Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

|The songs that we sing|

Mój wrodzony cynizm sprawił, że już od wczesnej podstawówki Walentynki były mi całkowicie obojętne, a cały przemysł tworzenia na przerwach walentynkowych karteczek, zwykle będących krzywo wyrwaną z zeszytu kartką z namazanym na środku czerwonym sercem, nie wywoływał we mnie większych emocji. Nie zmieniło się to do dzisiaj, jednak czy można sobie wyobrazić bardziej odpowiedni dzień na wrzucanie majtek na bloga niż 14 lutego? Wśród tych wszystkich serduszek, pluszaków i innych rękawiczek dla dwojga odnajdują się doskonale, w stu procentach naturalne środowisko. A moje bieliźniane zbiory powiększyły się ostatnio dzięki uprzejmości Beautiful&Healthy Club, który podesłał mi kartę zniżkową i bony do wykorzystania w ich sklepach partnerskich- merci!

 

 

 

 

 

 

 

|F&F longline bra| Curvy Kate and Aggio bras- courtesy of BHclub|Mango t-shirt| vintage corset bought in London| Reserved panties | American Apparel chiffon blouse |

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

78 thoughts on “|The songs that we sing|”

  1. ja na pewno balerinki zastąpie w tym sezonie papciami :D marzy mi się jakiś neonowy róż albo coś w pastelach. Albo ćwieki?
    DIY jak zawsze bardzo ciekawe!

  2. uwielbiam Twoje filmiki :) nigdy nie przestawaj ich nagrywać! bardzo żałowałam gdy zniknęły na dłuuuugi czas, dlatego tym bardziej się cieszę, że wróciły :)

    dodatkowo – skoro już komentuje, a rzadko mi się to zdarza – chciałam Cię bardzo pochwalić za to w jaki sposób prowadzisz bloga, jak do tego pochodzisz (widać to zarówno po samych postach, jak i po wywiadach które udzielasz – ostatni, obszerny był świetny!). bardzo wyraźnie odróżniasz się od innych blogerek, w pozytywny sposób. nic na siłę, wszystko w Twoim własnym stylu. oglądając Twoje set`y nie czuje się jakbym oglądała witrynę/manekiny Zary, Topshop`a czy H&M`u. już prędzej jakbym grzebała w koszu w lumpeksie :-) co wbrew pozorom, jest ogromnym komplementem, przynajmniej dla mnie! myślę, że dla Ciebie również.

    pozdrawiam ciepło & go girl! nie przestawaj!

    1. nazwa lordsy chyba jako pierwsza pojawiła się u DeeZee..?? bynajmniej innego sklepu nie kojarzę..

      Nazwa wzięła się zwyczajnie od lorda.. ;-) Kiedyś tylko lordowie nosili takie kapcie – widać to zwłaszcza w angielskich filmach typu „Tajemniczy Ogród”.
      Ów lord siedział sobie w swojej wypasionej chacie przed kominkiem, usadowiony w wielkim fotelu, z cygarem/papierosem w buzi, odziany w aksamitny szlafroczek oraz takie papcie, które dziś wszyscy chcą mieć ;-)
      Kiedyś lord, a dziś po prostu bogacz w willi lub też na jachcie nosi słynne loafersy…
      Kiedyś dla nas nieosiągalne, dziś na wyciągnięcie ręki..;-))
      Taka jest moja teoaria!;-)

    2. Nie da się ukryć. W ogóle dziwny pomysł, żeby angielską nazwę zastępować inną, która też wcale polska nie jest? Mam szczerą nadzieję, że się nie przyjmie:)

    3. Niestety już się przyjęło. Panienki na fanpage’ach buciarskich na hasło „loafers” już chyba nie wiedziałyby, o co chodzi. Ale to tak, jak nazywanie WSZYSTKICH sznurowanych koszmarków na platformie „litami”, chociaż z boskimi Litami niewiele wspólnego mają [;

  3. Asiu, super filmik, jak zawsze,ale plis popracuj kochana nad dykcja, bo jest srednia:/ Pozbadz sie tej dziwnej maniery mowienia, jakby nie otwierajac ust, slowa zlewaja. To taka rada aby lepiej Cie zrozumiec:) Poza tym bomba:)

  4. …A ja lubię walentynki. Mimo, że jest to wyjątkowo komercyjne „święto” i chociaż też czasem mdli mnie, jak wszędzie widzę serca i pluszaki. Ale z drugiej strony to miłe, że jest dzień, kiedy można wszędzie odczuć,że ludzie się kochają :) I mimo, że razem z moim narzeczonym spędzę te walentynki w szpitalu, gdzie on bierze chemię… i tak cieszymy się z tego dnia, bo świadomość, że są walentynki jest po prostu przyjemna :)
    A balerinki uwielbiam – może i są nudne, ale dla mnie to klasyka, elegancja, dziewczęcość i wygoda w jednym i mogłabym w nich chodzić przez okrągły rok :)
    Julia

  5. Przestałam już wrzucać komentarze na Twoim blogu, bo właściwie mogłabym się tylko zachwycać i pisać jak mi się tu podoba ;) Ale dzisiaj chciałam Cię zapytać jaką masz na sobie marynarkę, właśnie takiej poszukuję. Skąd pochodzi ? Pozdrawiam Cię !
    Ksenia

  6. Ja również jestem obojętna na dzisiejsze święto i nie towarzyszą mu większe emocje niż podczas dnia metalowca, trzech króli ani nawet dnia konia. w ogóle powodzenie u płci przeciwnej jest mi zupełnie obojętne.

  7. Asiu, chyba nie muszę mówić,że jesteś świetna, gdyż to jest wiadome :). Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie mogę dostać takie wieszaki?

  8. Własnie, Lordsy, tez to znalazłam dzisiaj na deezee :) hehe i faktycznie, ma to sens, nawet maria antonina i inne ksiązeta:D maja takie na wszystkich obrazach:) swoją droga, cudne sa, napewno sobie nabędę.. moze zielone <3 no i late tez chyba moim ulubionym blogiem, bliskie mi sa bardzo jej wzorki i kolorki, czuje się jak u siebie:)
    pozdrawiam

  9. tez dzisiaj znalazłam na deezee te „lordsy” :) no i ma to sens, wszelkie ksiazeta na obrazach czy filmach takie mają, antonina np:) cudne sa i duzy wybor kolorow maja na stronie, zielone chyba nabędę <3 no a late jest i moim ulubionym blogiem, bardzo mi bliskie te jej wzorki i kolorki:)

  10. Ok, moze sprostowanie, z ta antonina przesadzilam, nie chodzi o to , ze nosza „takie”, tamte byly przede wszystkim na obcasiku i trochę bardziej w szpic, ale sa nimi inspirowane, no i te „wcięcia” po bokach sa takie:)

  11. Hej! Walentynki są fajne, jeżeli traktuje się je jako „folklor” podobny takim „świętom” jak Dzień Kobiet, czy Halloween. W naszej rodzimej tradycji niestety brakuje „wesołych” świąt, są tylko pompatyczne lub smutne – zarówno kościelne jak i państwowe, więc dlaczego nie sięgnąć po to co wesołego niesie szeroko pojęta „zagranica”? No, i wisienka na torcie, czyli muślinowy szał jako walentynkowy aperitif – strzał w dziesiątkę Joanno, chociaż nie moja paleta barw ;) Pozdrawiam Vanessa :)))

  12. Gorset wygląda jak dzieło sztuki,jest cudny.W ogóle te ubrania mają w sobie coś delikatnego,ulotnego.Trochę może nawet pasują do filmu Coppoli ,,Maria Antonina” w wersji nowoczesnej. A co do tych loafersów/papci to coś czuję,że na wiosnę będą bardzo popularne.Pytanie tylko co założyć do takich butów…Ale to już inna historia:) I jeszcze jedno: bardzo dobrze,że wróciłaś do filmów.Można się zawsze czegoś ciekawego dowiedzieć.Przyznam,że akurat DIY najmniej mnie interesuje,ale część teoretyczna o modzie jak najbardziej.Wolę słuchać o jednym trendzie dokładnie jak mówi człowiek niż przeglądać gazetę z 20 krzyczącymi hasłami ,,to będzie modne na ten sezon”.

    1. W życiu bym nie pomyślała, że taki gorset można kupić w Tesco ;)
      Mogłabyś powiedzieć jak dawno i za ile kupiłaś tę koszulkę z Mango? Jest przeurocza!

  13. Mam pytanie. Mogłabyś polecić jakąś fajną klimatyczną knajpę w Krakowie, gdzie można pójść ze znajomymi wieczorem na piwko?

    1. Hmm jest dużo fajnych miejsc na Kazimierzu, przy Placu Nowym, ale też na przykład Miejsce na Estery, na Podgórzu bardzo lubię Drukarnię, a w okolice Rynku rzadko się wieczorem zapuszczam.

  14. Mi się wydaje, że pokazywanie własnych majtek i biustonoszy to już lekka przesada. Bardzo często zaglądam na Twojego bloga i bardzo go lubię, ale ten post sprawił, że postrzegam Cię teraz jak zachłanną na kasę blogerkę. Domyślam się, że te wszystkie zniżki, prezenty czy pieniądze, które dostajesz za reklamowanie firm są kuszące, ale… Czy nie przeszkadza Ci, że wstawiasz na widok publiczny swoją intymność, po mimo tego, że ta bielizna jest na wieszaku? No chyba, że to wyłącznie dla korzyści jakie z tego masz? To jestem w stanie sobie wyobrazić, ze kwestia intymności w ogóle nie wychodzi w grę.
    Karolina

    1. Jakby mi przeszkadzało, to przecież bym nie wrzucała tego posta, nikt mnie do niczego nie zmusza na moim własnym blogu. A rzeczy sponsorowane stanowią niewielką część tego posta. Przykro mi że postrzegasz mnie jako „zachłanną na kasę”:)

    2. jak dla mnie nawet gdybyś tę bieliznę pokazała na sobie,a nie na wieszaku, to nie byłaby to przesada… oj,Karolina, Karolina, przecież to normalna sprawa i trochę śmieszna taka na-siłę-pruderyjność:) btw bielizna bardzo ładna!
      pozdrawiam,Lenka

  15. hymmm, dziwne to wszystko…. no bo loafer oznacza po angielsku próżniaka, obiboka czy jakiegoś ew włóczęgę:D:D:D:D:D
    ja mam pomysł na to skąd się nazwa wzięła!!! Te buty są dla ludzi leniwych, bo wystarczy wziąć buta do łapy i go po prostu wsunąć na nogę bez żadnych zamków i sznurowadeł! Prostu łatwo i przyjemnie, a ponieważ mają płaskie podeszwy to nie wymagają wysiłku ani gracji w chodzeniu jak buty na obcasie^^
    Czyli buty dla ludzi leniwych ^^ czyli dla LOAFERS (plural) ! :D
    Przyznajcie, zajebista analiza:P

    To może polskie odpowiedniki to były by: „obiboki”, „obiboczki”, „leniwki”, „próżniaki”, „wałkońki”, „włóczykijki”, „szwędajki” (od: szwędać się), „nierobki”

    Oj, dużo by można tak powymyślać;) Asia, masz sporą siłę rażenia, wybierz coś i zacznij konsekwentnie lansować, przecież jakieś słowo wchodzi do słowników gdy już się dobrze zadomowi. Kocham język polski i wkurza mnie zapożyczanie z angielskiego, a co tam, promujmy język polski! Francuzi kochają swój język, dlaczego my nie mamy??

    Pozdr! Rozpocznijmy od tak głupiej rzeczy akcję promocji j. polskiego! :P:P:P

    beata;)

  16. Jestem stanikomaniaczką i bieliznomaniaczką, więc absolutnie zakochana jestem w tym longline’nie (ten pseudo stanik-gorset :DD
    p.s Możesz zdradzić jaki nosisz rozmiar? (jesli to nie problem oczywiscie ;) )
    pozdrawiam

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *