Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Tagiatelle z cukinii z pieczonym indykiem i omlet ze zdrową nutellą

Mam ostatnio wyjątkowo napięty grafik – kilka dni zostało mi do momentu, w którym muszę oddać eseje na uczelni, a pisanie ich idzie mi wyjątkowo opornie, do tego zaczęłam w zeszłym tygodniu staż, więc większość dnia spędzam poza domem. Zwykle w takich momentach wmawiam sobie, że nie mam czasu gotować i jem niekoniecznie zdrowo w barach czy restauracjach albo żywię się pełnoziarnistym makaronem z ciągle tymi samymi, szybkimi do przyrządzenia sosami. Dodatkowo w moim biurze (nie wierzę, że napisałam „w moim biurze”) wszyscy non stop częstują całą resztę słodyczami wszelkiego rodzaju, z angielskimi scones na czele. Doszłam więc do wniosku, że jedyną słuszną dla mnie metodą przetrwania tego okresu bez niezdrowego jedzenia jest skupienie się na tym co zdrowe, prawdziwe i nieprzetworzone, i odrzucenie całej reszty (nie lubię szufladkowania, ale ten typ odżywiania jest znany jako „paleo”). Mimo tego, że takie założenie wydaje się ograniczające, mam z gotowania dużo więcej frajdy niż wcześniej i potrafię nawet wstać dwadzieścia minut wcześniej, żeby zrobić sobie fancy omleta zamiast dotychczasowej szybkiej owsianki. Od czasu do czasu podzielę się pewnie z Wami co bardziej udanymi ekperymentami i opowiem o swoich wrażeniach. Na pierwszy ogień idzie omlet z czymś w rodzaju zdrowiej Nutelli i cukiniowe tagiatelle z brokułem, pieczonym indykiem, awokado i wiórkami kokosowymi.

 

Omlet z kremem kakaowym i owocamiSkładniki na omlet: 2 jajkaodrobina masła do smażeniaSkładniki na „Nutellę”: pół awokadodość dojrzały banan2 daktyle/coś innego do posłodzeniałyżka kakaoBonus: dowolne owoce

Awokado, banana i daktyle kroimy na kawałki, wrzucamy do miski, wsypujemy łyżkę kakao i miksujemy na gładką masę. Rozbijamy jajka, oddzielając białka od żółtek, żółtka roztrzepujemy widelcem, a białka ubijamy na sztywną pianę. Kiedy jest już solidnie ubita, wlewamy do niej żółtka i ostrożnie mieszamy. Rozgrzewamy patelnię, topimy na niej masło i wylewamy masę omletową. Po minucie-dwóch sprawdzamy łopatką/widelcem czy spód omleta już się zarumienił, jeżeli tak, to odwracamy go ostrożnie na drugą stronę i smażymy jeszcze przez chwilę. Mój omlet jest dość mało spektakularny, bo nie użyłam mąki, ale jeżeli macie ochotę na bardziej puszystą wersję, wystarczy dołożyć dwie łyżki. Przekładamy nasze dzieło na talerz i smarujemy „Nutellą” (dobrze smakuje też podgrzana), możemy też dorzucić jakieś owoce – w sezonie pewnie będę używać truskawek, dzisiaj wybrałam pokrojoną nektarynkę.

 

Tagiatelle z cukinii z pieczonym indykiem, awokado, brokułem i wiórkami kokosowymiSkładniki:1 cukinia1 brokuł1 awokadodowolna ilość pieczonego indykadwie łyżki wiórek kokosowych

Cukinię obieramy i za pomocą obieraczki do warzyw kroimy ją na cieniutkie paseczki a’la makaron tagiatelle. W osolonej wodzie gotujemy brokuła i kroimy go na kawałki. Kroimy awokado i pieczonego indyka (ja przygotowuję sporą pierś co kilka dni i używam do różnych dań – nacieram ją czosnkiem, pieprzem i solą, wkładam do lodówki na parę godzin, po czym wrzucam do rękawa do pieczenia i piekę przez 50 minut w piekarniku nagrzanym do 150 stopni). Mieszamy wszystkie składniki i posypujemy wiórkami kokosowymi – jeżeli chcemy zjeść danie na ciepło, podgrzewamy całość, ale w wersji na zimno smakuje równie dobrze. Podane składniki starczają na trzy solidne porcje.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

39 thoughts on “Tagiatelle z cukinii z pieczonym indykiem i omlet ze zdrową nutellą”

    1. Nie dam się, nie dam, w Anglii czy nie w Anglii, zawsze jem zdrowo, ale czytałam ostatnio dużo o tym, że to co wydaje nam się zdrowe (taki jogurt na przykład albo pełnoziarniste pieczywo), niekoniecznie takie dla wszystkich jest i postanowiłam zrobić eksperyment z paleo.

    2. Ciekawy wpis! Ostatnio interesuję się zdrowym odżywianiem. Staram się zapanować nad moim ciałem, zmienić złe nawyki na dobre i w końcu być zadowolona :)
      Zaciekawiło mnie to paleo. Zaraz sobie poczytam, dzięki! ;)

    3. Jak dla mnie paleo to taka sama „ściema” jak inne diety cud. Czasy się zmieniają przez co i zapotrzebowanie na różne substancje w organizmie człowieka również. ;-) Jednak popieram, że najlepiej samemu sprawdzić co akurat nam szkodzi a po czym mamy dobre samopoczucie. Sama po sobie wiem, że nie zawsze produkty zdrowe (np pełnoziarniste pieczywo czy chude mięso) muszą takie być. Jako osoba uczulona zwłaszcza na pszenicę (mąka/skrobia pszenna) i mleko krowie w zasadzie nie jadam ani produktów z mąki (i nie chodzi tu tylko o chleb, makarony, pierogi, ciasta ale również mięsa bo 99% ma w sobie mąkę jako utwardzacz) ani większości nabiału (wyjątkiem są jajka, które mi nie szkodzą) i śmiało mogę stwierdzić, że DLA MNIE są to produkty bezwartościowe i rujnujące mój organizm mimo zapewnień ze strony dietetyków, że to jest to czego potrzebujemy. :-)

    4. dieta paleolityczna to to nie jest, skoro w przepisie jest pieczony indyk, gotowane brokuły… dieta paleo to wyłącznie surowe produkty! a w kontekście zdrowego żywienia Nutella pasuje jak kwiatek do kożucha – ok. 1/3 jej składu to tłuszcz palmowy, do zdrowych nie należący ;)

  1. Super przepisy! Spróbuje koniecznie coś wyczarować chociażby „podobnego”. Mnie ostatnio wzięło na kontrolowanie jakości jedzenia to na pewno i jedno i drugie danie się przyda :D Pozdrawiam!

  2. uwielbiam takie posty:)
    co do drugiego dania: cukinia którą jesz jest świeża, niepodgrzewana w żaden sposób? czekam na więcej pomysłów, świetnie to wygląda:D
    mery

    1. Tak, jest surowa, tak mi najbardziej smakuje, jak chcę mieć całość na ciepło to wkładam michę na chwilke do mikrofalówki, ale równie często jem na zimno, albo ciepło/zimno, bo brokuł zwykle jest świeżo ugotowany:)

    2. być może, ale wolę się nad tym nie zastanawiać, bo nie mam w pracy innej możliwości. u mnie w domu nikomu nigdy nie przyszło, żeby mikrofalówkę kupić (moi rodzice są mocno slowfoodowi), więc jestem do jej używania na tyle nieprzyzwyczajona, że nawet w moim obecnym, angielskim mieszkaniu korzystam z niej tylko wtedy, kiedy wyjątkowo się spieszę

  3. Cześć Asiu :)
    Czy znasz może jakieś blogi o zdrowym odżywianiu ? Super byloby poczytac co tak naprawde jest zdrowe, bo teraz to nic nigdy nie wiadomo :) Pozdrawiam! Agata

  4. Pamiętam, że mój host z CS w Szwecji był na diecie paleo i miał plakat na drzwiach łazienki z założeniami diety, które strasznie mnie rozśmieszyły. Asiu czy ty też wstajesz rano bez budzika, wtedy gdy jesteś wypoczęta? :D

  5. Gratuluje podejścia do odżywiania. Najpierw rozsądek w szafie, teraz na talerzu. Tak trzymać! :) Jeśli chodzi o omlet – co prawda przy jego przyrządzaniu ogranicza nas jedynie wyobraźnia jednak jest kilka podstawowych zasad. 1. nie dodajemy mąki czy o zgrozo mleka 2. smażymy z jednej strony 3. pamiętać o „krokach w ubijaniu”. A teraz chwila wyjaśnienia. Omlet z glutenem to już bardziej naleśnik (zwłaszcza jeśli doda się jeszcze mleko) a z samych jajek czy mieszane wszystko w jednym naczyniu zarówno w smaku jak i wyglądzie wyjdzie nam jajecznica. Najważniejsze to znaleźć środek. :D Ps. Aby omlet był puszysty (pomijam już ubijanie żółtek i białek oddzielnie) polecam dodać wodę gazowaną (generalnie 1 jajko = 1 łyżka wody). :)

    ~Anna

    1. Dziękuję bardzo za info, ale nie zrozumiałam dwóch punktów (co za omletowy laik ze mnie!) – dlaczego nie mogę go obrócić (chociaż teraz mi się kojarzy że moja mama też zawsze smażyła z jednej strony i później wrzucała go na chwilę do pierkarnika) i o co chodzi z krokami? Będę wdzięczna za omletowe doprecyzowanie, pozdrowienia!

    2. Mówię oczywiście o klasycznym, najbardziej podstawowym omlecie – powinien być smażony z jednej strony a z drugiej tylko lekko ścięty gdyż to pozwala nam zachować najwięcej wartości odżywczych. A „kroki” czyli np nie ubijać wszystkiego za jednym razem w jednej misce (wiem, że akurat Pani tak nie robiła) tylko np żółtko i białko oddzielnie. Inaczej stracimy na pulchności, omlet „klapnie” i wyjdzie nam jajecznica. :-)

      ~Anna

  6. Jak będziesz kiedyś w Krakowie to polecam Ro na Placu Wolnica. Mają przepyszną lasagne, w której zamiast tradycyjnych makaronowych płatów są plastry surowej cukinii.
    Moje zdanie o dietach nieodchudzających (sama jestem na diecie głównie wegańskiejj) jest takie, każda z nich może być dobra o ile jest zbilansowana. Im mniej przetworzonych produktów tym lepiej. Ludzie świetnie się maja na bezglutenowych czy bezlaktozowych dietach. Kolejny plus zmiany sposobu odżywania to otworzenie sobie nowych kulinarnych horyzontów mnóstwo nowych połączeń smaków. I co zaskakujące zawsze się znajdzie czas żeby coś upichcić:)

  7. Z całym szacunkiem – ponieważ bardzo lubię Twojego bloga (szczególnie notki o podróżach! :)) ale..

    ..byle kolejne 'diety’ i jedzeniowe eksperymenty nie były wprowadzone w Twoje życie tylko dlatego, że jest teraz moda na 'zdrowe’ odżywianie się. Bo to nie tędy droga. Fotografowanie jedzenia widzę, że opanowało już większość blogów (;-)) i zauważyłam, że poszukiwanie 'zdrowego stylu życia’ także. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że w większości te wszystkie diety, a szczególnie te, które mają ładne nazwy, nie są wcale takie zdrowe.
    Tak więc uważam, że eksperymentowanie w kuchni jest świetną sprawą i poza fotografowaniem jedzenia gdzie się da – to także lubię szukać smakowych nowości, ale mimo wszystko uważam, że najzdrowiej jest jeść bez wchodzenia w konkretne diety i szufladkowania ich. Ładna nazwa i oryginalność to jeszcze nie jest zdrowe jedzenie ;-) Warto czasem stawiać na różnorodność w składnikach, co większość diet wyklucza, odrzucając to, co uważane jest w dzisiejszych czasach za mało zdrowe. A po prostu trzeba znać umiar.
    Z pozdrowieniami! :-)

    1. Całe życie odżywiam się zdrowo i całkiem sporo na ten temat wiem, żadne uleganie blogowym modom mi nie grozi. Jedzenie wszystkiego, co dostępne jest obecnie w sklepach dopiero nie może być nazwane zdrowym jedzeniem. A słowo „dieta” w rozumieniu jak u Ciebie w komentarzu w ogóle u mnie nie istnieje. Pozdrowienia:)

    2. a co miałaś na myśli pisząc, że to dieta „paleo” ?… chyba coś ci się pomyliło, bo dieta paleo oznacza wyłącznie surowe pożywienie ;)

  8. Mniam, dawno nie jadlam nalesnikow, chyba sie skusze :) Bedzie mi bardzo milo, jak wpadniesz na effiesdress.blogspot.com
    Pozdrawiam.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.