Joanna Glogaza

strona główna > artykuły

|Łucja Wojtala – a visit in knitted paradise|

O wzorzystych dzianinach Łucji Wojtali po raz pierwszy usłyszałam przy okazji dyplomowej kolekcji projektantki, jednak okazję zobaczenia projektów na żywo miałam dopiero tej jesieni w Łodzi. Przed pokazem najnowszej wiosennej kolekcji, w showroomie obejrzałam ze wszystkich stron ubrania z kolekcji jesiennej, na ten sezon. Wrażenia chyba najlepiej opisuje mało profesjonalne stwierdzenie, że do tych wszystkich swetrów po prostu chce się przytulić. Ciężko było mnie od stoiska Łucji odciągnąć, i to wcale nie tylko dlatego że leżały przy nim słodycze. Na odchodnym zapytałam jeszcze, gdzie właściwie znajduje się pracownia i siedziba firmy. Pewnie zastanawiacie się teraz- Warszawa, Poznań czy Łódź? Może ewentualnie Kraków? Nic z tego, Łucja Wojtala mieszka i tworzy w Kętach, niewielkiej miejscowości koło Bielska-Białej. A że jako prawie-Bielszczanka do Kęt mogę dotrzeć w dwadzieścia minut na rowerze, nie mogłam sobie odpuścić takiej wizyty i tym sposobem dwa tygodnie temu razem z Ryfką wprosiłyśmy się do Łucji.Pierwszym punktem programu było miejsce gdzie rodzi się cała kolekcja, czyli sama pracownia. Nigdy nie widziałam takiego nagromadzenia dzianin w rożnych fazach rozwoju w jednym miejscu- kilometry przędzy, stosy próbek, gotowe wzory i zarchiwizowane kolekcje. Ale zanim zaczęłyśmy cokolwiek oglądać, zadałyśmy Łucji setkę pytań o studia na SAPU, staż u Johna Galliano, proces powstawania kolekcji- jak się okazało, były one tylko wstępem do miliona pytań, które padły później, gdy już zobaczyłyśmy jak naprawdę robi się te „swetry”. Ale po kolei!


Główna bohaterka dzisiejszego postu, czyli Łucja Wojtala, z anielską cierpliwością tłumacząca nam proces powstawania wzorów- od projektowania w specjalnym programie, przez tłumaczenie ich przez programistów na język maszyn dziewiarskich, po samo wykonanie przez wielkie i poważnie wyglądające machiny podłączone do komputerów. A to dopiero początek procesu produkcji- gotowe dzianiny są prane (takie prosto z maszyny wcale nie są miękkie i przytulne), prasowane, później wycina się z nich elementy danego ubrania- rękawy, kieszenie itp., zszywa, obszywa, zaszywa, naszywa i już prawie mamy gotowe ubranie. Prawie, bo po drodze jest jeszcze kilka kontroli. Właściwie nigdy nie zastanawiałam się nad procesem powstawania moich swetrów czy dzianinowych sukienek, ale od teraz patrzę na nie ze zdecydowanie większym szacunkiem- w życiu bym nie pomyślała że to taka skomplikowana sprawa!

 

 

 

 

 


Tytułowy dzianinowy raj- gdyby to było moje miejsce pracy, pewnie całymi dniami nie robiłabym nic poza głaskaniem miękkich materiałów i przeglądaniem setek kolorowych wzorników. Puszysty manekin zdecydowanie wpisuje się w ogólny przytulny klimat.

 


Udało nam się przeszkodzić w pracy znacznie większej ilości osób niż tylko jednej Łucji. Na zdjęciu jej siostra, również zaangażowana w swetrowy interes- bo chociaż kolekcje Łucji są jej autorskim dziełem, to  dziewiarstwo to rodzinna tradycja Wojtalów od dwóch pokoleń, a przy tworzeniu kolekcji Łucja korzysta z imponujących zasobów i technologii rodzinnej fabryki. Podobno aż do kolekcji dyplomowej broniła się przed wykorzystywaniem dzianin w swoich projektach jak tylko się dało, przełom nastąpił dopiero pod koniec studiów. Moim zdaniem to świetny wybór- po pierwsze, szkoda byłoby nie wykorzystać takiego wsparcia i zaplecza, po drugie, o ile młodych projektantów mamy coraz więcej i więcej, o tyle świetnej jakości dzianiny (jeżeli szefowa działu mody Elle, Alicja Kowalska, nazywa je superdzianinami, to musi coś w tym być) to wciąż rzadkość.

 


Oglądanie ubrań zaczęłyśmy od starszych kolekcji, na pierwszy ogień poszedł wspaniały płaszcz z ptakami z zimy 2008/09- to chyba czaple, ale że na ornitologii znam się w podobnym stopniu co na dziewiarstwie, to nie dam sobie uciąć ręki. Wzór to dla mnie mistrzostwo, w połączeniu z misternym wykonaniem naprawdę robi wrażenie- nigdy nie znajdziemy czegoś takiego w sieciówce.

 


Skuszone cukierkowymi kolorami, odkopałyśmy też z któregoś z pudeł miniaturowe, urocze spódniczki- doskonały przykład na to, że dzianina to nie tylko swetry.

 


W końcu przyszedł czas na moją ulubioną kolekcję, jesień/zima 2011/12, czyli obecny sezon. Wzory z jednej strony kojarzą mi się trochę holendersko, z porcelaną z Delft, z drugiej przypominają mi marokańskie mozaiki, ale tak naprawdę ogólny wydźwięk kolekcji jest bardzo swojski. Przymierzyłam jedną z sukienek- one naprawdę grzeją, czułam się jakbym owinęła się grubym kocem. Zdecydowanie idealna opcja na zimę.

 

 


Na końcu obejrzałyśmy najnowszą kolekcję, zaprezentowaną na pokazie w Łodzi. W końcu mogłam obejrzeć z bliska obite dzianiną buty, które zachwyciły mnie na wybiegu. Niestety, zostały stworzone wyłącznie na potrzeby pokazu i nie trafią do sprzedaży.Obie z Ryfką wyszłyśmy zachwycone- możliwość obserwowania procesu powstawania dzianin kroku po kroku sama w sobie jest czymś niesamowitym, a ogromna wiedza Łucji i cierpliwość w odpowiadaniu na nasze najbardziej oczywiste i podstawowe pytania przeniosła nas jeszcze na kolejny level podziwu. To taka moda, którą tygrysy lubią najbardziej- bez rozpychania się łokciami, bez wydumanej ideologii, za to z tradycjami, dużą dozą oryginalności i świetnym wykonaniem.A na koniec kluczowe informacje, do których pewnie wszyscy przewinęli tekst po przeczytaniu pierwszego zdania, czyli gdzie i za ile. Dobra wiadomość- Łucja korzystając z zasobów rodzinnej dziewiarni może szaleć z wzorami i dbać o super jakość, nie narzucając wysokich cen. Za delikatne sweterki zapłacimy od 150 zł, przez 200-300 zł za kardigany, po 500-700 zł za grube sukienki i płaszcze. Czyli tak jak w Zarze, tylko lepiej. Na razie działa tylko sklep internetowy, jednak ubrania Łucji Wojtali mają się niedługo pojawić w jednym ze stacjonarnych sklepów z ubraniami młodych projektantów. Zresztą ja do pracowni Łucji na pewno jeszcze wrócę, nie tylko ze względu na sympatię do marki- w całym moim nieogarnięciu udało mi się tam zostawić moją ulubioną marynarkę:)

Dzięki za lekturę!

Jeśli nie chcesz przegapić moich nowych artykułów, odcinków podcastu czy książek, zostaw swój adres e-mail:

31 thoughts on “|Łucja Wojtala – a visit in knitted paradise|”

  1. Uwielbiam cały proces produkcji, do mody można powiedzieć podchodzę z ochotą praktyczno-manualną:D Więc bardzo, ale to bardzo zazdroszczę wizyty! Zakochałam się po uszy w płaszczu. Bardzo dobrze , że coraz więcej tajników produkcji odkrywa się przed nami, wreszcie ignoranci zaczną doceniać kolekcje, nie mówiąc już że to tylko 'kawałki szmatki’ bo napracować przy tych szmatkach się trzeba, że ho ho! A miłość włożoną przez twórcę widzi się i przede wszystkim czuje :)
    xxxx

  2. Super! Niektóre motywy kojarzą mi się z Iris Apfel, np. niebieska tunika z ptaszkiem ;P Kobieta jest dla mnie ikoną stylu! Z pewnością ubranko wpadło by jej w oko. Pozdrawiam i powodzenia!
    MojKookai

  3. Świetnie! Nie dość, że świetna jakość, ciekawe wzory to jeszcze bardzo przystępne ceny. Mam nadzieję, że swetry w internecie też się pojawią, bo trwam w bezskutecznych poszukiwań czegoś idealnego. A przemierzanie z Tobą pracowni to sama przyjemność, więcej takich postów ;)

  4. Wzory hipnotyzujące, szczególnie sukienka, którą przymierzyłaś, bardzo podobały mi się te dzianiny w showroomie na Łódzkim fashion weeku.
    Świetne przeżycie zobaczyć „od kuchni” jak się robi takie cudeńka :)

  5. Nie dojrzałam na stronie niestety żadnych cardiganów za około 200 zł. Szkoda, bo już chciałam sobie zażyczyć takiego na Święta.
    Oczywiście swetry są przepiękne i bajkowe. Tylko przyjdzie mi na taki nieco dłużej poczekać ;)

  6. Dzianinę kocham od zawsze, więc twój post przeczytałam z dużą przyjemnością i zainteresowaniem. Jako, że sama umiem i lubię dziergać, chętnie podpatruję co w tej dziedzinie można zrobić nowego, coś innego niż sieciówkowa masówka. Piękne rzeczy robią te panie, nie, właściwie artystki, bo to, co wychodzi spod ich rąk to arcydzieła! Ten płaszczyk z ptakami jest prześliczny jako i sukienka, którą masz na sobie. Zgadzam się, że o takiej porze roku jak teraz nie ma nic milszego, niż wtulić się w w mięciutki sweter czy sukienkę, najlepiej wykonane z jakiejś mięciuchnej wełny. El-la

  7. Szukałam tej sukienki, która znajduje się na trzecim zdjęciu od końca na stronie projektantki, ale chyba nie jest w sprzedaży. Jest naprawdę piękna i taka nie-zimowa:) Szczerze powiedziawszy gdybym mogła ubierałabym się tylko u polskich projektantów, robią wspaniałe ubrania, a Wojtala jest tego najlepszym przykładem.

  8. Pingback: Chodzicie na wystawy ubrań? | moda. instrukcja obsługi

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *