Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

|Mother’s Day|

Pytani o inspiracje w ubiorze, ludzie najczęściej mówią o filmach, magazynach, ikonach mody, ostatnio także o blogach czy stronach z modą ulicy- myśleliście jednak kiedyś o tym, kto wywiera na nad pod tym względem wielki wpływ od najwcześniejszych lat życia? I nie chodzi mi tu bynajmniej wyłącznie o poranne awantury spod znaku „jest wiatr, włóż czapkę” i „nie chcę golfiku”. A ponieważ dzisiaj właśnie przypada święto wszystkich mam, postanowiłam podzielić się w Wami wycinkiem zawartości szafy mojej mamy.

 

 

 

Początek będzie dość nietypowy- i na pierwszym zdjęciu, i na tych powyżej widać ten sam tradycyjny krakowski strój, ręcznie wyszywany koralikami. Nie do końca należy do mojej mamy, nie jest też mój- mama odziedziczyła go jako mała dziewczynka po kimś starszym z rodziny, potem nosiła go moja kuzynka, potem ja, a teraz czeka złożony w szafie aż pojawi się kolejna, odpowiednio mała osoba.

 

 

Teraz bardziej codzienna i aktualna odsłona stylu mojej mamy. Przede wszystkim, rządzą sukienki i spódnice. Mama bardzo rzadko chodzi w spodniach, a już na pewno nie latem. I zawsze, ale to zawsze ma na nogach buty na obcasach.

 

 

 

 

 

Po drugie, marynarki i żakiety- moja mama często nosi je do pracy, posiada więc całą kolekcję. Większość z nich jest bardzo kobieca i posiada ciekawą formę, na pewno nie są to przyduże, wypchane na łokciach marynarki, jakie wypełniają moją szafę. Przy okazji, mojej mamie należy się jakaś Złota Nitka dla najbardziej patriotycznego konsumenta- ogromną większość jej garderoby stanowią ubrania polskich firm, zaczynając od Reserved, przez Solara i Monnari i kończąc na Simple, nie wspominając już o zalegających na strychu zbiorach kostiumów z Deni Cler i Telimeny z lat dziewięćdziesiątych. To samo dotyczy butów, wiele par pochodzi z Kazara (szpilki na wieczór) i z Ryłko (bardziej codzienne buty, wciąż oczywiście na obcasie).

Oprócz żakietów, istotną rolę odgrywają też swetry- i te wkładane przez głowę, i rozpinane kardigany. Te na powyższym zdjęciu to dwie wersje kolorystyczne tego samego modelu, zrobione w stu procentach z kaszmiru- moja mama znalazła je chodząc ze mną po second handzie. Dopiero niedawno udało mi się przekonać mamę do tej formy zakupów, zdecydowanie nie wyrobił się u niej jeszcze instynkt zdobywcy i większość wypraw łączy się z dużą dawką narzekania, znalezione łupy są jednak (po ostrej selekcji) zawsze doceniane i noszone.

 

 

 

Po trzecie, torebki – te na co dzień są zawsze ze skóry, w miarę proste, pojemne, ale nie za duże- moja mama nie znosi wielkich toreb i zawsze mieści swoje centrum dowodzenia, pozwalające na opanowanie domu i wszystkich domowników, łącznie z psem i kotem (czyli wizytówki, kartki, karteczki, notesiki z adresami sekretariatów, lekarzy, mechaników i innych złotych rączek, terminami szczepień, przeglądów i wymian, numerami telefonów do nikomu bliżej nieznanych ciotek i kuzynek, i wszystkie inne tego typu rzeczy, nad którymi nikt inny nie ma najmniejszej kontroli) w torebce nie mieszczącej nawet formatu A4. W wieczorowych torebkach panuje nieco większe szaleństwo. Większość jest miniaturowa i prawie z każdą wiąże się jakaś historia i szereg wspomnień- ta złota, wyszywana, z jedwabną podszewką, pochodzi (a jakże!) z Paryża.

***

Po czwarte, biżuteria- moja mama nie tylko nosi ją w małych ilościach i rzadko (na co dzień jest to zwykle sam zegarek), ale też nigdy jej nie kupuje- nie jestem w stanie wyobrazić sobie mamy maszerującej do salonu Yes czy Apartu po nową broszkę czy naszyjnik. I chyba właśnie dlatego ten niewielki zbiór dodatków tak mi się podoba- większość rzeczy pochodzi jeszcze z lat siedemdziesiątych i została kupiona w Azji przez mojego dziadka (na przykład genialna bransoletka-kobra), część mama przywiozła z różnego rodzaju podróży ( srebrno-niebieski naszyjnik kupiony w Amsterdamie, broszka z Tajlandii – to prawdziwa orchidea zatopiony w żywicy).

 

 

 

Na koniec chciałam jeszcze dodać, że moja mama jest nie tylko autorką dużej części zdjęć na moim blogu, ale i głównym Pożyczaczem Ubrań, wsparciem techniczno-logistycznym (mama to chyba jedyna osoba, do której mogę zadzwonić w niedzielę rano i zapytać gdzie mogę kupić o tej porze kartę pamięci, kabel do zasilacza i czy nie wie przypadkiem gdzie są moje sandały) oraz zdecydowanie największą inspiracją. Dziękuję!

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

83 thoughts on “|Mother’s Day|”

  1. Świetny pomysł na post!
    Wpis w kategorii – pokaż mi swoje ubrania, a powiem Ci kim jesteś ;) Masz świetną Mamę – niezwykle stylową i elegancką. Piękne są te kaszmirowe sweterki z Replay (uwielbiam tę markę btw ;)). Gratuluję Mamy :)

  2. Rewelacyjny post – tekst czyta się przyjemnie, a zdjęcia i przedmioty na nich pokazane bardzo oryginalne! Masz szalenie stylową Mamę i teraz, kiedy trochę Ją nam przybliżyłaś, widać w Tobie dużo z Niej:)

  3. Uwielbiam Cie i Twoją Mamę, choć jej na oczy nie widziałam ;) Jednak gust się dziedziczy bo Twoja Mama, sądząc po zawrtości garderoby to prawdziwa współczesna dama ;) Bardzo orginalny pomysł na post i strasznie miło się go czytało a zdjęcia tworzą cuuudowne dopełnienie tej opowieści.
    Moja mama też zachowała mój mały strój krakowski, oczywiście odziedziczony po kuzynce, więc to chyba jakaś matczyna tradycja, że strój krakowski musi mieć jakąs historię, nawet jeśli kilka cekinów ledwo się trzyma.
    Pozdrowienia dla mamy :)
    Karolina

  4. I to właśnie w Tobie uwielbiam – nie kopiujesz innych, jesteś oryginalna i masz miliard pomysłów, ciągle pozostajesz sobą i nie dodajesz miliarda sponsorowanych postów jak większość blogerek teraz robi ;) ten post jest naprawdę wspaniałym pomysłem, świetnie się czyta i ogląda ;) i to naprawdę miłe, że zechciałaś nam pokazać jakąś część Twojej mamy ;) trzymaj sie cieplutko :*

  5. masz bardzo fajną mamę, z dobrym wyczuciem stylu i gustu. Z resztą moja mama może nie koniecznie zna się na technologicznych rzeczach, ale zawsze mogę liczyć na jej wsparcie w każdej kwestii, do tej pory noszę część jej ubrań z młodzieńczych lat, które zachomikowała dla mnie na strychu:)

  6. Też mam taki strój krakowski, czekający na kolejną dziewczynkę w rodzinie-to może być świetna, rodzinna tradycja.
    Jestem pod wrażeniem szafy Twojej mamy-musi być bardzo elegancką kobietą. Już wiadomo po kim odziedziczyłaś wyczucie stylu :)

    1. a po co? to nie jest blog o mamie. taki post w zupełności wystarcza, każdy może się czegoś domyslić i coś sobie wymyślić :)

  7. Bardzo, bardzo spodobał mi się Twój post! Naprawdę świetny pomysł i jak zawsze staranne wykonanie :) Pozdrawiam!

  8. Bardzo fajny pomysł na post!

    Z Moją mamą jest odwrotnie, zawsze nosi spodnie, sukienek cz spódnic praktycznie wcale.
    Obie z mamą mamy podobny gust, jesteśmy tego samego wzrostu i ważymy podobnie (niestety mama mniej ode mnie:P) i zdarza się, że wymieniamy się ubierami, albo moja mama często coś dziediczy po mnie;). Tylko rozmiar butów mamy inny i nimi się nigdy nie wymieniamy.

    1. Właśnie też mamy z mamą ten sam rozmiar (jeżeli chodzi o wzrost to jestem z pół głowy wyższa), a sytuacja z butami jest co najmniej niesprawiedliwa, bo mam o pół numeru większą stopę, i o ile moja mama może chodzić w moich butach, to ja w mamy nie bardzo.

  9. Genialny pomysł na post! Twoja mama ma świetny gust, jestem pod wielkim wrażeniem Was obydwu. Bardzo podoba mi się nowa forma bloga i to, że więcej piszesz. Uwielbiam Cię czytać, rzadko komentuję, ale jestem nałogowym podglądaczem :) Pozdrawiam serdecznie i niecierpliwie czekam na kolejny post! ;)) M.

  10. Chciałabym tak ładnie móc powiedzieć o mojej mamie, ale to ja jestem jej wsparciem logistycznym (którego i tak nie słucha) i zwykle to ona chce moje ubrania. Ale z jej rzeczy z największą przyjemnością podkradam biżuterię z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Co jakiś czas przywłaszczam sobie nowy jej element ;).

    Pozdrowienia dla Ciebie i Twojej mamy!

  11. Biżuteria mnie absolutnie, całkowicie (… każdy inny synonim) zachwyciła! Sama bym ją przygarnęła, a potem nosiła, polerowała i dbała. :D
    A tak poza tym to pozdrawiam Cię serdecznie, kupiłam ostatnio od Ciebie „beżowe szczudła” jak określiła to moja mama po czym stwierdziłam, że… a co tam, sama założę sobie takiego bloga. No, może coś z tego wyjdzie.
    Pozdrawiam ciepło. :)

  12. Hey, mam pytanie. Może to zbyt ciekawskie i osobiste, ale… po przejrzeniu wszystkich postów na Twoim blogu, odnoszę wrażenie, że Twoje pochodzenie nie jest wyłącznie Polskie.
    Mam rację, czy znów się pomyliłam? ;)

    Ah, i czy mogłabyś mi powiedzieć, w jakich cenach są kapelusze w TK Maxx? Będę wdzięczna, bo nie chce mi się ruszyć pupci do bydgoskiej galerii ;))

    Pozdrawiam!

    1. Nie ma żadnego problemu, ale niestety chyba Cię rozczaruję, bo moje pochodzenie jest wyłącznie polskie, przynajmniej w zakresie tych pokoleń, do których udało mi się dotrzeć (czyli do dziadka mojego dziadka). Za to psa mam ze Słowacji! A jeżeli chodzi o ceny kapeluszy, to ja za swój zapłaciłam koło 70 zł, ale te letnie być może są nieco tańsze. Pozdrawiam!

  13. Świetny pomysł na post z dziesiejszej okazji. Oby nadal mama była dla Ciebie inspiracją!
    Pozdrawiam obie Panie!

  14. Najlepszy post jaki widziałam w ostatnich dniach! Miło było poznać Twoją mamę poprzez te dodatki, które nam pokazałaś.
    Planujesz taki wpis 23 czerwca? :D

  15. Wszystko super, jak zawsze na Twoim blogu :)
    Tylko czy uważasz faktycznie za słuszne fotografowanie biżuterii w otoczeniu krwetek? o.o Co ma jedno do drugiego? Nie, nie chcę pisać tutaj o cierpieniu tych zwierząt (wiesz, że występuje u nich stała monogamia?) ale po prostu – troszkę szacunku do martwych istot. Bo na tyle martwego kota pewnie byś naszyjników nie fotografowała…

    To tylko taka rada – uwaga.
    Bo to nie jest 'smaczne’.

    Pozdrawiam!

    (Anonymus, ponieważ nie posiadam bloga żadnego. A odwiedzam wyłącznie Twój. Mam nadzieję, że mój komentarz mimo że Anonimowy – zostanie zauważony przez Ciebie).

    1. Nie wiem nic o monogamii krewetek, bo nigdy się bliżej nie zainteresowałam ich życiem. Nie porównywałabym ich do martwego kota, raczej do spaghetti bolognese- nikt ich na potrzeby zdjęć nie mordował, po prostu akurat gotowały się na obiad i stwierdziłam że będą dobrym tłem do zdjęć, podobnie jak banany czy winogrona kawałek niżej. Nie jestem wegetarianką i zdjęcia mięsnych potraw pojawiały się nie raz przy okazji różnych postów- myślę że krewetki wywołują większe emocje dlatego, że przyrządza się je w całości. Przykro mi że uraziłam Cię tymi zdjęciami, pozdrowienia.

  16. Super!!!! Z tego jak piszesz o mamie(tak ciepło) wnoszę, że jesteście ze sobą blisko. Biżuteria mamina – boska.Buty też. Pozdrowienia dla was obu.

  17. Jaka matka taka córka:) z gustem i smakiem:) uwielbiam czytać i śledzić nowe posty na Twoim blogu (a ten post o mamie i zawartości jej szafy jest świetny). Sama muszę poprosić swoją mamie o mały przegląd jej szafy;) pozdrawiam serdecznie!

  18. świetny pomysł na posta okolicznościowego na Dzień Matki :) podobają mi się marynarki Twojej Mamy, widzę też, że ma podobne upodobania jak moja – sukienki, obcasy, kobiecość pełną gębą :)
    tyle tylko, że jeśli chodzi o second-handy, to ja zwykle narzekam, a moja mama jest wytrawnym łowcą i za każdym razem wraca z nowym łupem. i nie dzwonię do niej nigdy z pytaniami o to, gdzie mogę coś znaleźć – za to otwarcia w stylu „mamoooo, a jak się gotuje zupę pomidorową / robi naleśniki / wywabia plamy z czerwonego wina” były od początku studiów na porządku dziennym :) teraz już wiem większośc tych podstawowych rzeczy, ale jeśli coś zepsuję, to wiem, gdzie dzwonić ;)

  19. Hej, pochodzisz z Olkusza, albo masz z Nim coś wspólnego, czy to tylko przypadkowy rysunek? :)) Na obrazie namalowany jest rynek i Bazylika Mniejsza w Olkuszu..;)). Pozdrawiam K.L.

    1. Ja nie, ale moja mama jest z okolic Olkusza, a w Olkuszu m.in. chodziła do szkoły. Ale często odwiedzam moją babcię, która nadal mieszka w tych okolicach, pozdrowienia!

  20. To jeden z piękniejszych i fajniejszych postów jakie ostatnio przeczytałam. Tak ciepły i kochany i jeśli za kilkanaście lat moje dziecko (o ile w ogóle;P) postanowi proawdzić bloga i poświęci czas na własnie jeden taki wpis to wzruszę się ogromniaście i zabiorę pociechę na turbo giga lody:) No zrusz jak nie wiem co:)

    Pięknie się Twoja mama ubiera i już wiadomo po kim Ty takie ciuchowe wyczucie masz:)

  21. Też mam w szafie całkiem podobny, wyszywany koralikami strój małej krakowianki. Wydaje mi się że należał jeszcze do mojej babci. A potem podobnie jak u Ciebie nosiły go kolejne pokolenia dziewczynek w rodzinie.

  22. Dziękuję za urzekającą notkę. Dla mnie szczególnie ważną, bo 8 lat temu moja MAMA zmieniła adres na Niebo2/4. Codziennie za nią tęsknię. Przytulam się zatem internetowo do Twojej. A co, przecież sierocie wolno?! A ciuchy świetne. Żakiet Monnari i jaskółki z Solara też mam. Czy to oznacza, że już bliżej mi do Twojej Mamy, niż do Ciebie? Why??? Ja jestem przecież rycząca trzydziestka przed czterdziestką.

  23. Będąc dzieckiem marzyłam oo stroju krakowianki, ale jakoś się nie spełniło… Świetny post, Twoja mama jest chyba elegancką kobietą. Biżuteria, torebki i buty są bardzo ładne. Pamiętam letnie klapki na koturnie mojej mamy – miały mnóstwo kolorowych pasków – mama wydawała mi się w nich zawsze piękna, uśmiechnięta i wesoła. Po latach udało mi się kupić podobne dla siebie :) Pozdrawiam Ciebie i Twoją mamę!

  24. Świetny pomysł na zdjęcia, umieszczenia ciuchów na tle domu powoduje, że są jeszcze bardziej „żywe” i ludzkie. Przedstawiłaś nam swoją mamę, nie pokazując jej, genialne.

  25. Nie wiedzialam Joasiu, ze jestesmy siostrami…ale mamy chyba ta sama mame…nawet widze czesc zakietow z tej samej kolekcji…moja mama jeszcze ma duzo bizuterii z kosci sloniowej (ah te lata 60-70), jednak nie nosi a tylko trzyma jako pamiatki…
    no ale tak to opis mojej mamy. ulubione sklepy tez sie zgadzaja…no i moja mama zawsze chodzi w obcasach/koturnach…nawet po domu ma takie klapki na malej (5-7cm) koturnie. taka jest. sama mowi, ze jak chodzi na plaskim to ja bola stopy, nogi i wszystko.

    pozdrawiam serdecznie

  26. Muszę to napisać choć się powtórzę- fantastyczny post! Wzruszający i ciepły. Mamy są najlepsze! :)

    pozdrawiam Twoją mamę i Ciebie :)

    E.

  27. Życzę powodzenia i naprawdę trzymam kciuki za Twoje studia w Londynie na kierunku fotograficznym, ale z przykrością muszę stwierdzić, że te zdjęcia na pewno nie pomogły Ci się tam dostać.Fatalny jest dobór kolorów dodatków i tła. Rozumiem, że miały byc fotografowane wraz z obiektami, które miały stanowić tło, ale zdjęcia zrobione są tragicznie. Mam na myśli w szczególności dodatki i zdjęcie żakietu w toalecie. Fotografować biżuterię też trzeba umieć, a u ciebie to wygląda jakby 5-cio letnie dziecko położyło coś gdzieś bez większego zastanowienia, dopasowało granat do winogron i pomarańczowy do pomidorów i plastikowego pudełka. Patrząc na każde zdjęcia, jako fotograf z zawodu i zamiłowania, niestety przechodziły mnie ciarki, bo nic nie było przyjemne dla oka.
    Życzę sukcesów na uniwersytecie i mam nadzieję na jakąś prezentację osiągnieć i postępów. Zdjęcia z zakładki „Travel”, natomiast są bardzo udane, zaplanowane i ciekawe. Nie wiem skąd tutaj taka wpadka.
    Pozdrawiam,
    Paweł

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.