę przyznać, że post jest dla mnie bardzo interesujący i na czasie. Wezmę te rady pod uwagę przed pisaniem kolejnych postów na blogu. Dzięki:)

  77. Witam a ja piszę i tak naprawdę nigdy nie potrafię ocenić czy to jest interesujące , raz pisze mi się bardzo lekko i przyjemnie innym razem ciężko i opornie. Staram się nie pisać zbyt długich postów bo sama takich nie lubię, nie lubię też dziwnego naukowego niemal książkowego języka w postach . Wydaje mi się że mam zbyt duży rozrzut w stosunku do samej nazwy , proszę wszystkich o krótką ocenę może to pomoże mi coś zmienić ulepszyć, dostosować.

  78. Pingback: MIEJSCA WARTE ODWIEDZENIA | Elare

  79. Pingback: Jak pisac dobre wpisy. Co radzą znani blogerzy? | VADEMECUM BLOGERA

  80. Ciekawy wpis, widać że piszesz prosto ode serca, zabieram się do czytania Twojej wyprawy do Peru, już same zdjęcia zachęcają do lektury :)

  81. Niezwykle rzeczowy i praktyczny post. Nawet zaczęłam się zastanawiać nad jego wydrukowaniem i umieszczeniem w widocznym miejscu. Nie wiem, czy o tym wspominałam, ale zdecydowanie należych do ścisłej czołówki moich ulubionych blogerów. Nie tylko ze względu na tematykę, która jest mi wyjątkowo bliska. To także Twój styl, który jest wyjątkowy. Sprawia, że czytam każdy artykuł z naprawdę dużą przyjemnością. Z niecierpliwością czekam na książkę.

    Jeśli chodzi o mój proces pisania- najważniejsze dla mnie było odejście od perfekcjonizmu. Długo się zastanawiałam w jakim języku chcę tworzyć mojego bloga. Stanęło na trzech językach. Polskim, hiszpańskim i angielskim. Gdybym wcześniej wiedziała z czym to się będzie wiązało, to z pewnością bym się tego nie podjęła. Po pierwszych tygodniach stresu postanowiłam całkowicie odejść od perfekcjonizmu. Nie po to, by móc usprawiedliwić błędy, które popełniam. Po prostu postawiłam na komunikację. Mój angielski nie jest doskonały. Po hiszpańsku mówię biegle, ale pisanie? Lepiej pozostawić to bez komentarza ;) Postawiłam jednak na prostotę. Chcę by wszystko było przejrzyste, czytelne, zrozumiałe. Dostępne dla każdego. Inspiracji szukam wszędzie. Pomaga czytanie, przeglądanie innych blogów i rzeczywiście rozmawianie. Także własne doświadczenia. Nigdzie nie mogłam się doszukać informacji o projektantach z Barcelony- więc sama postanowiłam stworzyć taki cykl. Nie znalazłam informacji o innych formach uczenia się- sama o tym napisałam. Także rzeczywiście po prostu należy pisać. U mnie weny nigdy nie ma. Zawsze jest za to zabawa z kotem i nowe odcinki seriali. Dlatego po prostu piszę od rana.

  82. Style Digger jestem nowa w świecie blogowania. Bardzo bym Cię prosiła jeśli mogę, żebyś zobaczyła na mojego bloga i napisała mi swoją opinie na jego temat. Bloga prowadzę dopiero od kilku godzin więc się nie znam na tym tak dobrze jak Ty. Oto link do mojego bloga http://jakmamzyc9.blog.pl/ Pozdrawiam i dziękuje Paula.

  83. Pingback: Jak pisać bloga? | Efektywny marketing

  84. Tekst podlinkował mi nasz wspólny znajomy i… niewiele z niego wyniosłam. Może dlatego, że nigdy nie rozumiałam idei jak przyświeca tworzeniu takich wspisów.

  85. Bardzo dobry wpis w syntetyczny sposób uwzględniający kluczowe zagadnienia. Ważna rzecz o której napisano, regularność. Wielu blogerów nie przestrzega tej zasady i tracą przez to czytelników, nawet jeżeli blog ma potencjał. Z pomysłem to jest tak, że jak ma się w głowie całą wizję postu, to nie warto czekać. Siadamy i piszemy. Ważne, żeby spisać swoje myśli i koncepcję. Później będzie czas na jej dopieszczanie i tu pełna zgoda, że dobrze, gdy tekst „odleży”. Kolejnego dnia możemy spojrzeć na dane zagadnienie w jeszcze inny sposób i nieco zmodyfikować koncepcję (w tym ją rozwinąć). Ważny jest też styl, który powinien być dostosowany do adresatów bloga. Wiadomo, że inaczej będzie się pisało bloga, który kierowany jest do kibiców klubu X, a inaczej bloga o redagowaniu tekstów, czy studiach, copywritingu etc.

  86. Pingback: MIEJSCA WARTE ODWIEDZENIA - kobiecyklimat.pl

  87. Pingback: Motywujące teksty o blogowaniu, nie tylko dla blogerów - Wypażona.pl

Comments are closed.