Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Ogłoszenia, ogłoszenia

Dzisiaj post z kategorii „ogłoszenia”. Po pierwsze, chciałam się pochwalić fabryką, czyli blogowym biurem. Strasznie przeszkadzała mi praca z domu – miałam wrażenie, że ciągle chodzę w legginsach i szlafroku, że widuję ludzi tylko wieczorami, nie mam nawet w mieszkaniu kota, do którego mogłabym się odezwać. Z kolei kiedy wychodziłam gdzieś w ciągu dnia, dopadały mnie wyrzuty sumienia, że jest mnóstwo rzeczy, które powinnam w tym czasie robić, siedząc przed laptopem.

Dlatego kiedy zupełnym przypadkiem dowiedziałam się, że w starej, nieczynnej już fabryce sera topionego (!) na Hożej jest kawałek biurowej podłogi do wynajęcia, od razu wiedziałam że to jest to. Pierwszy raz pojawiłam się tam na spotkaniu z Kasią i zachwycił mnie industrialny klimat, wysokie sufity i mnóstwo ludzi wokół, zajmujących się rzeczami przynajmniej tak dziwnymi jak ja. No i lokalizacja, to w końcu samo centrum i w okolicy jest mnóstwo świetnych miejsc na kawę czy obiad. Nie zastanawiałam się więc długo i to właśnie tam od dwóch miesięcy powstają moje posty – najczęściej, bo czasem zdarza mi się pójść na wagary.

Biurko po lewej to właśnie kwatera główna Style Digger. Po solidnych poszukiwaniach trafiłam na allegro na wymarzoną szkolną mapę i ściana za moimi plecami wydała mi się najlepszym miejscem do jej powieszenia – ze starym fabrycznym wnętrzem zgrywa się dużo lepiej niż z moim mieszkaniem.

 


 

Druga sprawa to Instagram. Długo nie mogłam się przekonać, ale w końcu się wciągnęłam – znajdziecie mnie tu. Poniżej mały skrót insta-wiadomości z ostatnich dni.

insta

kalendarz magazynu Zwykłe Życie // Radzka i Rudzielec z wizytą w Warszawie // dziedziniec mojej fabryki na Hożej // Futu, czyli jeden z najciekawszych magazynów jakie się w Polsce ukazują

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

75 thoughts on “Ogłoszenia, ogłoszenia”

  1. Zazdroszczę umiejętności pisania w biurze, w którym są ludzie. Ja ja daję rady słysząc nawet odgłosy z ulicy, muszę mieć 200% ciszę. Czyli w skrócie stoppery.

  2. Gratuluję biura! I świetnej mapy na ścianie – zazdroszczę okropnie, szczególnie, że w mieszkaniu, które wynajmuję mam zakaz wbijania gwoździ w ściany/przyklejania czegokolwiek więc nawet gdybym taką super mapę wyhaczyła, to nie miałabym jej jak powiesić… a szkoda ;)

    A futu jest super! Tylko ciężko mi jakoś go znaleźć, gdzie kupujesz? Ja raz natknęłam się w Empiku, a później jakby ślad zaginął…

  3. Czy to biurko po prawej stronie jest zajęte przez inną osobę? czyli można praktycznie powiedzieć, że wynajmujesz po prostu biurko w wielkiej przestrzeni biurowej, wśród innych „freelancerów”? Jaka jest cena wynajmu ? planuje niedługo również rozpocząć własną działalność i myślałam właśnie o wynajęciu jakiejś przestrzeni biurowej. macie tam jakies salki konferencyjne, bądź miejsca w których możecie spotkać się z klientami? Nie brakuje Ci prywatności i zamknięcia swoich rzeczy „na klucz” ?

    1. Tak, różowa część nie jest moja:) I tak, zdecydowanie można tak powiedzieć, to taki nietypowy coworking, gdzie każdy ma swoje meble, rzeczy itp. Cena wynajmu zależy od tego ile miejsca potrzebujesz, kilkaset złotych miesięcznie. Jest salka, w której można spotykać się z klientami, w dodatku zwykle jest wolna:) I nie, zupełnie nie brakuje mi prywatności, w domu miałam jej aż za dużo. I nie mam problemu z zamykaniem swoich rzeczy, i tak nie trzymam tam nic super tajnego czy cennego (no może mapę:)) i generalnie mam duży poziom zaufania do ludzi dookoła mnie.

      1. Konkretnie: 12 m2 jakoś koło 700 zł/msc, ale nie sądzę żeby były wolne miejsca teraz. W innych coworkingach często jest system abonamentowy i zwykle mają cenniki na stronach.

  4. Pamiętam, jak jakiś czas temu wrzuciłaś na Facebooka zdjęcie wnętrza z mapą – super, że udało Ci się zrealizować ten pomysł!

    Co do pytania powyżej – co prawda nie mieszkam w Warszawie, ale we Wrocławiu oprócz Empiku udało mi się złapać FUTU w Galerii Design BWA – może warto poszukać w takich miejscach :)

  5. Instagram rzeczywiście wciąga- ja najpierw byłam troszkę zdegustowana nadmiarem #selfie i #tagsforlikes, które widziałam…ale wystarczy trochę poszukać i samemu wstawiać zdjęcia wnoszące nieco więcej :))

  6. Gratuluję! Świetnie Cię rozumiem, sama mam tak, że „pracując z domu” w pewnym momencie wpadam w system „hmm, dres, kakao, niby coś robię, PRACUJĘ, a nie się obijam, ale jakoś do kitu się czuję”. Nie ma to jak ogarnąć się, zmienić powyciągane portki na spódnicę i obcasy, wyjść do ludzi i pracować w miejscu pracy, a nie tam, gdzie się odpoczywa. W ten sposób dom nie traci swojego 'odpoczywalnego’ charakteru i po ciężko przepracowanym dniu miło jest do niego wrócić, zrobić sobie kakao, poczytać książkę, albo włączyć serial!

  7. Fajne biuro! Dobrze Cię rozumiem – ja się w ogóle nie nadaję do pracy w domu. Kiedy byłam freelancerem, zazwyczaj dzień mi się kompletnie rozpływał. I też miałam poczucie, że żyję jak pustelnik ;-) Wtedy nie było mnie stać na coworking – jeśli w ogóle coś takiego istniało. Z radością obserwuję, jak się ta idea rozwija. Może kiedyś wrócę do pracy na własny rachunek?

    A, jeszcze jedno – jak rozumiem, Twoje „w pracy” nie oznacza tylko „na blogu”? :-)

    1. Haha, dokładnie! Nie tylko, nie tylko – podstawą mojej działalności (także oficjalnie) jest blog i jemu poświęcam większość czasu (mam tu na myśli też kontakty z agencjami czy markami, negocjacje, odpisywanie na maile itp.), ale mam też kilka pobocznych projektów (w tym jeden super ekscytujący, który robię razem z mamą i podzielę się jak tylko będę mogła), kilka zupełnie niezwiązanych (jak koordynowanie magazynu tworzonego przez młodzież dla młodzieży w Bielsku czy planowanie badań), i jakieś trafiające się niespodziewanie zlecenia na zdjęcia,napisanie czegoś czy poprowadzenie warsztatów/prelekcji, najczęściej o prognozowaniu trendów.

      1. Dzięki za odpowiedź, tak sądziłam :-)

        A czy pojawi się post o przyzwyczajeniach ubraniowych i ich wpływie na styl? Pamiętam, że pytałaś o tym na blogu i było mnóstwo komentarzy, na których podstawie miał powstać cały wpis. Chyba że już powstał, a ja go przeoczyłam ;-)

  8. Super sprawa takie biuro, genialnie urządziłaś ten kawałek przestrzeni. Też mi się marzy mapa ale w formie zdrapki, gdzie zdrapujemy kraje które odwiedziliśmy.
    Ja jednak właśnie chciałabym pracować w domu, mieć pokój do pracy i tyle. To moje największe marzenie jeśli chodzi o pracę, chcę pracować zdalnie. :)

  9. Mapa na ścianę to super pomysł! Wydaje mi się, że to właśnie u Ciebie na FB przeczytałam pierwszy raz o takim rozwiązaniu i już kazałam mojemu tacie (jest nauczycielem), żeby powęszył w szkolnych archiwach :)

  10. Ohhh zazdroszczę własnego biura, full profeska!
    Aż mnie ciekawi, kto tak fajnie otoczył się różowym kolorem w pracy :D
    Nie mogłam się doczekać, kiedy pojawisz się na Insta :)

  11. Kiedy zaczęłaś zmieniać bloga, oczyściłaś swoją szafę, opowiedziałaś, jak robić zakupy, jak odnaleźć swój styl, byłam oczarowana. Tyle klasy, logiki i humoru jednocześnie! :)
    A teraz? Teraz nie pokazujesz zestawów ubraniowych, za to wynajmujesz biuro, żeby pisać w nim posty o tym, że założyłaś instagrama, znalazłaś 20 nowych linków albo dostałaś coś w ramach współpracy. No, no, rzeczywiście wybrałaś jakość.
    Nie kasujesz komentarzy o tym, że od jakiegoś czasu Twoje posty to głównie zapychacze, ale też ich nie komentujesz. Fajnie byłoby, gdybyś się jakoś do tego odniosła. Tylko nie pisz, proszę, okrągłych zdań, że każdy ma prawo do własnej opinii i można poszukać blogów, które bardziej odpowiadają jakimśtam czyimśtam potrzebom.
    Jest wyraźnie słabiej, wygląda to tak, jakby skończyły Ci się pomysły. Trzymam kciuki, żeby powróciły. Nie chcę się stąd ewakuować, ale nie chcę też czytać byle czego.
    Pozdrawiam.

    1. Cześć! Przykro mi, że przestał Ci się podobać mój blog, nie odnoszę się do komentarzy o zapychaczach, bo żaden jeszcze nie rzucił mi się w oczy. Szkoda, że tak odbierasz posty z ciekawymi linkami, wiem że jest mnóstwo osób, które na nie czekają (widać to też po statystykach), ja też je bardzo lubię. Posty ubraniowe wrzucam wtedy, kiedy mam ku temu jakiś powód, chcę coś pokazać czy zilustrować – nie sprawia mi przyjemności trzaskanie szafiarskich postów jeden po drugim, częściej mam ochotę na pisanie czy fotografowanie ciekawych miejsc. Nie wiem też, który post masz na myśli, pisząc że jego tematem jest to, co dostałam w ramach współpracy – jeżeli poprzedni, to jest o różnicy między Kindlem a tradycyjnymi książkami i, jak widać po komentarzach, dobrze się przyjął. Nie wiem w takim razie, co jeszcze mogę zrobić, żebyś była usatysfakcjonowana moją odpowiedzią – wszyscy mamy różny gust i ja też jestem czasem rozczarowana blogiem czy stroną, która większości moich znajomych się podoba. Nie sądzę żebym nagle zaczęła drastycznie lepiej pisać, skoro moje dotychczasowe posty wydają Ci się „byle czym”, to kolejne też Cię pewnie nie zachwycą. Na pewno nie wrócę też do samych postów z ubraniami – przykro mi że Cię rozczarowałam, napisałabym że na pewno znajdzie się jakiś blog, który Cię w 100% zadowoli, ale wspomniałaś, że to „okrągłe zdanie”:) Albo może warto po prostu taki samej założyć? To też jakiś trop – ja zawsze staram się pisać takie posty, jakie sama lubię na blogach znajdować.

      1. Czytam Twoje wypowiedzi i wiesz masz świetny charakter, powiedziałabym że trochę uparty. Trzymasz się swojego zdania, bloga prowadzisz tak jak czujesz i tak jak chcesz mam wrażenie,że po prostu blog to odbicie Ciebie, Twoich pomysłów ale nigdy na siłę tylko z wyczuciem. Brawo za to właśnie Cię lubię i tutaj wchodzę (szkoda,że nie znam Cię osobiście,bo wydajesz się sympatyczną osobą) :) Ta Twoja nazwijmy upartość bardzo mi się podoba, nie dajesz sobą manipulować, kiedy mówisz nie mam swoje zdanie to tak jest. Za to ogromny plus.

        Co do wypowiedzi „demode” nie wiem w jakim jest wieku ale chyba szuka bloga typowo nazwę to „ubraniowego”. Asia nie będzie ciągle pisała o ubraniach, czy kupowała ubrań tylko na potrzeby bloga. Jeżeli na tym Ci tylko zależy to znajdź innego bloga (a jest ich mnóstwo). To,że wynajmuje kawałek przestrzeni to nie powód by to w taki sposób komentować. Domyśliłam się od razu,że wynajmuje nie tylko do pisania bloga ale prowadzi własną działalność a trudno jest się z kimś spotykać w domu, lepiej mieć kawałek prywatności tylko dla siebie. Cenę wynajmu Asia podała zwróć uwagę,że jak na Warszawę jest bardzo niska. Podsumowując Asia jest dalej tą osobą,którą znamy. Pisze ciekawie i z pasją i to jest najważniejsze. Znam wiele blogów ale są nudne(ile można oglądać ciągle ubrania) tylko ten blog ma coś w sobie wyjątkowego i dlatego tu zaglądam:)

        A.

      2. Niestety zgadzam się z Demode. Podoba mi się zmiana profilu bloga, ale nie sądziłam, że moda zejdzie na dalszy plan. Hatifnaty ze względu na swoją częstotliwość są męczące. Fajnie, że można dzięki nim odkryć coś nowego- ja odkryłam i jestem tym kilku stronom wierna. Ale to był początek tego cyklu, kolejnych już nawet nie przeglądam do końca. Zdecydowanie raz w miesiącu by mi wystarczyło.
        To czego mi brakuje to Twojego detektywistycznego podejścia, nie opierającego się na świecie wirtualnym, ale na miejscu w którym aktualnie jesteś/żyjesz. Uwielbiałam z Tobą odkrywać nowe restauracje, kawiarenki, polskie sklepy. Lubię też podróże i zdjęcia ludzi z ulicy. Chcę też czytać o tym, co Ci się w modzie nie podoba, co Cię irytuje, a co pasjonuje.
        Podobnie jak Demode, nie chcę aby ktoś mi mówił, że mogę znaleźć innego bloga -jestem osobą świadomą i wiem o tym.
        Piszę, bo mam nadzieję, że pomoże Ci to w zrozumieniu oczekiwań części Twoich fanów. Pozdrawiam

        1. Styledigger, wbrew pozorom szanuję Twoje zdanie i odrębność, dziękuję za odpowiedź i mega kulturę :) bardzo dobrze, że robisz na blogu to, co Tobie odpowiada, piszesz bloga, jakiego sama chciałabyś czytać. Będę się jednak upierać, że wpisy o podróżach, odkryciach, szeeeeeerooooooookoooooo pojętym minimalizmie, przemyślenia itp. wpisy „od siebie” są ciekawsze i lepiej się je czyta niż te ostatnie (te, które wymieniłam w ostatnim komentarzu, a których bronisz, bo wielu osobom się podobają).
          Ktoś może pomyśleć (Aga? ;)), że wylewam tutaj żółć i powinnam poszukać czegoś innego. Ależ ja znam i bardzo lubię mnóstwo innych miejsc w sieci! :D Nie siedzę na blogu Asi całymi dniami, ale zaglądam tu regularnie od prawie sześciu lat, pamiętam jej pierwsze zdjęcia przed domem, oklejoną kartkami ze starych pism kuchnię w mieszkaniu w Krakowie, filmiki z chłopakami z Lekko Stronniczych. Nie, nie szukam blogów ubraniowych, mnie również się znudziły. :) Do cen wynajmu biur się nie odniosę, to nie moja dziedzina ani sprawa, w ogóle nie przychodzi mi na myśl zaglądanie komukolwiek do portfela.
          Mnie jest po prostu bardzo szkoda, że Twój wartościowy i fantastyczny blog z kierunku „zostawiam szafiarstwo, nie ograniczam się tematycznie” leci w stronę „zrobię Hatifnaty, ludzie to lubią”. To jest moje zdanie, uważam, że wyrażam je, nie obrażając nikogo i mając do tego prawo i miejsce.
          Sylwia, dzięki! :) Mam bardzo podobne zdanie i w podobnym celu się tutaj produkuję.

          1. Dziewczyny, to może głupie co napiszę, ale gratuluję poziomu wymiany zdań – nie plujecie na siebie, nie rzucacie inwektyw, nie ironizujecie, nie szydzicie, ale kulturalnie wyrażacie własne zdanie. Myślę Joanno, że jest ono dla Ciebie niezwykle cenne: otóż czytelniczki nie chcą Cię porzucać (metafora taka ;) ) ale być tu nadal – a wiadomo, czytelniczki podnoszą statystyki. Miejsca gratuluję, przez lata, w „serowym okienku” – było takowe – robiłam zakupy, ponieważ pracowałam niedaleko :) Kiedy to było, chlip, chlip… Pozdrawiam!

          2. Kurczę, straszna rzecz że przy tym całym obrzucaniu się błotem w necie normalna rozmowa wydaje się czymś szczególnym – tym bardziej warto się jej trzymać. Fantastycznie to słyszeć i wezmę te uwagi pod uwagę (:)), ale nigdzie nie napisałam, że Hatifnaty są robione 'pod publiczkę’, po prostu sama lubię takie posty czytać na innych blogach, i u mnie też się wielu osobom spodobały. Wydawało mi się, że jest całkiem różnorodnie (np. grudzień), ale przyjrzę się temu na pewno, dzięki za poświęcony czas!

          3. Mnie też nie przekonują Hatifnaty. Jak tak dalej pójdzie, to będzie ich więcej niż pełnowartościowych postów. ;-) Raz na miesiąc byłoby idealnie. Najlepszy na Twoim blogu był rok 2012 – wspaniałe relacje z podróży, ciekawe miejsca, posty slow a także to jak się ubierałaś. Dużo treści i wspaniałych zdjęć :-)

          4. Czytam bloga od kilku lat i jest to jeden z moich ulubionych, jednak niestety zgadzam się z Dziewczynami. Ostatnio kiedy wchodzę na bloga pierwszą myślą jest: „O nie! Znowu linki” ;)
            Uwielbiam natomiast czytać o „slowsprawach” i oglądać zastosowanie teorii w praktyce :)

          5. Niestety i ja mam podobne odczucia :( chętnie wracam do twoich postów z czasu, jak mieszkałaś w Londynie, lubiłam czytać o ciekawych miejscach, twoich odkryciach, ludziach, studiach, twoich uwagach co do zakupów i oglądać naprawdę genialne zdjęcia. Teraz albo nie ma nic, albo są linki, które tylko skądś kopiujesz i wrzucasz, ok to fajnie zajrzeć na jakąś ciekawostkę w necie, ale ile można, po drugim poście z hatifnatami, przestałam je otwierać, wystarczy raz spojrzeć i zapominasz, twoje wcześniejsze posty dawały do myślenia, rzucałaś temat do dyskusji. Fajnie jakbyś do tego wróciła :)

          6. Myślę, że jednak jest w tym odrobina przesady :) Z wielką przyjemnością zaglądam na bloga kiedy pojawiają się nowe Hatifnaty, szczególnie, że sama nie mam czasu być na bieżąco ze wszystkim (pojawiła się tu przecież masa świtnych artykułów, blogów, zdjęć i ciekawostek). Fajnie Asiu, że prowadzisz ten cykl tak rzetelnie, a przede wszystkim sumiennie!

          7. Foster Marine

            Również należę do stałych czytelniczek, które towarzyszą Tobie od niemal początku istnienia bloga i przyłączam się do próśb dziewczyn, które uważają, że hatifnaty powinny pojawiać się rzadziej, raz w miesiącu. Może powinnaś przeprowadzić jakąś ankietę na ten temat?

            I przyznaję rację Marcie, że chyba rok 2012 był najlepszym rokiem tego bloga. Uwielbiam Twoje zdjęcia, obojętnie, czy występujesz w roli modelki czy fotografa, kocham Twoje relacje z podróży, z miejsc, które warto odwiedzić, ale też sposób, w jaki piszesz o ubraniach. I to, że czasami zadasz na blogu pytanie, które wymusza pewną refleksję ze strony czytelników:)

            Trzymaj się ciepło!

  12. Bardzo dobra decyzja – całe dnie w szlafroku nie przystoją kobiecej kobiecie! A miejscówka jest świetna – koło Cruxa, w wolnych chwilach możesz zacząć przygodę z boulderami. Można kiedyś do Ciebie wpaść się przywitać przy okazji wizyty na ściance? ;)

    1. No pewnie! Będzie mi bardzo miło! Tylko daj znać wcześniej, bo nie zawsze tam jestem. A na ściankę wybieram się od listopada, nawet buty do wspinaczki sobie przywiozłam z domu, tylko jakoś się jeszcze nie zebrałam:)

  13. Ja też ostatnio sporo czasu spędzam na pracy w domu, ale jakoś… nie przeszkadza mi to :) Choć faktycznie, miewam czasem wrażenie, że nie wyglądam przesadnie ładnie w kapciowej i bezmakijażowej aurze, ale wystarcza mi krótki wypad po zakupy poprzedzony kilkoma ruchami maskary ;)

    Gratuluję biura, świetnie, że znalazłaś miejsce, w którym pisze Ci się lepiej niż do tej pory :)

  14. Strasznie mi się podoba pomysł pisania w biurze – zwłaszcza takim w którym spotyka się człowiek z innymi ludźmi. Wychodzenie do pracy to jedna z moich ulubionych czynności (tzn. jasne rano nie chce się wstawać ale w sumie lepsze to niż siedzenie w domu) bo właśnie mam poczucie że zmieniam otoczenie. A praca pod mapą podoba mi się jeszcze bardziej. Ogólnie mam wrażenie, że wielu blogerom naprawdę takie małe biuro dobrze by zrobiło bo za długo siedzieć w domu nie jest zdrowo. Ja pisuję przy własnym zagraconym biurku po nocach (tylko wtedy mam czas/wenę) więc pewnie trzeba byłoby dla mnie otwierać specjalne biuro dla nocnych marków. Ogólnie uważam, że to jeden z najbardziej pozytywnych pomysłów w blogosferze jaki widziałam od dawna

    1. Noo, chyba najbardziej doceniam to, że mogę trzasnąć laptopem, wyjść i czuć że skończyłam wszystko, co tego dnia miałam do zrobienia, odciąć się od tego zupełnie. Możemy pracować na dwie zmiany, bo ja się najczęściej zwijam dość wcześnie po południu:) Oo, to kolejna zaleta Hożej, choć dla mnie raczej nieprzydatna – można tam siedzieć 24h/dobę.

    1. przeciez fashionelka zarabia od kilkunastu do nawet 50 tys zl miesiecznie wiec mozna nie zarobic ale sie niezle dorobic :) i nie sa to jakies plotki czy podejrzenia tylko sama podawala.

  15. Bardzo mi się takie biur(k)o podoba:) Nie wyobrażam sobie tylko tego typu pracy i tez… zazdroszczę. Zwłaszcza żeś sama sobie sterem, żeglarzem itd..

  16. im więcej takich miejsc tym lepiej, zwłaszcza w starych budynkach/loftach! Przynajmniej jest szansa, że zostaną uratowane od zapomnienia :)

    Sama się kiedyś zastanawiałam nad coworking jednak bałabym się, że większość czasu spędze na rozmowach i plotkach z pozostałymi pracującymi tam osobami, które zapewno są szalenie interesujące :)

    Pozdrowienia!

  17. Podoba mi się Twój pomysł na biuro.

    Tekst jest tak króciutki, a czekałam na niego tak długo (daaaawno zapowiadałaś ten temat), że zmęczona oczekiwaniem i zaskoczona objętością posta… nie kryję rozczarowania.

    Czekam na dłuższe teksty o bogatszej treści, w formie podobnej do tych z zakładki „Slow Fashion”.

    Pozdrowienia serdeczne
    E.

  18. Szczerze się przyznam, że pierwszy raz mam styczność z coworkingiem i niesamowicie mi się ta idea podoba :) choć dres i łóżko też mają swój niezastąpiony urok :D

  19. gratuluję – jesteś pierwszą użytkowniczką instagrama której chce się podpisać zdjęcia zamiast bezmyślnie wrzucać fotki dla ogólnie pojętego „efektu”…

  20. futrzak na krześle mnie zauroczył:) poodba mi się idea biura, nawet jeśli to tylko biurko i regał. Ja teraz wolałabym pracowac zdalnie, ale wiem, że po kilku tygodniach – miesiącach marzy się o wychodzeni rano do pracy i wybiciu ze szlafrokowego letargu.

  21. Zastanawia mnie efektywność takiej pracy, w biurze zawsze jest szef który nadzoruje (ukróca) wieczne pogaduchy, a jak to jest jak jesteś swoim szefem, przychodzisz do pracy jak właściciela flaminga nie ma, czy pogadacie trochę i każdy wraca do pracy? Jak się pracuje w takim miejscu, jak z dyscypliną?

    1. Pogadamy trochę i wracamy do pracy – ja się dość szybko przyzwyczaiłam do bycia swoim własnym szefem i motywowania się do robienia rzeczy, które muszą być zrobione, w przypadku Hożej pomaga też fakt, że wiem że płacę za to, że tam jestem, więc staram się nie marnować czasu.

  22. Witaj Asiu, wracając do dyskusji. …Faktycznie blog coś stracił…. Z niezywkłym zaciekawieniem czytałam o modzie z Twoim wydaniu – lekko, niedrogo, bez przepychu, dziewczęco. Dzięki Tobie zastanowiłam się nad pełną szafą zbędnych ubrań, przemyślałam sam proces robienia zakupów…. Otworzyłaś mi oczy na wiele spraw i za to Ci dziękuję. Od kilku tygodni nie mam jednak co czytać… Jestem ciekawa co przyniósł nowy dzień w Twoim oczach, a gdy wchodzę to albo nie ma akualizacji do dłuższego czasu, albo post nie wnosi niczego… Mam nadzieję, że odzyskasz motywację!

  23. Uważam, że to jedna z najlepszych miejscówek w Warszawie. Jest tam świetna kawiarnia, mam same dobre wspomnienia. Gratuluję biura!

  24. Uwielbiam Cię czytać, i również z niecierpliwością czekam na dłuższe teksty o slow life, jakości nie tylko w ubiorze.
    Pozdrawiam serdecznie!

  25. kocham czytac Twoje posty!
    pomyślałam ostatnio, że fajnie by było gdybyś stworzyła może coś w rodzaju poradnika jak napisac dobry post? Jakies wskazówki, uwagi, Twoje porady. coś co pomogłoby innym w stworzeniu ciekawego posta. Od jakiegoś czasu zupełnie nie wiem o czym mam pisac i pomyślałam, że super by było usłyszec (przeczytac ;)) coś od Ciebie. i pewnie nie tylko ja skorzystałabym z takiego poradnika w dodatku napisanego w nowym ekstra-biurze :))

  26. Zaciekawiła mnie dyskusja, jak się tutaj wywiązała na temat Twoich ostatnich postów. Ja również czytam bloga od kilku lat i bardzo doceniłam jego ewolucję. Wydaje mi się, Asiu, że zwyczajnie bardzo wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę rewelacyjnymi tekstami o stylu życia slow, które wniosły na Styledigger nową (jeszcze lepszą) jakość i tchnęły powiew świeżości. Także i ja czytałabym je z przyjemnością jak najczęściej, jednak doskonale rozumiem, że poziom tych artykułów wynika między innymi właśnie z tego, że nie piszesz ich 'taśmowo’, bo takich postów raczej nie da się tworzyć codziennie. Podoba mi się, że stawiasz na jakość a nie na ilość również w sposobie prowadzenia bloga. Cierpliwie czekam więc (i z zainteresowaniem czytam inne posty), aż zbierzesz sobie materiał na kolejne refleksje i się nimi z nami podzielisz, w kolejnym długim wpisie, który jak zwykle przeczytam jednym tchem. ;)

    Pozdrawiam Cię ciepło,
    Kasia

  27. Załamka:-((((Ty sobie biura wynajmujesz, żeby bloga prowadzić i kursujesz po Warszawie spotykając fajne miejsca i ludzi, robiąc fajne rzeczy a ja zapieprzam po studiach w tym mieście w sklepie za jakąś marną pensyję i mimo skończonych studiów artystycznych nie mam kiedy się realizować. Mogłabyś wstawić post jak to jest źle, szaro i smutno. Że masz nieopłacone rachunki, brakuje Ci na rajstopy i nie masz z kim wyjść na miasto-tak dla równowagi i lepszego obrazu rzeczywistości :-P i żeby mnie trochę mniej denerwować.
    Pozdrawiam

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.