Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

Diggs of the month: Marzec

Skończył się marzec, czas więc na podsumowanie miesiąca – poprzednie możecie zobaczyć tutaj. I koniecznie podzielcie się swoimi marcowymi odkryciami w komentarzach!

Lucy Siegle „To die for. Is fashion wearing the world out?” – książka, po którą planowałam sięgnąć już od dłuższego czasu. Jej autorka to brytyjska dziennikarka, obracająca się w tematyce etycznej i zrównoważonej mody. W wydanej przed dwoma laty „To die for…” analizuje szereg problemów szybkiej mody, od etycznych kwestii związanych z warunkami pracy w fabrykach znanych marek w Azji, przez zagrożenia dla środowiska powodowane ukierunkowaną wyłącznie na ilość uprawą bawełny czy farbowaniem skór i materiałów czy kontrowersje związane z hodowlą zwierząt na potrzeby przemysłu odzieżowego, po rozważania o tym, gdzie właściwe trafiają nasze ubrania, kiedy przestajemy ich używać. Mimo ogromnej ilości materiału upchniętego na trzystu stronach książki, autorka raczej stawia pytania niż znajduje na nie odpowiedzi, dając nam pole dla własnych rozważań i poszukiwań, i zapewne zostawiając sobie przestrzeń dla przyszłych publikacji. To książka, którą powinna przeczytać każda osoba zainteresowana zrównoważoną modą, jest też doskonałą pozycją dla wszystkich szukających wyjścia z „uzależnienia” od masowych zakupów. Pewnie poświęcę jej więcej miejsca na blogu, bo uważam ją za naprawdę ważną, są w niej też fragmenty, które uważam za dyskusyjne. Polskie wydanie jak do tej pory niestety się nie ukazało.

Chris Anderson „Za darmo” – ponieważ zostało mi jeszcze tylko kilka miesięcy na uczelni, przeprowadzam zmasowany atak na bogate zasoby biblioteki i w tym miesiącu trafiło na dział o przedsiębiorczości. Książka Chrisa Andersona, którą właśnie kończę czytać, analizuje przewrotny koncept udostępniania dóbr czy usług za darmo jako skutecznej metody marketingowej. No bo jak to się dzieje, że Google większość swoich produktów odpala nam za free, a jest ogromną, świetnie zarabiającą firmą? Anderson rzuca przykładami jak z rękawa i mimo, że ta lektura nie była dla mnie odkryciem Ameryki, myślę że warto ją polecić, zwłaszcza blogerom, którzy darmowe treści tworzą w ilościach masowych.

Thomas Berger „Mały Wielki Człowiek” – jako dziecko miałam manię czytania książek o Indianach i naprawdę nie wiem jak to się stało, że ta jedna się ostała, bo oprócz niej przeczytałam chyba wszystkie, jakie zostały napisane. „Małego Wielkiego Człowieka” zgarnęłam z domu kilka minut przed wyjazdem na lotnisko i idealnie sprawdziła się jako umilacz lotu do Londynu. Jest napisana z humorem, a Dziki Zachód nie jest w niej biało-czarny. Świetna!

Francois Ozon „U niej w domu” – kilka dni temu mój współlokator późnym wieczorem prośbami i groźbami wyciągnął mnie do kina i choć nie bardzo uśmiechało mi się rezygnowanie z piżamy, jestem mu za to bardzo wdzięczna. „U niej w domu” to świetny film, jeżeli podobał Wam się „Basen”, to nowe dzieło Ozona też powinno przypaść Wam do gustu. Mimo że gazety i portale kwalifikują go jako thriller, jest w nim sporo francuskiego humoru, pokazuje też jaką siłę ma słowo pisane. Zdecydowanie warto.

R.J. Cutler „September Issue” – z prawie czteroletnim poślizgiem obejrzałam dokument o tworzeniu najważniejszego w roku, wrześniowego numeru amerykańskiego Vogue. To tylko cztery lata (może pięć, biorąc pod uwagę czas potrzebny na nakręcenie filmu), a strasznie śmiesznie oglądało się Annę Wintour rozmawiająca przez telefon z klapką i antenką. Akcja skupia się na relacji Anny, czyli redaktor naczelnej, z Grace Coddington, dyrektor kreatywną magazynu. Podobało mi się podglądanie pracy magazynu od środka i mimo że nie jest to szczególnie zapadający w pamięć film, zainteresowani branżą mody na pewno obejrzą go z zaciekawieniem.

C.P.G Grey – genialny kanał na youtubie, prowadzony przez nauczyciela fizyki z dziką pasją do zdobywania najróżniejszych rodzajów wiedzy, obnażania mitów i tłumaczenia mechanizmów, nad którymi zawsze się zastanawialiśmy. Z jego filmów możemy się dowiedzieć jak zostać papieżem (z tym filmikiem doskonale trafił w moment, jestem pewna że po abdykacji papieża jego kanał zyskał dzięki niemu wielu nowych widzów), czym się różni Londyn od City of London, czy żaba naprawdę daję się bez protestów ugotować w wolno podgrzewanej wodzie, strusie chowają głowy w piasek a lemingi popełniają masowe samobójstwa i czy Koreańczycy słusznie obawiają się pokojowych wiatraczków, o co chodzi ze zmianą czasu letniego na zimowy a także poznać setki innych ciekawostek, którymi możemy potem przyszpanować w rozmowie ze znajomymi. Do tego prezentacje są zrobione ciekawie i z humorem – tylko uwaga, bo mocno wciągają! Szczególnie polecam filmik o przyszłości edukacji, zobaczcie przy okazji również prezentację Kena Robinsona o szkołach zabijających kreatywność, którą polecałam na Facebooku już jakiś czas temu.

Take my picture – dziesięciominutowe video produkcji Garage Mag, ilustrujące różne, niekiedy mocno absurdalne, aspekty street fashion – pisałam na ten temat kilka tygodni temu.

RunKeeper – jeżeli biegacie, albo chcielibyście zacząć, RunKeeper (czy szereg podobnych aplikacji jak Endomodo) jest świetnym narzędziem do monitorowania postępów, śledzenia tempa, nachylenia terenu w poszczególnych punktach trasy itp. Używam go już od dość dawna, ale dopiero w tym miesiącu zalogowałam się na stronie (dotychczas używałam tylko aplikacji) i jestem zachwycona wszystkimi wykresami, tabelkami i zestawieniem wszystkiego ze wszystkim. Uzależnia, jak wyjątkowo zdarzy mi się wyjść biegać bez telefonu, czuję się jakby cały wysiłek poszedł na marne, bo nie będę mogła obejrzeć tabelki, a kilometry nie dodadzą się do miesięcznego rozliczenia. Aplikacja ma też opcję dla roweru i kilku innych sportów.

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

31 thoughts on “Diggs of the month: Marzec”

  1. Z filmów w ostatnim czasie, to zapadł mi w pamięci to Swing Kids (Dzieci swinga) a z muzyki to od dawna Neo Retros, Tin Sparrow i The Lumineers. Ten ostatni zespół ma naprawdę fajne kawałki, inne niż Ho Hey które na okrągło w radiach.

  2. Hmmm… moje marcowe odkrycia…
    Z książek – to raczej powroty. Murakami (dzięki Tobie i Twoim poście walentynkowym. Norwegian Wood czytałam po raz pierwszy, podobało mi się. Swoją drogą, ciekawa jestem Twojej ulubionej jego książki?). I Philippe Delerm, już go kiedyś czytałam na studiach, ale wróciłam, w ramach językowych wprawek. NA polski jest przetłumaczone „Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności” – krótkie teksty o takich właśnie małych przyjemnościach. Polecam:)
    Z filmów zachwyciły mnie w marcu ” Perks of Being a Wallflower „, „Django”, „Życie Pi”, „Róża”, „Moonrise kingdom”
    Muzycznie odkrywam zespół Elbow. https://www.youtube.com/watch?v=iL4mywCOJXA – tutaj próbka.

    Dzięki za tego posta (i wszystkie inne;) ) Jesteś bardzo inspirująca:)

  3. Biegać – biegam, ale aplikacji na pewno sobie nie pobiorę. Zapewne jest niezła jednak jakoś nie mam w ogóle pociągu do takich gadżetów :). A ja mogę Ci polecić bloga pana Michała http://michalpasterski.pl/ . Jest tam wiele porad i ciekawostek dotyczących rozwoju osobistego. Osobiście uwielbiam takie psychologiczno-motywacyjne teksty :). Mogę polecić Ci także piękną książkę Abrahama Verghese „Powrót do Missing” oraz książkę „Atlas chmur” D. Mitchella jak i jej cudna filmową wersję.
    Pozdrawiam cieplutko :).

  4. thanks! i will definitely check this out. love your new category.:)i’m thinking about doing the same thing on my blog because i think it is very important for bloggers to use their voice for something other than pure advertisments.

  5. SEPTEMBER ISSUE – brzmi fantastycznie, pozycja do odhaczenia na pewno :) super, bo nawet nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje!
    Btw. – „podsumowanie miesiąca” to strzał w 10 :)

  6. Ja muszę nadrobić filmowe zaległości. Co, do książek, to moim marcowym odkryciem, a może jeszcze lutowym była „Lolita” Nabokova, film widziałam ze 2 razy, choć nie najlepszy w sumie… Przy książce mnie rzucało po prostu… [Nie często się zdarza, że do głownego bohatera nie pałamy sympatią :P]

    Lubię rzeczy, tj. teraz mam na myśli blogi, które nie są 'znaczeniowo puste’. Twój taki jest. A takich nic 'nie znaczących’ jest bardzo wiele, ale są jak kolorowe pisemka…

  7. z moich marcowych odkryć najlepszym jest na pewno TED.com (skrót od Technology, Education and Design). Mają tam wykłady o wszystkim, o dinozaurach, nanorobotach, projektach, wynalazkach, socjologii, zwierzętach i wielu innych rzeczach (mój ulubiony jest o dinozaurach http://www.ted.com/talks/jack_horner_building_a_dinosaur_from_a_chicken.html ). Najlepszym sposobem żeby wsiąknąć jest zaznaczyć na głównej stronie TEDa ile ma się czasu (10, 20, 40 minut) i rodzaj playlisty ustawić na „jaw-dropping” :)

  8. Cześć :), piszę, ponieważ Twoje ostatnie posty, również te na facebooku, sprawiły że nie mogę przestać zastanawiać się nad jedną rzeczą.
    Z tego o czym piszesz, można się dowiedzieć że: studiujesz (to już i tak jest dużo!), robisz zdjęcia, nad którymi pracujesz, prowadzisz bloga , gdzie naprawdę czytasz komentarze i sensownie na nie odpowiadasz i tak samo robisz ze swoją stroną na facebooku. Teraz jesteś w trakcie przenoszenia bloga na wordpressa, biegasz, zapisujesz się na pole dance, dodatkowo w tym poście wspominasz o przeczytanych książkach, obejrzanych filmach, kanale, który Cię „wciąga” na youtube; domyślam się że jest jeszcze wiele innych rzeczy, o których nie wspominasz.
    Bardzo trudno mi sobie wyobrazić, jak ktokolwiek może być w stanie prowadzić tyle przedsięwzięć naraz, a jednocześnie mieć czas na swobodne odkrywanie kolejnych filmów/książek i zgarnięcie „Małego Wielkiego Człowieka” bez wyrzucania sobie że nie jest to podręcznik ze studiów :)
    Chciałabym zapytać, czy tak samo jak przy organizowaniu własnej szafy, masz jakieś własne zasady, drobne nawyki, „narzędzia” (kalendarze/wszelkiego rodzaju organizery, notatniki), które szczególnie się przydają przy planowaniu i realizowaniu tego co masz do zrobienia, a jednocześnie zapewniają Ci czas „dla siebie”?

    1. Cześć! To wcale nie tak dużo rzeczy, jak się wydaje, ludzie studiują, pracują i mają dzieci – to jest dopiero multitasking. Nie mam żadnych szczególnych zasad, po prostu staram się trzymać systemu „getting things done” i robić to, co mam do zrobienia bez ociągania się – chociaż nie zawsze mi wychodzi:) Pozdrowienia!

  9. Troche mi w tym zestawieniu brakuje muzyki, ale i tak widzę wiele ciekawych pozycji, z którymi jeszcze nie miałam okazji się zapoznać :) Zwłaszcza 'September Issue” mnie zainteresował ;)

  10. Hej Asiu..
    Mam nadzieje, że u Ciebie wszystko w porzadku..
    Bardzo dziękuję Ci za inspiracje, czekam z niecierpliwoscia na kolejny post..
    Pozdrawiam cieplo,
    A.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.